Tylko na pozór przypowieść o robotnikach ostatniej godziny jest opowiadaniem o sprawiedliwości, a jeśli nawet jest, i to w jakimś okrojonym sensie, to z pewnością nie o sprawiedliwości ludzkiej traktuje. Stawia raczej pytanie, czy sprawiedliwość i zazdrość są dla mnie tym samym. Trafnym kluczem do odkrycia sensu tej przypowieści są dwa słowa: miłość i zazdrość. A kontekstem zdanie: „Moje myśli nie są myślami waszymi”.
Wiele razy spotykam się z zarzutem, że przypowieść ta sankcjonuje niesprawiedliwość. Wielu z nas doświadczyło niedocenienia w pracy, nagradzania osób, które na to nie zasługują. Czyżby więc zdanie, że ze swoim można robić co się chce było prymitywną pochwałą żarłocznego kapitalizmu? Bynajmniej. Jednak cel przypowieści jest zawsze głębszy niż pierwszy pokład sensu, jaki udaje nam się odkryć.
Miłość i zapłata. Można postawić banalne pytanie, czy można w ogóle płacić za miłość? Nawet jeśli przyjmiemy tę tezę w jej najbardziej skrajnej formie, to usłyszymy, że przecież płaci się za usługę, za swoistą pracę, ponieważ nie można kupić miłości, tak jak nie można kupić człowieka. Płaci się zatem – i tu wszyscy jesteśmy zgodni – za coś co jest przedmiotowe, zewnętrzne dla człowieka. Ale powie ktoś, że przecież wszystko można wyliczyć i skalkulować. To postawmy pytanie, ile kosztuje noc z żoną? Przecież koszty wszystkiego można obliczyć. Ile kosztują posiłki, ile utrzymanie domu, inne atrakcje, czas. I pytając dalej, czego można za taką cenę oczekiwać? Powie ktoś, głupie pytania. Słusznie, bo odniesione do prawdziwej miłości brzmią dziwnie, ale już w sądzie faktury i paragony mogą się liczyć. Czego więc uczy ta przypowieść? Uczy czym jest prawdziwa miłość i czym jest zazdrość.
Miłość a Bóg. Co mnie z Nim łączy? Coś zewnętrznego, przedmiotowego, co można wyliczyć, i jeśli trzeba, wypomnieć czy też fakt, że niezależnie od ceny mogę być z Nim? Dlaczego w ogóle jestem z kimś? Czy dla czegoś po śmierci, kiedyś, w mglistej przyszłości, czy też dla każdej chwili spędzonej razem, gdzie nic innego się nie liczy? Dlaczego jestem z Bogiem, jaki jest cel i oczekiwania związane z moją relacją z Nim?
Sprawiedliwość a zazdrość. Sprawiedliwie jest wtedy, kiedy oddaje się człowiekowi, co mu się należy. Denar oznaczał utrzymanie, a właściwie danie możliwości przeżycia. Otrzymali go pierwsi i ostatni. Każdy otrzymał to, co mu się należało, by przeżyć. Przykład – starsze dziecko dostało nowy plecak, bo rozpoczął się nowy rok szkolny. Na o wiele młodsze wydało się w tym samym czasie kilkadziesiąt tysięcy na skomplikowaną operację, by mogło przeżyć. Czym zasłużyło, przecież starsze dziecko było dłużej z rodzicami, nabyło swoich praw. A jednak ta niesprawiedliwość jest sprawiedliwa i nie można jej zazdrościć czy wypomnieć.
Zazdrość towarzyszy ludziom różnych zawodów, niezależnie od obiektywnego prestiżu funkcji czy roli. Zazdroszczono uprzywilejowania przez Boga św. Janowi od Krzyża, św. Faustynie, poczętemu dziecku Ulmów, nawet Niepokalanie Poczętej. Lista niezasłużonych, a obdarowanych jest długa.
Warto więc na koniec zapytać o stosunek do tej przypowieści, gdyż właśnie w nim wyraża się moja odpowiedź na pytanie, jak rozumiem sprawiedliwość i miłość, czy Bóg mi wystarcza z samego faktu, że jest ze mną i czy nie żałuję tych dni, miesięcy i lat z Nim?