Genetyka wiary

Rodzina, tradycja, kontynuacja… Są to ważne elementy w drodze kształtowania postaw człowieka, również postawy wiary. Nie można jednak zapominać, że grzechy ojców nie przechodzą na synów, i podobnie, nie przechodzą też dobre uczynki. Precyzyjniej, wpływają, ale nie determinują, ani też automatycznie nie zabezpieczają na przyszłość.

Tak rodzi się nowe podejście do „genetyki wiary”. Najprostszym przykładem mogą być początki wiary na naszych ziemiach. Jak to się więc „genetycznie” zaczęło? Wratysław I był człowiekiem szerzącym z całych sił chrześcijaństwo w Czechach. Jego żoną była Drahomira. Miała ona jednak zgoła odmienny stosunek do chrześcijaństwa, do tego stopnia, że doprowadziła do uduszenia św. Ludmiły, genetycznej matki wiary Wratysława.

Wratysław i Drahomira mieli dwóch znanych synów: Bolesława i Wacława. Bolesław zwracający się ku pogaństwu, Wacław całym sercem oddany sprawie wiary (św. Wacław, męczennik). Za namową Drahomiry Bolesław zabija brata. Dla pełni obrazu, to właśnie Bolesław ma córkę, Dobrawę, żonę Mieszka I.

Co z tego wynika? Ano wynika tyle, że genetyka ani nie determinuje, ani nie zwalnia od starań. Ta zagmatwana historia uczy jednego: za osobistą postawę pierwszym odpowiedzialnym jestem ja sam.

Przewaga astronoma i politologa nad politykiem i teologiem

Bywają sytuacje, w których profesje pozornie najbardziej zbliżone do spraw wiary okazują się nie do końca im bliskie. Jednym z przykładów jest królestwo niebieskie. Astronom powiedziałby, że skoro niebieskie, to nie na ziemi. Politolog, że skoro wieczne i nie ulegnie zagładzie, to nie chodzi o żaden z systemów politycznych. Czasem tylko politykowi i teologowi przychodzi do głowy pomysł zbudowania królestwa niebieskiego na ziemi.

Argumenty przeciw:

– po pierwsze, sens jest najlepszym przykładem, że takiego królestwa nie zbuduje się na ziemi. Czy może coś jednocześnie mieć i nie mieć sensu? Może. Takich sytuacji możemy odnaleźć sporo w naszym życiu. Co sprawiło, że te bez sensu, sensu nabrały? Czas i szersza perspektywa. A gdyby tak jeszcze poszerzyć perspektywę? Wtedy sens czy bezsens byłyby odkrywane prawie bez błędu. Wniosek: to nie z perspektywy ziemskiej nadaje się sens niebieskiej, lecz odwrotnie.

– po drugie, królestwo niebieskie jest królestwem prawdy. Nie tylko pomyślanej, ale przeżywanej. Kłamca może mieć idealną teorię prawdy. Człowiek potrzebujący terapii może mieć idealną teorię braku jej potrzeby. Mechanizmy obronne dzielą się na te co do ziemi i co do nieba. Ale i w jednej i w drugiej perspektywie zwodzą.

– po trzecie, królestwo niebieskie jest królestwem odpowiedzialności. Oznacza to, że procedury nie wystarczą. Sąd Piłata był proceduralnie bez zarzutu. Szczytem było ubiczowanie tego, w którym nie znalazł żadnej winy. Dzisiaj zapewne Piłat założyłby jakieś liczące się medium.

– wreszcie, królestwo niebieskie nie jest stąd. Jeśli człowiek nie może tego zrozumieć, oznacza to, że jeszcze za bardzo jest stąd. Zgodnie z zasadą, że droga jest odcinkiem pomiędzy punktem A a punktem B, jeśli jest się ciągle bliżej punktu A, to jest się tym samym ciągle jeszcze daleko od punktu B.

Jak skutecznie uciekać przed teraźniejszością?

Każdy z nas słyszał wielokrotnie stwierdzenie: „W owym czasie…”. Ów czas mógł dotyczyć przeszłości, ale równie dobrze może odnosić się do przyszłości. Co je łączy? Zdolność fabularyzowania, podkolorowania szczegółów. Opowiadana przeszłość zaczyna nabierać sensu, a my sami zaczynamy wierzyć, że tak właśnie myśleliśmy „w owym dniu”.

Wystarczy jednak zrobić prosty eksperyment i postawić pytanie: Co czułem owego dnia, kiedy dowiedziałem się o chorobie czy uczestniczyłem w kolizji drogowej? Wielu odpowie: Miałem przeczucie. To przeprowadźmy eksperyment dalej. Co stanie się dzisiaj? Jakie masz przeczucie? Zapisz, zaklej kopertę, by nie fabularyzować wieczorem. Trudne?

W ten właśnie sposób uciekamy przed teraźniejszością udając, że przeszłość rozumiemy lepiej, a do przyszłości umiemy się przygotować. Czy przekonujący byłby lek przeciwbólowy, który działa od jutra? To dlaczego moment decyzji istotnych dla mnie ma czekać do jutra?

Z ekologią jest trochę jak z religią – jest nieskuteczna. Walczymy ze smogiem, ale w ten sposób, że raz na jakiś czas wyjeżdżamy z miasta, by pooddychać. A potem trujemy dalej – siebie i innych. Walczymy o przyszłość pokoleń, potępiamy postęp przeszłości. A co zrobiliśmy w teraźniejszości?

Może więc od jutra zapiszę się do jeszcze jednej wspólnoty religijne albo do jakiegoś ruchu ekologicznego… Wtedy już na nic nie będę miał czasu. I jakiej prawdziwości i siły przekonania nabiorą słowa: „Teraz” nie mam czasu!

Oto kilka sposobów na ucieczkę od teraźniejszości.

Verified by ExactMetrics