Chwila refleksji nad życiem – jeśli chcesz!

Chrześcijaństwo w swoim przepowiadaniu powinno mieć zawsze na względzie to, od czego rozpoczynał swoje nauczanie Jezus: Jeśli chcesz… W przeciwnym razie opowiadamy o drodze, na którą ktoś nie ma najmniejszej ochoty. Oczywiście czym innym jest prawo do wspomnienia o istnieniu takiej drogi, czym innym zaś próba zmuszenia człowieka siłą do kroczenia tą drogą. Prawo mówienia o niej mamy. Pozostaje więc – jeśli chcesz. W najprostszym schemacie tej drogi są dwa istotne elementy: człowiek wyszedł od Boga i do Boga wróci. Czas pomiędzy nazywamy drogą i nie jest dobrze, by na tej drodze człowiek był sam.

Oczywiście mamy lekarstwo na samotność w drodze. Żeby nie zapomnieć Boga od którego się wyszło, a który jest Miłością, przypomina o nim miłość. Ma ona różne odcienie. Ciekawą charakterystykę przedstawił Clive Staples Lewis w swojej książce „Cztery miłości”. Pierwsza to storge – przywiązanie do bliskich, wspólnota życia i doświadczenia, tu można wpisać również miłość do zwierząt. To taka szeroko pojęta miłość bliskich, np. w rodzinie. Druga to philia. Charakteryzuje się wspólnotą zainteresowań i wartości, pasji i celów. Najbliżej jej do tego, co rozumiemy przez przyjaźń. Trzeci rodzaj miłości to eros. Miłość fizyczna i emocjonalna, której towarzyszy pragnienie i pożądanie. Pożądanie samo w sobie nie jest czymś złym. Biblia mówi o zgubnym pożądaniu żony bliźniego swego, ponieważ jest to próba pożądania kogoś, za kogo nie chce się wziąć pełnej odpowiedzialności. I wreszcie czwarty rodzaj miłości – agape. Jest to miłość Boga do człowieka, która powinna znaleźć odzwierciedlenie w miłości człowieka do człowieka. Jest miłością bezwarunkową, bez względu na okoliczności. Zwieńczeniem – to już nie Lewis – jest miłość małżeńska, która musi zawierać wszystkie te elementy, oczywiście w różnym nasileniu w zależności od okoliczności życia.

Ciekawe w ewangeliach jest pytanie o list rozwodowy, jaki pozwolił wystawiać Mojżesz. Kiedy jednak próbujemy zrozumieć istotę listu rozwodowego, okazuje się, że nie miał on nic wspólnego ze sposobem na małżeńską nudę, był związany z wiarą. Tym co scalało naród i czyniło z niego jedność była właśnie wiara. I jeśli relacje ludzkie zawiązały się pomiędzy kimś, kto wierzy i osobą, dla której Bóg nie ma znaczenia, wtedy dla ratowania fundamentalnej jedności wiary można było taką osobę oddalić. Nie chodziło więc o cudzołóstwo jako takie, ale o to, że ktoś, kto cudzołoży nie bierze na serio Boga, zatem nie wierzy.

Jezus w takich sytuacjach opowiadał, że na początku tak nie było. Warto zauważyć różnicę pomiędzy biblijnym początkiem a naszym częstym rozumieniem początku jako punktu zerowego. Początek to fundamentalna zasada istnienia, punkt zerowy, to moment, od którego zaczyna się refleksję nad istnieniem. Wiemy dobrze, że punktem zerowym nie wytłumaczy się wszystkiego, czasem trzeba wrócić do początku.

Powróćmy do koncepcji chrześcijaństwa na życie. Początek – droga – powrót. Tylko to, co od Boga wyszło może do Niego wrócić. Można więc postawić pytanie o jakość relacji, ponieważ wszystko – dla wierzącego – co nie jest w nich z Boga nie ma przyszłości z Bogiem. Oczywiście w drodze można żyć w oparciu o zasady, które się wybierze. Wiara nabiera sensu nie w sporze czasowo rozumianych koncepcji życia, ale w kluczu początku i końca. Jeśli chcesz przyjąć taką właśnie drogę refleksji.

Czy można kochać nie pozwalając się kochać?

W Dziejach Apostolskich jest zdanie, które może prowokować bardzo różne interpretacje. Brzmi ono: Jak można odmówić chrztu świętego tym, na których zstąpił Duch Święty? Pierwsza z interpretacji jaka się nasuwa to spotykana od czasu do czasu odmowa chrztu dzieci, których rodzice nie spełniają podstawowych wymogów wiary. Wtedy należałoby tłumaczyć to zdanie na korzyść chrztu. Jeśli bowiem rodzice odczytują potrzebę chrztu dziecka, to czy nie jest to przejaw działania Ducha Świętego? Jest też inna interpretacja – chrzest jest związany z działaniem Ducha Świętego, jeśli jest tego potwierdzeniem. Oznacza to, że sakrament jest formą wyrażenia wiary, ale w Kościele, który jest powszechny i apostolski. Powszechny, czyli otwarty na różnorodność działań Ducha Świętego, ale jednocześnie apostolski, to znaczy, potwierdzający to działanie w Kościele, który ma określoną strukturę, widzialne ramy i zależność. Konsekwentnie rozeznanie duchowe nie jest niczym innym jak zestawieniem swojego rozumienia wiary z rozumieniem wiary, jakie jest udziałem Kościoła.

Łaski nie przyjmuje się na próżno. Ona prowadzi do odkrycia miłości i życia nią na co dzień. Miłość jest z Boga, nie z naśladowania, przypatrywania się, ale z Boga jako źródła miłości. Jak bez żywej relacji nie przeniesie się życia, bo najpierw trzeba je przyjąć, tak bez przyjęcia miłości nie można się nią dzielić. Kto więc twierdzi, że kocha, a nie zna Boga, nie kocha miłością Boga. Kto twierdzi, że zna Boga, a nie kocha, w rzeczywistości nie zna Boga. Miłość bez Boga jest swoiście bezbożna, zaś miłość bez przekazania jej człowiekowi jest nieludzka.

Problemów i pytań dotyczących miłości dopełnia Wieczernik. Padają tam słowa o przykazaniu miłości, z dopowiedzeniem: jak Ja was umiłowałem. I znowu, nie jest to oratorski czy moralizatorski zabieg, ale pokazanie, że miłować jak Bóg, to znaczy zrozumieć znaki poprzedzające: umycie nóg i nakarmienie Ciałem Chrystusa. Jeśli nie pozwala się Bogu umyć nóg, czyli oczyścić siebie, nie można kochać jak Bóg. Jeśli nie pozwoli się Bogu nakarmić nas sobą, nie można kochać jak Bóg. Bierz i jedz! Jak bardzo współbrzmi to ze stwierdzeniami codziennego życia: Tak jak będziesz się odżywiał, taki będziesz silny, czy też: Jesteśmy tym, co jemy. No właśnie, czy można nie jeść i mieć siłę, czy można nie pozwolić Bogu się karmić i kochać jak On? Czy można kochać nie pozwalając się kochać?

Miłość rozpoczyna się od sprawiedliwości

Sprawiedliwość musi być pierwsza, ponieważ łatwiej ją zdefiniować i określić. Dopiero nabudowana na niej miłość zaczyna być czymś realnym. Czym jest więc sprawiedliwość? Nie jest teorią, której można się nauczyć. To nie teoria sprawiedliwości sprawia, że ludzie są sprawiedliwi, ale to wyczuleni na istotę sprawiedliwości budują sprawiedliwość. Sprawiedliwość jest więc sposobem ułożenia relacji z Bogiem, z drugim człowiekiem i z sobą samym.

Ułożenie relacji z Bogiem. W Piśmie Świętym jest fragment, w którym ukazany jest uczony w Prawie, który pyta o to, co należy czynić, by osiągnąć życie wieczne. Nie byłoby nic dziwnego w tym pytaniu, gdyby o życie wieczne nie pytał nauczyciela. Widząc w Jezusie nauczyciela, i tylko nauczyciela, umieszcza to pytanie na poziomie ludzkich sporów i teorii. Nie chce wrócić do Boga. I nawet wtedy, gdy słyszy pytanie o to, co mówią Pisma, umie tylko powtórzyć, ale nie rozumie. Tymczasem, zrozumieć istotę sprawiedliwości, to wrócić do Boga.

Ułożenie relacji z bliźnim. Uczony nie pyta, kim jest bliźni, ale kto jest moim bliźnim? Moim, to znaczy kimś, kto nie podważa mnie, będącego w centrum. To ja go definiuję, a nie sytuacja życiowa – bliźni w potrzebie.

Ułożenie relacji z sobą samym. Trzeba kochać bliźniego jak siebie samego. Oznacza to, że nie można kochać ani mniej, ani więcej. Nie można kochać mniej, bo wtedy zawłaszczy się bliźniego. Nie można kochać więcej, bo wtedy kocha się fałszywie.

Nie ma więc ani teorii sprawiedliwości, ani teorii bliźniego. W czasach Jezusa istniały bojówki złożone z wyznawców Judy Galilejczyka, zwane sykariuszami. Próbowały one wprowadzić królestwo Boże siłą, czasem wręcz nieskrywaną przemocą. Niektórzy komentatorzy upatrują w człowieku pobitym i pozostawionym przy drodze właśnie ofiarę sykariuszy. Dlatego bał się kapłan i bał się lewita. Nie chcieli się narażać, pomagając człowiekowi przy drodze, ofierze sykariuszy. Pomógł tylko samarytanin, ponieważ był on daleki od tego typu sporów.

A dzisiaj? Czy nie mamy swoich sykariuszy, których boją się zwierzchnicy Kościoła? Walczący niby w słusznej sprawie, tylko po swojemu. Czasem z lęku przed nimi przeinacza się Ewangelię, by się nie narazić. I czasem tylko współczesny samarytanin, ktoś kto nie jest na bieżąco z aktualnymi sporami religijnymi, potrafi pomóc człowiekowi w potrzebie.

Trzeba się wyzwolić z lęku przed współczesnymi sykariuszami. Wrócić do Boga całym sercem – to znaczy odważyć się pojąć istotę sprawiedliwości bez oglądania się na frakcje. Wrócić do Boga całą duszą, by mieć odwagę czynić to, w co się wierzy.