Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Znamy bardzo dobrze odpowiedź Piotra na pytanie, za kogo tłumy uważają Jezusa. Generalnie dobrze opanowaliśmy biblijne odpowiedzi na trudne pytania, by nie mieć potrzeby porzucania gładkich odpowiedzi. W ten sposób albo nie mamy problemów z wiarą – nie mam problemów z tym, co nie jest dla mnie ważne, albo jeśli zaczynamy je mieć – porzucamy wiarę. Mamy więc łatwe odpowiedzi na pogodę i zupełną bezradność na niepogodę w sprawach wiary. Warto więc pójść dzisiaj inną drogą – nie drogą odpowiedzi, które niewiele znaczą i których nie rozumiem, ale drogą odpowiedzi na pytania o życie – na takie pytania odpowiadać umiem. Zróbmy to w kilku etapach.
Etap I – nawrócenie. Najbardziej zużyty termin teologiczny. Częściej oznacza zatracenie wszelkiej perspektywy i przypomina raczej grę w berka (zależy kto mnie zakręci), niż prawdziwą zmianę perspektywy w życiu. Biała szata na I komunię, biała suknia na ślub, biała alba na święcenia – tylko, że one wszystkiego nie przykryją.
Etap II – zgrać duszę i ciało. Nie musimy siebie przekonywać jak bardzo jesteśmy pogrążeni w sprawach ciała. Nie chodzi o wymiar negatywny cielesności. Przez ciało rozumiem doczesność. Jak mało w nas tego co duchowe. Zdecydowanie za dużo świadectwa, za dużo szkół świadectwa, a za mało doświadczenia wiary. Czasem wręcz to świadectwo przeradza się w fałszywe świadectwo. Jednym z elementów tego świadectwa jest krzyż. Czasem opowiadamy o nim tak, jak byśmy chcieli, by wszystkie krzyże nas dopadły – jednak przez fakt wymyślania krzyża nie przyspiesza się dojrzewania w wierze. Innym razem unikamy krzyża, by w ogóle nie dojrzewać.
Etap III – Za kogo uważam Mesjasza? Odpowiedź nie jest ani prosta, ani łatwa. Zależy od wielu czynników, a od dwóch najczęściej. Odpowiedź zależy od tego, kto pyta i ile odpowiedź może mnie kosztować.
Etap IV – opowiadam, chociaż nie rozumiem, co mówię. Zdanie zapożyczone od św. Piotra, które czasem w życiu staje się nic nie znaczącym sloganem. „Ty jesteś…”. Ty, czyli kto? Jakie mam osobiste doświadczenie Boga? „Ty jesteś Mesjasz”. Doprawdy? Wyczekiwany, zapowiadany? Kto jest moim mesjaszem, o kogo się spieram, w kim pokładam nadzieję? Przypomnijmy sobie nasz „małpi rozum” w czasie ostatnich wyborów. „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga…”. To nie jest idea, ani tym bardziej przenośnia. Syn Boga, czyli Ten, od którego wszystko w moim życiu zależy. To naprawdę moje zdanie? „Syn Boga żywego”. Obecnego, uznanego, liczącego się… Bóg żywy w moim życiu…
Etap V – ukonkretnienie odpowiedzi. Pora więc na powrót z płaszczyzny wielkiej teologii na praktyczną stronę życia. Zaczynamy więc definiować Mesjasza po ludzku. Definicja przez cele – co wspólnego ma Bóg z moimi celami? Definicja przez plany – plany na niedzielę, na wakacje. Zmieniam godzinę wyjazdu, zwiedzania, czy raczej zmieniam godzinę mszy św. A kiedy nie mam czasu na jedno i drugie…? Definicja przez wartości – nazwijmy wartości w naszym życiu, z którymi Mesjasz wygrywa i te, z którymi przegrywa. Definicja przez wydatki – ile wydaję na troskę o ciało i życie doczesne, ile na troskę o życie duchowe? Kiedy ostatnio zamówiłem mszę św., kiedy ostatnio kupiłem dobrą, religijną książkę? Definicja przez inwestycje w przyszłość – inwestycja w mieszkanie dla siebie i dzieci, inwestycja w mieszkanie w Hiszpanii na wypadek wojny, a inwestycja w mieszkanie na wypadek śmierci… A może nie inwestuję w „nieruchomości” w miejscach, w które nie wierzę?
Za kogo uważają Syna Człowieczego? Dobre pytanie, pytanie nieobojętne.