Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę? Odpowiedź zależy od tego, jak rozumiemy wiarę. Wiara jest bowiem jednocześnie i walką i modlitwą, czynem i kontemplacją. Konkwista nauczyła nas tego, że zbyt daleko idący podział ról nie przysłużył się wierze. Jedni modlili się o pomyślność wypraw, drudzy walczyli w imię wiary, a jeszcze inni modlili się za ofiary konkwisty. Ważne jest „i”. Walka i modlitwa. Wiara niewątpliwie jest walką, gdyż tylko głosząc można wytrwać w tym, co się głosi. Wiara jest też modlitwą, ale nie nastawioną na efekt, tylko na trwanie. Nie jest modlitwą „pragmatyka”, który albo rezygnuje, gdy natychmiast nie jest wysłuchany, albo ubezpiecza się gdzie indziej, jakby obok wiary. Różnica pomiędzy prawdziwą modlitwą a modlitwą pragmatyka jest taka jak pomiędzy rozmową a komunikacją. W komunikacji liczy się jasno postawiony cel, efekt i skuteczność. W rozmowie chodzi po prostu o bycie razem.
Wiara nie jest genetyczna. Nie można jej przekazać, ponieważ jest darem nadprzyrodzonym. Można tylko do niej wychować. Wychować, by człowiek chciał szukać, gdyż wiara nie jest apofatyczna, Bóg jest i jest poznawalny. Wychować, by człowiek chciał zgłębiać, gdyż zgłębiać to rozumieć, a tylko rozumiane buduje pamięć. Wychować, by człowiek chciał nią żyć, a nie tylko niewolniczo wierzyć.
Światło wiary. Są dwa rodzaje światła. Jedno jest światłem przeszłości i tradycji. Przez analogię próbuje się kreślić drogę na przyszłość. Drugie światło przychodzi z góry, to jest właśnie światło wiary. Różnica pomiędzy nimi jest taka, jak różnica pomiędzy światłem latarki a światłem gwiazd. Jedno uczy niepewnie stąpać po ziemi, drugie zachować odniesienie i wskazać kierunek. Bóg jest „światłem ze światłości”. A skąd płynie moje światło? Co oświeca? Czy potrzebuję go bardziej na oświecenie codzienności, czy wskazanie kierunku na przyszłość? Dopiero teraz można raz jeszcze postawić podstawowe pytanie: Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? To zależy, jakiego światła szukam.
