Ułatwienia dostępu

Potrzebujemy pokoju… serca

Potrzebujemy pokoju. W zapowiedziach mesjańskich Starego Testamentu pragnienie i jednocześnie obietnica pokoju były elementem konstytutywnym życia człowieka wierzącego. Na poziomie pragnienia jest to czas najwspanialszy. Czekanie z nadzieją. I nawet jeśli trzeba jeszcze znosić jakieś udręki, to i tak świadomość obietnicy pozwala przetrwać i w nadziei spełnienia czekać. To jak czekanie na urlop jako czas, w którym wreszcie odpoczniemy, nadrobimy zaległości, zajmiemy się tym, na co dotychczas czasu nie było. Czas wspaniały, aż do momenty, gdy urlop przyjdzie. Potem będzie znowu niespełnienie, zderzenie z rzeczywistością i żal, że nie zrobiło się wszystkiego. W wierze jesteśmy już na etapie, gdzie nie czekamy na Mesjasza, ponieważ już przyszedł. A pokoju ciągle nie mamy, zwłaszcza pokoju serca.

Nie ma pokoju bez sprawiedliwości. Wracam często myślą do proroczych słów Jana Pawła II: Nie ma pokoju bez sprawiedliwości, nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia. Nie ma pokoju bez sprawiedliwości, ponieważ sprawiedliwość to nazwanie pewnych rzeczy po imieniu. Nie można oczekiwać pokoju, czyniąc niesprawiedliwość i jednocześnie wierząc, że ktoś się to tego przyzwyczai, wcześniej czy później zaakceptuje niesprawiedliwość i wtedy będzie pokój. Nie zbuduje się pokoju bez nazwania krzywd.

Nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia. Sprawiedliwość nie jest jednak czymś prostym czy symetrycznym. Nie da się ustalić po jednej stronie spisu krzywd, a po drugiej sposobów ich naprawienia. Nie osiągnie się tego, ponieważ w wymiarze międzypokoleniowym, kto inny zawinił, kto inny ucierpiał i jeszcze kto inny domaga się sprawiedliwości. Wtedy człowiek zaczyna rozumieć, że ostatnim słowem sprawiedliwości jest przebaczenie. Jest ono zatrzymaniem części zła na sobie, czyli ewangelicznym wzięciem krzyża. Ale dopiero wtedy jest szansa na pokój. W najbliższych dniach będziemy obchodzić kolejną rocznicę Rzezi Wołyńskiej. Jest to przykład niesprawiedliwości między narodami. Rodzi to dwa pytania. Pierwsze: Czy można osiągnąć pokój nie nazywając krzywd? I drugie: Czy kiedy nazwie się krzywdy, osiągnie się pokój bez przebaczenia?

Tak właśnie buduje się pokój serca. Trzeba tylko zastąpić symetrię krzywda– odpłata, asymetrią miłosierdzia i przebaczenia.

Przebaczenie kryterium autentyczności wiary

Przebaczenie jako obojętność. W wielu systemach filozoficznych przebaczenie jest istotnym elementem pracy nad sobą. Żeby je osiągnąć próbuje się różnych metod: zobojętnienia na doznawane krzywdy, nieprzejmowania się drobnymi przykrościami, tolerowania tych, którzy nam źle czynią. Przebaczamy, to znaczy nie odpłacamy tym samym, bo jesteśmy mądrzejsi, lepsi, dojrzalsi. W istocie jednak przebaczamy, bo obojętniejemy na świat wokół nas. To co robisz mnie nie dotknie, nie sprowokujesz mnie do postąpienia tak samo, jestem ponad to, czego od ciebie doświadczam. W praktyce jest to jednak neutralizacja krzywd, mechanizm bronienia się przed zranieniem. Dzisiejsza niedziela zachęca jednak do czegoś innego: z jednej strony do odczuwania całego ciężaru zła doświadczonego, z drugiej zaś przeniesienia go na wyższy niż odwet poziom. W ten sposób przebaczenie staje się kryterium autentyczności wiary.

Saul i Dawid. Dwie dobrze znane postaci biblijne. Obie wybrane przez Boga, obie obdarowane konkretnym powołaniem życiowym. Saul zaczyna jednak żyć tak, jak gdyby nigdy nie dotknęła go łaska. Zalękniony, zazdrosny, doszukujący się podstępu i ostatecznie mściwy. Dawid, mający wszelkie prawo do poczucia bycia ofiarą, po ludzku mający prawo do odpowiedzi na doznane krzywdy, a jednak dotknięty łaską, to znaczy świadomością, że odpłata za zło nie należy do człowieka. Można więc postawić pytanie do kogo mi bliżej? Do Saula, który z lęku potrafi usprawiedliwić każdy zły czyn, czy do Dawida, który nie odpłacając wystawia się na kolejne zło, ale wiara w moc Boga przesądza o zawieszeniu odpłaty.

Czym jest przebaczenie? Fryderyk Nietzsche powiedziałby, że jest to cnota ludzi słabych. Czy to oznacza jednak słabość, czy przeciwnie, odwagę i poczucie wyzwolenia? Kiedy dotyka mnie zło, z punktu widzenia wyłącznie ludzkiej sprawiedliwości nie muszę przebaczać. Nie muszę być po ludzku słaby. Ale czy nie istnieje inna siła niż ta, która jest zdolnością człowieka do odpłaty i rewanżu? A może przebaczenie jest tą właśnie wewnętrzną siłą, która nie jest zgodą na zło, tylko świadomością, że odpowiedź złem na zło jest drogą donikąd? Może jest właśnie siłą, która pozwala wierzyć, że Bóg jest zawsze większy, że nie pozostawi zła bez odpowiedzi, ale zrobi to w taki sposób, by zło zatrzymać, a nie pomnażać jego skutki, szukając sprawiedliwości. Jest więc przebaczenie aktem odwagi, ale jednocześnie aktem wyzwolenia. Odpłacając po ludzku zawsze pozostanę z pytaniem, czy moja reakcja nie była zbyt mocna albo zbyt słaba, nie znam też wszystkich intencji moich nieprzyjaciół. Odpłata nie jest więc sprawiedliwa, bo nie wiem do końca co znaczy oddać każdemu, co mu się należy.

Nowe stworzenie. Zestawienie Saula z Dawidem jest figurą innego zestawienia: Adam – Chrystus. Adam jest figurą nieustannego powrotu do stworzenia z prochu ziemi, do liczenia uczynków, planowania proporcjonalnej odpłaty. Chrystus jest przykładem nowego stworzenia, które uświadamia nam, że w punkcie wyjścia nie było tylko prochem, ale też tchnieniem, ożywczym tchnieniem Boga. To jakby powrót do stworzenia, ale na nowo, by odzyskać przynależność do ziemi i do nieba w zintegrowanej egzystencji.

Złota Reguła. Czym jest więc przebaczenie? Nie jest wyłącznie tolerancją, nieprzyjaciel jest w tym dla mnie ważny. Nie pochwalam zła wyrządzonego, ale daję szansę, chcąc dobra nawet dla niego. W akcie przebaczenia nieprzyjaciel nie jest mi obojętny. Ewangelia przypomina coś, co pozornie wydaje się, że mogłoby zastąpić przebaczenie – to Złota Reguła. Jak chcecie, aby ludzie wam czynili, podobnie i wy im czyńcie. Ma ona jednak słabe strony. Jest subiektywna, wiem, czego chciałbym od innych i to im daję. Punktem odniesienia jestem w niej ja – jak byście chcieli, żeby wam czynili. A może drugi człowiek ma inne potrzeby, inne oczekiwania? W Złotej Regule nie daję niczego ponad to, czego sam potrzebuję, nie tworzę dobra po prostu, ale wyłącznie dobro użyteczne dla mnie, z przekonaniem, że dla mnie oznacza dla wszystkich. Reguła nie zakłada też żadnej obiektywnej skali wartości, cenne jest to co sam cenię.

Przebaczenie a wiara. Znajdujemy jednak dopowiedzenie do Złotej Reguły – miłosierdzie. Bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz jest miłosierny. To znaczy bądźcie sprawiedliwi (wobec innych) jak Bóg jest sprawiedliwy (wobec was). Pytanie o przebaczenie jest więc w istocie pytaniem o autentyczność mojej wiary. Czy oddaję sąd Bogu, czy wierzę, że Bóg rozstrzygnie najbardziej sprawiedliwie? Dlaczego nie umiem przebaczać? Może dlatego, że nie umiem zaufać Bogu, nie wierzę w Jego sprawiedliwość, nie wierzę, iż doczekam odpłaty. A może „nie przebaczam”, oznacza po prostu: nie wierzę! A przecież chcę być bezpieczny. W ten sposób staję się sprawiedliwy po ludzku i do zła doświadczanego dokładam zło odpłacane, nazywając to „złotą regułą” na życie.

Nie ma dobrego czasu na przebaczenie i nawrócenie

Jeszcze 40 dni, jeszcze ten rok, jeszcze kilka dni. Tak człowiek planuje swoje nawrócenie. Tymczasem nie ma dobrego czasu na przebaczenie i nawrócenie. Kiedyś przeczytałem trafne zdanie próbujące zdefiniować piekło. Brzmiało ono mniej więcej tak: skazać się na piekło, to nie prosić Boga o czas na nawrócenie, ale prosić o wieczność. Wszystko więc dzieje się w czasie, a czas jest krótki.

W Modlitwie Pańskiej wypowiadamy słowa o odpuszczeniu nam win jako i my odpuszczamy. I tu jawi się drugi problem – niekonsekwencji w rozumieniu przebaczenia. Dla siebie oczekujemy go w każdym czasie, dla innych czas ma być krótki. Nie umiemy przebaczać, nie umiał tego również Jonasz. Zamiast przyczynić się do nawrócenia innych i doprowadzenia ich do prośby do Boga o przebaczenie, wolał uciekać od problemu. Nie chcemy łaski dla innych, lecz sądu. Natomiast w odniesieniu do siebie nie chcemy sądu, lecz łaski. Budujemy dziwne konstrukty wiary polegające na tym, że jeżeli Bóg ma przebaczyć nam i naszym wrogom, to nasza wiara się nie opłaca.

Czas jest krótki, zbyt krótki, by pozwolić na zniewolenie się brakiem przebaczenia. Pozostaje jeszcze problem łaski i nawrócenia w ich czasowym kontekście. Czasem wydaje się nam, że to nawrócenie (nasze dzieło) zrodzi łaskę (dzieło Boga). W rzeczywistości to łaska musi prowadzić do nawrócenia, by nie było ono wyłącznie naszym dziełem. Trzeba dać się powołać do różnych rzeczy, w tym do nawrócenia. A dać się powołać to przestać liczyć powołanie w czasie, a zacząć liczyć je w wieczności. To wybrać taki moment, w którym nasze nierozwiązane sprawy w czasie powierza się Temu, który jest ponad czasem. Czy więc jeszcze 40 dni? A może to już ten czas, by przebaczyć sobie, przebaczyć innym i uwierzyć, że również nam Bóg przebaczył.