Przewrotność stawianych pytań

Pytania często są ważniejsze od odpowiedzi. Gdyby prześledzić rozwój nauk, trzeba by przyznać, że historia nauki to nie historia dawanych odpowiedzi, lecz stawianych pytań. Na czym w takim razie polega przewrotność stawianych pytań? Pytania przewrotne to takie, którr nie służą niczemu poza dzieleniem ludzi. Są to tzw. niewinne pytania, które stawia się niby w trosce o życie społeczne i o człowieka.

Ewangelia wpisuje się w nasz czas – powyborczy, jeszcze bardzo emocjonalny. Mówi o autonomii dwóch porządków – porządku cezara i porządku Boga. Czy wolno płacić podatek cezarowi? A gdyby zapytać: Czy cezar może ingerować w porządek świątynny? Zbliżamy się do tego, co jest sednem odpowiedzi na tak postawione pytania: autonomia czy separacja? A autonomii człowiek oddaje to, co autonomicznie należy się Bogu i cezarowi. W separacji wybiera: Bóg czy cezar. Możliwa do przewidzenia konsekwencja jest prosta – albo Bogu daję również to, co należy do cezara, albo cezarowi również to, co należy do Boga. To nie autonomia porządków dzieli ludzi. Dzieli separacja.

Obraz. Czyj jest? Dobre pytanie w kontekście denara, ale też dobre pytanie w kontekście człowieka. W autonomii Kościół nie może zakazać człowiekowi płacenia podatków, a państwo datków na tacę. Brak poszanowania autonomii rodzi albo państwo fanatycznie religijne, albo fanatycznie ateistyczne. Państwo nie ma natury. Naturę ma człowiek. Państwo ma zaś obowiązek służyć zabezpieczeniu dwóch obszarów autonomii człowieka.

Prawa człowieka. Na nie godzimy się wszyscy. Czasem tylko zapominamy, że koncepcja państwa ateistycznego nie zabezpieczy tych praw. Państwa skrajnie ateistyczne czy skrajnie fundamentalistyczne zaczynają od łamania praw człowieka. Przypomnijmy cechy tych praw. Są przyrodzone, to znaczy, że należą się człowiekowi z faktu bycia człowiekiem. Są niezbywalne, nawet podmiot nie może się ich zrzec. Są też nienaruszalne i naturalne. Pierwsze oznacza, że władza nie może ich dowolnie regulować, drugie, że nie zależą od potwierdzenia przez władzę. Stąd głosowanie nad treścią istotną praw człowieka nie miałoby sensu i mocy.

Jest pieśń, która towarzyszy naszej historii od wielu dziesięcioleci. Została napisana pierwotnie na cześć cara Aleksandra I. Potem zmieniała swój wydźwięk i słowa w czasie powstań, po odzyskaniu niepodległości dopisano radość z wolności, w czasach komunizmu zaczęto na nowo prosić o wolność. Tydzień temu ukazał się ciekawy mem, który dobrze oddaje współczesne napięcie pomiędzy autonomią a separacją. Niech on będzie próbą zbudowania nowego zakończenia tej pieśni, zakończenia na nasze czasy. „Przed Twe oblicze zanosim błaganie, mamy już wolność, daj nam rozum, Panie”.   

Najtrudniejsze są rzeczy proste

Dzisiejsze pierwsze czytanie rozpoczyna się słowami: „Raduj się wielce Córo Syjonu. Oto twój Król nadchodzi”. Słowa te były skierowane do narodu, który żył pod okupacją. Miał niejedno doświadczenie wjazdu króla okupanta. Potężnego, zasiadającego na koniu, ówczesnym symbolu potęgi, a czasem nawet przemocy. Taki wjazd króla trudno było kojarzyć z radością. Ale ma przybyć inny król, siedzący na osiołku. Zwierzę niepozorne, symbol łagodnej i spokojnej siły. Zwierzę kojarzone z dźwiganiem cudzych ciężarów. Oznacza to, że król, który nadchodzi zdejmie ciężar z ludzi i sam weźmie go na siebie. Tak właśnie zaczyna się prorocka zapowiedź radości dla narodu. W tym momencie sprawdzają się jednak słowa, że najtrudniejsze są rzeczy proste.

Podobne słowa powinny towarzyszyć postawie człowieka wierzącego. Oto jest dzień Pański, dzień radości i chwały. Ale czy ja potrafię tak właśnie cieszyć się wiarą? Czym ona jest dla mnie? Dniem Pańskim czy dniem wyrzeczenia? Przecież mógłbym dzisiaj pospać, posprzątać, poczytać… W życiu każdego z nas są rzeczy łatwe i trudne. Ale czy to jest obiektywny podział czy subiektywne odczucie? Co jest dla mnie łatwe i dlaczego? Co z kolei jest trudne i dlaczego? Znam osoby, które dla rozrywki rozwiązują zadania matematyczne. Im trudniejsze, tym większą mają przyjemność. I znam osoby, dla których nawet najprostsze zadania są udręką. Przykład. Kilka dni temu w Internecie pojawiło się zadanie matematyczne: 2x+6=10. W krótkim czasie zyskało 69 milionów wyświetleń. Sporo komentarzy, część osób wchodziła co pewien czas na to zadanie, by zobaczyć kto i jak je rozwiązał. Zanim dopadł mnie zalew pytań i komentarzy spojrzałem na zadanie i nie świadomy złożoności problemu bardzo szybko je rozwiązałem. Po chwili jednak zacząłem szukać teoretycznego uzasadnienia mojego rozwiązania. I zacząłem mieć problem.

Wysławiam Cię Ojcze…, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi. W Credo są bardzo piękne słowa na temat sposobu poznania Boga: „Bóg z Boga”. Jakże mocno współgrają ze słowami z dzisiejszej Ewangelii: „Nikt nie zna Ojca tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić”. To jest właśnie to jarzmo poznania, które może być trudne i łatwe. Ujarzmić rozum, to znaczy ukierunkować na najważniejsze, czyli na proste. A proste jest to, że skoro Ojca zna tylko Syn, trzeba Synowi zaufać. Potrafimy zestawiać coraz to nowe pytania i odpowiedzi na temat wiary. Jak trudno jednak odpowiedzieć na pytanie: Czym jest dla mnie wiara? Jest to trudne, jak długo nie chcę, aby było proste, pokornie proste. Jak długo chcę prostotę tej odpowiedzi zawłaszczyć.

O przyjmowaniu, wyjaśnianiu i rozumieniu

W codziennych sprawach raczej ta zasada nie funkcjonuje. Przyjmujemy to, co byliśmy w stanie zrozumieć, a miarą rozumienia jest zdolność wyjaśnienia drugiemu człowiekowi. Kiedyś miałem taki właśnie zwyczaj przygotowywania się do sesji. Nigdy nie pozostawałem na tym, co przeczytałem, więc logicznie wiem. Sprawdzianem mojej wiedzy było powiedzenie o tym drugiemu człowiekowi. Dlatego chętnie uczyłem się z innymi, często tłumacząc to, czego uczyliśmy się wspólnie.

Z wiarą jest odwrotnie – w punkcie wyjścia nie rozumie się większości rzeczy, w które się wierzy. Rozpoczyna się od przyjęcia, potem człowiek stara się wyjaśniać innym to, co przyjął. I dopiero kiedy umie wyjaśnić, zaczyna sam rozumieć. Św. Tomasz w zdolności rozumienia daru widział podobieństwo człowieka do Boga. I właśnie tą zdolnością człowiek różni się od innych istot. Otrzymał życie biologiczne, którego w punkcie wyjścia nie rozumie. Ale z czasem zaczyna się odróżniać od zwierząt swoją zdolnością do poznania i rozumienia daru.

Czym jest więc wiara? Jest przyjęciem daru. A potem wiara szuka rozumienia. Gdybyśmy chcieli rozpoczynać w wierze od rozumienia nie przyjęlibyśmy żadnego daru. Większość osób z mojego pokolenia przyjęła po raz pierwszy komunię św. w wieku 8-9 lat. I czy z tego wynika, że przez prawie 50 lat od tamtego momentu rozumiem już wszystko z Eucharystii? Rozumiem zapewne więcej niż na początku, ale czy wszystko? A jednak przyjmuję. Podobnie jak życie, którym cieszę się od początku, a czy je rozumiem? Trójca Święta uczy, że wszystko jest darem wzajemnie ze sobą powiązanym. Nie ma więc sprzeczności pomiędzy wiarą, rozumieniem i wyjaśnianiem. Nie ma sprzeczności pomiędzy Ojcem, Synem i Duchem Świętym.

Ojciec daje, Syn przez wcielenie sprawia, że mogę ten dar zobaczyć, a Duch Święty wyjaśnia jego sens. Przyjąć Trójcę Świętą oznacza przyjąć Ojca, który jest wszechmocny i wszechwiedzący. Nie muszę opowiadać swojego życia, nie muszę się też martwić, czy Bóg sobie z nim poradzi. Przyjąć Syna, to przyjąć sposób w jaki Bóg do mnie mówi. Słowo staje się konkretem. Przyjąć Ducha Świętego, ponieważ w darze zaproszenia w życie Trójcy Świętej jest objawiony język w jakim rodzi się pierwszy dar dla wierzących – Duch Święty. Jednocześnie to On dekoduje każdy dar pochodzący od Ojca i Syna.

Bóg Trójcy nie jest Bogiem samotnym. To oznacza, że chrześcijanin nie rozpakowuje swojego daru w samotności i dla siebie. Eucharystia nie jest pokarmem jedzonym po kryjomu. Jest darem do podzielenia się z innymi. Trójca Święta nie potrzebowała człowieka do bycia w pełni szczęśliwą. Ale jest miłością, więc z natury jest otwarta. Podobnie wiara człowieka na wzór Trójcy pozwala zrozumieć, że „każdy” jest adresatem daru, a kryterium zbawienia jest uwierzenie, wiara zaś – jak już wiemy – jest przyjęciem daru. I nie ma sensu przejmować się tym, czy wszystko rozumiem z tego co w wierze przyjąłem. Na zrozumienie mam całą wieczność.