Stary człowiek jest w każdym z nas

(refleksja w V Niedzielę Wielkiego Postu)

W tradycji interpretacji Pisma Świętego dom w Betanii (dom Marii, Marty i Łazarza) był często porównywany do duszy człowieka, a właściwie do różnych jej pokładów. Jest bowiem w każdym z nas trochę Marii (dać Bogu wszystko, nie licząc czasu i wysiłku), trochę Marty (być otwartym na człowieka, na ludzką biedę) i trochę Łazarza (zatroszczyć się o siebie, zaufać swoim planom, okopać się w tym, co stare i znane). Jest więc Maria – relacja do Boga, Marta – relacja do drugiego człowieka i Łazarz – relacja do samego siebie.

Specyfika tych postaci ujawnia się dopiero w sytuacji granicznej, jaką jest choroba a potem śmierć Łazarza. Najpierw Marta, potwierdza, że wierzy w Zmartwychwstanie, ale kiedyś. „Wiem, że kiedyś…”. Wywołana jakby do tablicy Maria też wyznaje wiarę: „Panie, gdybyś tu był…”. Gdyby Bóg był na czas, to by się to wszystko nie wydarzyło. Na końcu pojawia się Łazarz, który nie może już nic – jego życie się skończyło.

Dlaczego dom w Betanii przypomina duszę ludzką? Bo jest w niej Maria, gotowa wierzyć, gdy Bóg jest blisko, bo jest w niej Marta, która wierzy, że kiedyś…, jest też Łazarz, który do końca myślał o sobie.

Łazarz nie umarł, tylko śpi. Jednak umarł, ale z tego snu może obudzić go Bóg. Śmierć Łazarza jest śmiercią starego człowieka. A dla nas? To uśmiercenie naszych planów rozpisanych trochę obok Boga, bez liczenia się z drugim człowiekiem. Papież Franciszek wyraził to na placu św. Piotra, pustym placu: […] byliśmy niewzruszeni, myśląc, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie”.

To zły czas dla starego człowieka (oczywiście w duchowym sensie), bo jeśli w sobie nie umrze, reszta nie zmartwychwstanie.

Przez lata, słuchaliśmy jednego z fragmentów Ewangelii, w którym stawiano pytanie: „Czy Syn Człowieczy znajdzie na ziemi wiarę, gdy przyjdzie?”

Dzisiaj możemy je powtórzyć: Znajdzie?

Wiara jako droga i pragnienie

Pojęcie drogi było czymś bardzo aktualnym i wymownym w początkach chrześcijaństwa. Wróciło ono w encyklice papieża Franciszka o wierze. Obraz, do którego odwołuje się papież ukazuje wiarę jako drogę, a Franciszek podkreśla, że najważniejsza dla człowieka jest świadomość, że on na tej drodze jest, niezależnie od etapu. Posługując się tym obrazem można powiedzieć, że również nasza natura bierze udział w tej drodze.

Czy zatem łaska wymusza na naturze wiarę i narzuca jej rytm? Łaska bazuje na naturze, ale w sposób, o jakim pisał już św. Ambroży: „Nie wymaga się doskonałości od początku, ale od początku jest się na drodze do doskonałości”.

Jeśli więc we mnie łaska bierze poprawkę na naturę, to również ja na określonym etapie wiary muszę brać poprawkę na rytm wiary i natury drugiego człowieka, nawet u początku niewierzącego. Skoro bowiem wiara jest darem i łaską, to oznacza, że w punkcie wyjścia łaska bazuje na niewierze. Tak zaczynał każdy swoją drogę wiary – łaska dotknęła niewiary.

Pozostaje jeszcze pytanie /wyrzut: dlaczego niewierzący tak mało korzystają z łaski wiary? Moja wstępna odpowiedź jest dość oczywista. Bo wierzący też tak mało korzystają z łaski wiary. Łaska to nie constans, tylko droga. Jeśli zaś na tej drodze stoję w miejscu, to martwy punkt na drodze wiary można nazwać niewiarą.

Wiarę przedstawia się często jako cel. Skoro jednak cel jest odległy, często nie jest widoczny wprost. Wtedy ważne jest pragnienie wewnętrzne. Z takiego braku pragnienia rozliczali się uczniowie w drodze do Emaus, kiedy nie widzieli celu. „Czy serce nie pałało”? Gdzie było pragnienie, kiedy nie było oczywistości celu? Rodzi się z tego konieczność szacunku dla ludzkich pragnień, nawet jeszcze tych małych, niedoskonałych, odległych od celu. Bo pierwszy krok na drodze wiary robi się nie ze względu na cel, ale na pragnienie.

Dzisiaj obchodzimy niedzielę Słowa Bożego. To taki odpowiednik Bożego Ciała. Bo skoro w liturgii są dwa stoły, a mamy Boże Ciało, to ze względu na stół Eucharystii musi być również święto dla stołu Słowa. Wpisujemy zatem w kalendarz dwie uroczystości: Uroczystość Bożego Ciała i Uroczystość Bożego Słowa (III niedziela zwykła).

Przy tej okazji przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl. Tak dużo wiemy o komentarzach do Biblii Ojców Kościoła, bo ich przepowiadanie było przepełnione Słowem Bożym. Tacy byli też w historii Kościoła wielcy biskupi. Zacząłem więc wyszukiwać w Internecie listy pasterskie współczesnych biskupów. Będę z nich robił współczesne komentarze do Biblii.

Nie wiem tylko dlaczego, kiedy powiedziałem to głośno, wielu jakoś dziwnie na mnie patrzyło?

Bezpieczne schematy

Proponuję, abyśmy dzisiaj odpowiedzieli sobie na proste pytanie: Co jest nam bliższe – życie poza schematem czy życie w schemacie? Pytanie to stawiam nie bez powodu. Otóż w ostatnich tygodniach miałem okazję uczestniczyć w wielu egzaminach. Wniosek jaki się narzucał był następujący: dawniej studenta stresowały pytania spoza obszaru jego dyscypliny, dzisiaj stresują pytania wychodzące poza schemat.

Tak jest w życiu, ale czy nie podobnie dzieje się w wierze? Czy inteligencja nie sprowadza się do sprawnego myślenia w ramach schematu? Hans Urs von Balthasar napisał kiedyś, że zgorszenie w wierze polega na odrzucaniu z pobudek drugorzędnych tego, co powinno się przyjąć z pobudek pierwszorzędnych. Inaczej mówiąc, z powodu zachowania takiego czy innego przedstawiciela wiary (pobudki drugorzędne), odrzuca się to co stanowi istotę wiary (pobudki pierwszorzędne). Dzieje się tak zarówno w stosunku do człowieka (przecież ja go znam), jak również w stosunku do Boga (co mi Bóg może jeszcze powiedzieć).

W ten sposób dochodzimy do nowego rozumienia grzechu i łaski. Bo czy grzech nie jest schematem (znam), który zamyka na przebaczenie, spojrzenie inaczej na człowieka, Boga? I czy z kolei łaska (wiem, ile jeszcze muszę poznać, przemyśleć) nie jest nowym otwarciem, gdyż wyprowadza człowieka poza schemat?

Nie ma wierzących pierwszej i drugiej klasy. Ale można chyba mówić o ludziach budujących swoją wiarę na przesłankach pierwszorzędnych lub drugorzędnych. Czasami gorszymy się czyimś zachowaniem (drugorzędne), ale czy nie gorszymy bardziej rezygnując z tego co naprawdę wielkie (pierwszorzędne)?

Pomyślmy dzisiaj czy najbardziej niebezpieczne w naszym życiu nie są nasze bezpieczne schematy i czy nie dlatego tak bardzo się stresujemy, kiedy się nas ich pozbawia?