O przyjmowaniu, wyjaśnianiu i rozumieniu

W codziennych sprawach raczej ta zasada nie funkcjonuje. Przyjmujemy to, co byliśmy w stanie zrozumieć, a miarą rozumienia jest zdolność wyjaśnienia drugiemu człowiekowi. Kiedyś miałem taki właśnie zwyczaj przygotowywania się do sesji. Nigdy nie pozostawałem na tym, co przeczytałem, więc logicznie wiem. Sprawdzianem mojej wiedzy było powiedzenie o tym drugiemu człowiekowi. Dlatego chętnie uczyłem się z innymi, często tłumacząc to, czego uczyliśmy się wspólnie.

Z wiarą jest odwrotnie – w punkcie wyjścia nie rozumie się większości rzeczy, w które się wierzy. Rozpoczyna się od przyjęcia, potem człowiek stara się wyjaśniać innym to, co przyjął. I dopiero kiedy umie wyjaśnić, zaczyna sam rozumieć. Św. Tomasz w zdolności rozumienia daru widział podobieństwo człowieka do Boga. I właśnie tą zdolnością człowiek różni się od innych istot. Otrzymał życie biologiczne, którego w punkcie wyjścia nie rozumie. Ale z czasem zaczyna się odróżniać od zwierząt swoją zdolnością do poznania i rozumienia daru.

Czym jest więc wiara? Jest przyjęciem daru. A potem wiara szuka rozumienia. Gdybyśmy chcieli rozpoczynać w wierze od rozumienia nie przyjęlibyśmy żadnego daru. Większość osób z mojego pokolenia przyjęła po raz pierwszy komunię św. w wieku 8-9 lat. I czy z tego wynika, że przez prawie 50 lat od tamtego momentu rozumiem już wszystko z Eucharystii? Rozumiem zapewne więcej niż na początku, ale czy wszystko? A jednak przyjmuję. Podobnie jak życie, którym cieszę się od początku, a czy je rozumiem? Trójca Święta uczy, że wszystko jest darem wzajemnie ze sobą powiązanym. Nie ma więc sprzeczności pomiędzy wiarą, rozumieniem i wyjaśnianiem. Nie ma sprzeczności pomiędzy Ojcem, Synem i Duchem Świętym.

Ojciec daje, Syn przez wcielenie sprawia, że mogę ten dar zobaczyć, a Duch Święty wyjaśnia jego sens. Przyjąć Trójcę Świętą oznacza przyjąć Ojca, który jest wszechmocny i wszechwiedzący. Nie muszę opowiadać swojego życia, nie muszę się też martwić, czy Bóg sobie z nim poradzi. Przyjąć Syna, to przyjąć sposób w jaki Bóg do mnie mówi. Słowo staje się konkretem. Przyjąć Ducha Świętego, ponieważ w darze zaproszenia w życie Trójcy Świętej jest objawiony język w jakim rodzi się pierwszy dar dla wierzących – Duch Święty. Jednocześnie to On dekoduje każdy dar pochodzący od Ojca i Syna.

Bóg Trójcy nie jest Bogiem samotnym. To oznacza, że chrześcijanin nie rozpakowuje swojego daru w samotności i dla siebie. Eucharystia nie jest pokarmem jedzonym po kryjomu. Jest darem do podzielenia się z innymi. Trójca Święta nie potrzebowała człowieka do bycia w pełni szczęśliwą. Ale jest miłością, więc z natury jest otwarta. Podobnie wiara człowieka na wzór Trójcy pozwala zrozumieć, że „każdy” jest adresatem daru, a kryterium zbawienia jest uwierzenie, wiara zaś – jak już wiemy – jest przyjęciem daru. I nie ma sensu przejmować się tym, czy wszystko rozumiem z tego co w wierze przyjąłem. Na zrozumienie mam całą wieczność.

Najważniejsze zadania dla człowieka

Człowiek ma w życiu dwie pokusy: budować wierzę Babel, by uciec z ziemi i pogrążyć się w codzienności, by uciec od myślenia o niebie. Tymczasem tajemnica wcielonego Słowa uczy, że Bóg przychodząc na ziemię chciał nauczyć człowieka pragnienia nieba, a wstępując do nieba, dać perspektywę i kierunek dla życia na ziemi.

Wiara musi więc łączyć niebo z ziemią. Przypomina pierwotne powołanie człowieka do przetwarzania i rozwijania tego, co na ziemi. Człowiek musi tak bardzo trzymać się ziemi, że może go od niej oderwać tylko coś, co przychodzi stamtąd. Na tym polega rzeczywistość wiary. Złudna byłaby wiara, która bez bycia pociągniętą czymś stamtąd, chciałaby zwolnić się z tego, co jest tu. Z mojego życia ktoś musi mieć pożytek. Jeżeli nie wierzę w to, co jest tam, przynajmniej zajmuję się tym, co jest tu. Wbrew pozorom, na kryzys wiary lekarstwem nie jest bezmyślne wpatrywanie się w niebo, ale czasem prozaiczna przyziemna praca. Ona uczy pokory, wytrwałości i życia dającego komuś pożytek.

Szczególnym wyrazem wiary, która łączy niebo z ziemią powinno być kapłaństwo. Ono zawiera w sobie kilka wezwań wypowiadanych w dniu święceń. Wierz, w to co czytasz – czy nauczyłem kogoś wierzyć, czyli czytać życie w świetle Pisma Świętego? Nauczaj, w co wierzysz – oznacza, że zadaniem kapłana nie jest pokazywać, w co ktoś drugi ma wierzyć, ale opowiadać to, w co sam wierzy. Pełnij, czego się nauczasz – a nauczanie płynie z wiary. Życie wiarą jest więc jak odprawa, w ramach której człowiek otrzymuje zadanie. Wiara musi rodzić we mnie wyzwanie, które wyznacza kierunek mojej pracy i życia. Rozważaj, co czynisz. Wszystko w życiu może stać się rutyną. A rutyna sprawia, że to już człowieka nie inspiruje i nie rozwija. Czy rozważam jeszcze co czynię, kiedy sprawuję sakramenty, kiedy się modlę? Czy Bóg jest jeszcze przedmiotem mojej nadziei? Czy kiedyś będę chciał opuścić to co mam teraz, dla tego, co mam otrzymać?

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Kiedy czyta się Pismo Święte, człowiek zaczyna rozumieć, że początek i koniec, niebo i ziemia, życie i śmierć są tym, co spina w jedno naszą egzystencję. Dlatego tak ważny dla zrozumienia ziemi jest podbój kosmosu, bo tylko z większej perspektywy można pojąć sens fragmentu rzeczywistości. Dlatego tak ważny jest podbój nieba, bo tylko z perspektywy wieczności można pojąć to, co trzeba robić teraz. I to są właśnie najważniejsze zadania dla człowieka: podbój kosmosu i podbój nieba.

Królowa Polski a sens wiary chrześcijańskiej

Uroczystość Matki Bożej Królowej Polski jest dla niektórych wierzących najważniejszym świętem w Polsce. Tymczasem to nie przymierze Polski z Maryją daje sens wierze, lecz wiara chrześcijańska jest źródłem sensu dzisiejszej uroczystości. Prawdą jest, że w wymiarze narodowym nie zrozumie się istoty tej uroczystości bez historii narodu. Natomiast w wymiarze duchowym nie zrozumie się sensu narodowej uroczystości bez odniesienia do przymierza z Bogiem opisanego w Księdze Rodzaju i w Apokalipsie.

W Księdze Rodzaju, po grzechu pierworodnym zostaje ustanowiony znak nieprzyjaźni Niewiasty i Jej potomstwa z szatanem. Każdy kto się opowiada za potomstwem Niewiasty wyraża wolę powrotu do przymierza, każdy zaś, kto opowiada się za szatanem, odwraca się od przymierza.

Nowego sensu przymierzu nadają słowa z Apokalipsy: „Świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni”.  Co oznacza otwarcie świątyni? Należy je rozpatrywać w kontekście dwóch innych znaków: rozdarcia szaty arcykapłana w procesie Jezusa i rozdarcia zasłony w świątyni jerozolimskiej. Zgodnie z religijną tradycją w czasie procesu na znak bluźnierstwa dopuszczano rozdarcie szaty przez arcykapłana. Zrobił to arcykapłan w czasie procesu Jezusa – świadectwo Syna Bożego uznał za bluźnierstwo. Jako odpowiedź na ten znak następuje rozdarcie zasłony w świątyni – staje się to wyrazem odpowiedzi Boga na bluźnierstwo, jakim było skazanie Jezusa na śmierć. W Apokalipsie otwiera się świątynia i ukazuje się Arka Przymierza, która symbolizuje odrodzenie przymierza człowieka z Bogiem. Maryja staje się więc niewiastą z Księgi Rodzaju i z Apokalipsy. Staje się Matką Słowa, czyli zapowiedzianego potomstwa, które zniszczy głowę węża. Maryja rodzi Mężczyznę, który jest obrazem Ojca. Obraz ma podwójne znaczenie. Po pierwsze oddaje podobieństwo; po drugie, objawia wspólny charakter Boga i Mężczyzny zrodzonego z niewiasty. Tym charakterem, czyli znakiem rozpoznawczym jest bycie Słowem. Słowem, które zrodziło świat, Słowem, które wcieliło się w świecie i Słowem, które zbawia świat.

W momencie śmierci Jezusa Słowo objawia się na nowo. Maryi, Matce Słowa, ukazuje pierwszy owoc Słowa – Jana. Jan staje się przedłużeniem potomstwa Słowa. W ten sposób dla Maryi jest on w wierze nowym synem, Maryja zaś dla niego nową matką. Łączy ich Słowo Wcielone – ta, która rodzi, staje się Matką wszystkich zrodzonych przez Słowo; ten, który jest zrodzony ze Słowa jednocześnie rozpoznaje w Maryi Matkę rodzącą Słowo i Jego potomstwo.

Uroczystość Królowej Polski w wymiarze narodowym nie jest więc źródłem uroczystości wiary. Przeciwnie, bez odniesienia do fundamentalnego przymierza człowieka z Bogiem, uroczystość ta nie miałaby uzasadnienia. To nie z odrzucenia Słowa Maryja staje się Królową, ale z faktu przyjęcia Słowa jest Ona Królową, czyli zabezpieczeniem i pamięcią przymierza. W przeciwnym razie uczynimy z Maryi symbol naszej narodowej niewiary.

Verified by ExactMetrics
Verified by MonsterInsights