Nasz Wielki Tydzień

Nasz Wielki Tydzień. Znam osoby, które wręcz boją się Wielkiego Tygodnia. Niektórzy nawet mają swoje ludzkie powody. Kojarzą święta, z czasem, w którym właśnie kogoś bliskiego zabrakło. Często takie wydarzenia opatrujemy stwierdzeniem: umarł na same święta. Nie lubimy, kiedy śmierć psuje nam święta. Chcielibyśmy przejść przez Wielki Tydzień bez niepotrzebnych zranień. Co więc oznacza, że Wielki Tydzień ma być właśnie naszym czasem?

Nie płaczcie nade Mną. Jezus chce nas wyprowadzić z myślenia, że to nam się ma coś złego przydarzyć. Chce nas wyprowadzić również z myślenia, że to Jemu coś złego ma się przydarzyć. On świadomie idzie na śmierć, ale nie po to, by nad nią płakać, ale by skorzystać z jej owoców. Bo jeśli nie skorzystamy, powinniśmy płakać nad sobą. Zatrzymać Jezusa przed Męką, to jak nie rozumieć własnego grzechu. Jeśli On nie umrze, co będzie ze mną? To dlatego, czekamy z wiarą na Jego śmierć, bo w niej jest nasze zmartwychwstanie.

Perspektywa pustego grobu. Wielki Tydzień prowadzi nie tylko do śmierci Jezusa, ale do Jego zmartwychwstania. Będzie ono wyrażone tajemnicą pustego grobu. Już nie będziemy szukać ciała z archeologami w jakimś kolejnym odkrytym grobie, bo to Ciało jest z nami w Eucharystii. Gdyby zostało w grobie, nasze życie zmierzałoby tylko do grobu. Jeżeli tajemnica Wielkiego Tygodnia kończyłaby się na fakcie śmierci Boga, nasze życie doszłoby też tylko do tego momentu – naszej własnej śmierci.

Nasz Wielki Tydzień. Kiedyś do jednego z dominikańskich klasztorów zaproszono Żydówkę, aby opowiedziała o tym, jak przeżywają paschę. To co urzekło wszystkich, to jej sposób opowiadania. „Kiedy wychodziliśmy z Egiptu, kiedy ścigały nas wojska faraona, kiedy Bóg uczynił cud naszego przejścia przez Morze Czerwone…”. Opowiadała o swojej wierze, jak o własnym życiu. Czy ja tak właśnie potrafię opowiadać o tym, w co wierzę? Czy to będzie mój Wielki Tydzień? Czy to będą moje święta Zmartwychwstania?

Najważniejsze zależy od nas?

Jeszcze ostatnie dni w pracy przecinane koniecznymi zajęciami przedświątecznymi w domu, jakieś rwane rekolekcje dla spóźnionych, szybka spowiedź i paczka dla biednych, bo w głowie kołacze triada Środy Popielcowej: post, jałmużna, modlitwa. Może tylko tę modlitwę jakoś najtrudniej ukonkretnić.

I to wszystko nazywa się Wielkim Tygodniem. Może dlatego, żeby zdążyć z zakupami i nie oczekiwać, że otworzą sklepy w niedzielę. Jest też inny powód, ale on trafi do naszej świadomości dopiero, gdy się trochę wyciszymy. Wielki, bo nie zależy od nas. Wspomniane powyżej elementy manewrów – nie tylko duchowych – wskazywałyby na coś przeciwnego. Tymczasem, kiedy wsłuchamy się w rytm biblijnych czytań tego tygodnia, okazuje się, że chodzi o „Mękę Pańską”, o „Paschę Pana”. Jeśli się tego nie zauważy, łatwo w tym tygodniu stać się „praktykującym – niewierzącym”. Bo ciągle nie będzie to czas na kontakt z Najważniejszym, lecz próba – po ludzku – zorganizowania ostatnich przedświątecznych dni. Oczywiście z odpowiednim naciskiem na to, że „pomimo braku czasu, tysiąca spraw, jednak…”.

Jedyny sposób na skorzystanie z tego tygodnia, to nie tyle podsumowanie swoich wyrzeczeń, cierpień i innych pomysłów wielkopostnych, ile raczej pytanie, czy już wiem, że jest to Pascha Pana? On będzie przechodził w te dni bardzo blisko moich spraw, wystarczy Go zauważyć i spróbować pójść za Nim. Ważne, by nasze propozycje na końcówkę Wielkiego Postu nie przysłoniły tego, co naprawdę wielkie.

Najważniejsze, by nie uwierzyć, że w te dni wszystko zależy od nas.

Wielki Piątek: Prawda

Wobec krzyża każdy człowiek, niezależnie od swojej osobistej świętości i zasług, musi uznać, że nie jest bez winy. Krzyż uczy najpełniejszej prawdy o mnie samym. Uczy pokory i jednocześnie domaga się deklaracji, czy te święta są dla mnie. A nie byłyby wtedy, gdybym uparcie wierzył w swoją nieskazitelność i sprawiedliwość.

Wobec krzyża nikt z nas nie jest bez winy. Prawda bolesna a jednocześnie niosąca nadzieję, gdyż wina została odkupiona. Wielki Piątek jest trudny jak prawda o życiu i krzepiący, bo prowadzi do poranka zmartwychwstania. Również do tych małych z martwych powstań. Jest nadzieją na codzienność i na wieczność.