Pomiędzy teorią spiskową a naiwnością

Gdyby zapytać o to, co najbardziej pozwala manipulować człowiekiem w życiu społecznym, łatwo można by odpowiedzieć: spisek albo naiwność. Życie potwierdza to doskonale. Jak łatwo opisać życie teorią spiskową. Irracjonalna? Tym lepiej! Dzięki niej od razu wiemy czyja wina, kogo oskarżyć, kogo ostatecznie próbować wyeliminować z gry. W taki sposób pozbywamy się konkurencji, rywali politycznych, konkurentów w drodze do kariery. I nawet jeśli teoria spiskowa jest mało racjonalna, to w bardzo prosty sposób tłumaczy rzeczywistość. Ile trudu trzeba by włożyć w poznanie prawdziwych mechanizmów pewnych zdarzeń, ile kosztowałaby prawda?

Z kolei naiwność przychodzi jako drugi etap irracjonalności. Skoro już wiemy, kto nam coś zrobił, teraz musimy zwrócić się we właściwą stronę o pomoc. Jeśli jeszcze ktoś daje nam to, czego nie mamy, można taką postawę zrozumieć. Ale najbardziej naiwnie ufamy tym, którzy próbują nam sprzedać nie swoje. Szczytem zaś naiwności jest kupowanie tego, co już od dawna jest, a przynajmniej powinno być nasze.

Tak dzieje się w polityce, tak dzieje się w religii. Gdyby zapytać o przyczyny wyboru tego co łatwe, są nimi unikanie wysiłku i prosty, przyswajalny język. Człowiek nie lubi wysiłku, zwłaszcza gdy życie na nim tego nie wymusza. Nie lubimy przepłacać, a czasem wręcz nie lubimy płacić. Kiedy więc ktoś w naiwny sposób obiecuje nam tani chleb, spełnia nasze najskrytsze pragnienia. Posiadać bez wysiłku. I nawet jeśli w dłuższej perspektywie niczego nam nie da, zawsze można odwołać się do drugiej teorii – spiskowej. A język? Zamiast uczyć się obcego i trudnego języka rozumu, wolimy język „bezwysiłkowy” – instynktu, magii i naiwności.

Pokusa pierwotnie atakuje nasze najniższe instynkty, ale wtórnie pożera niestety nasz rozum. A wystarczyłoby, zamiast sprzątać w życiu skutki pokus, po prostu chwilę pomyśleć. Nie wierzyć w tani chleb, bo poniżej kosztów nikt nie zejdzie. Nie kupować od złodzieja, bo będzie trzeba oddać. Nie opowiadać się pochopnie za mesjaszami, bo – wcześniej czy później – będziemy potrzebowali wybawienia właśnie z ich wpływu.

Pokusa kontra rozum, pokusa kontra prawdziwa wiara. Niby to wiemy, a jutro znowu będziemy tłumaczyć świat teorią spiskową i własną naiwnością.

I nie potrzeba nam szatana – wystarczy, że rozum śpi.

Polityka…

Polityk jest odpowiedzialny za statek, nie za fale

Abraham Lincoln

Sporo tych fal nazbierało się w ostatnim czasie w polskiej polityce. I coraz łatwiej o wrażenie, że zabrakło kapitanów, a pokłady są pełne majtków (dla pewności dodam: chodzi o osoby najniższe w hierarchii na statku – pomocników marynarza). Fale miotały poprzednią ekipą rządzącą, w czasie ostatniego sztormu niektórzy wypadli za burtę. Przez moment można było odnieść wrażenie, że pozostali tylko prawdziwi marynarze i kapitan.

Po ustaniu burzy prawdziwy kapitan stara się uspokoić statek, ustawić właściwy kierunek, wyrównać kurs. Natomiast w naszej polityce można odnieść wrażenie, że burza na morzu tak się spodobała, że ci, którzy na statku zostali, zamiast pilnować steru zaczęli bujać statkiem, żeby wywołać nowe fale.

Syndrom szczególnego wybrania, swoistego mesjanizmu wobec Boga i historii sprawia, że łatwo uwierzyć, iż jest się wszechmocnym. Oczywiście – odwołując się do języka religijnego – można odróżnić owce od wilków. Najpierw po wyglądzie. Ale historia nauczyła nas tego, że wilk może być również w owczej skórze. Jeśłi więc nie po wyglądzie to po metodach. Ale i tu owca może się szybko nauczyć metod wilka.

Cynizm zagościł w naszej polityce na dobre. Najgorsze jest to, że kapitan bez drużyny nie wygra. A drużyna bez poparcia kibiców zacznie wątpić sama w siebie. Obyśmy nie stworzyli drużyny, której kibice powoli zaczną się wstydzić. Mecze mają swoją aurę, napięcie, nawet swój czas. Ale jeśli są rozgrywane o zbyt późnej porze, z układającymi się sędziami, wtedy dla takiego meczu nikt już nocy nie poświęci.

Oby nasi politycy nie musieli grać przy pustych trybunach, a nasi nawet najbardziej patriotyczni kibice chodzić na obce mecze. Bo wtedy może się okazać, że dobrze zapowiadająca się drużyna pozostanie z pustymi trybunami i z pustą kasą.

Może więc zacznijcie panie i panowie politycy grać fair play, bo celem nie jest jakiekolwiek zwycięstwo, lecz bezpieczeństwo przywołanego na początku statku. I nie czujcie się odpowiedzialni za fale, lecz za statek. Bo fale potrafią być zdradliwe…

Oba[w]a i Nagroda Nobla

Im więcej czasu mija od śmierci jakiegoś założyciela czy fundatora, tym trudniej odczytać jego myśl, tym bardziej usilnie trzeba też wsłuchiwać się w idee przyświecające początkom. Podobnie jest z Nagrodą Nobla. Kiedy wczytać się w motywy przyznawania nagrody, zwłaszcza pokojowej, miała być ona przyznawana za najlepszą pracę na rzecz braterstwa między narodami, likwidację lub redukcję stałych armii oraz za udział i promocję stowarzyszeń pokojowych. Kiedy człowiekowi myślącemu da się kryteria oceny, wtedy nie trzeba już nic dopowiadać. Sapienti sat.

Zatem mamy kryteria. Poszukajmy więc laureata. Jest rok 1895. W małym szwajcarskim miasteczku Heiden dogorywa w opuszczeniu Jean Henri Dunant. Założony przez niego Czerwony Krzyż jest szarpany tarciami wśród samych członków komitetu, nie docenia się też wagi Światowej Organizacji Zdrowia czy Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Dziecko zaczyna żyć własnym życiem. W takich właśnie okolicznościach odnajduje go dziennikarz, który postanawia opisać jego życie i zasługi. Owocem tych publikacji jest przyznanie właśnie jemu pierwszej Pokojowej Nagrody Nobla w 1901 roku.

Czasy się zmieniają. Dzisiaj nawet założyciele Wspólnoty Europejskiej byliby posądzeni o brak poprawności politycznej i napiętnowani. Szczęściem dla nich – pomarli.

Można prześledzić listę laureatów Pokojowej Nagrody Nobla i samemu wyrysować sobie dwie krzywe: krzywą zasług i krzywą poprawności politycznej, by łatwo dostrzec jak pierwsza idzie w dół, druga zaś rośnie odwrotnie proporcjonalnie do niej.

Stąd i moja oba[w]a o Nobla. Odnoszę wrażenie, że z całego życiorysu Nobla wyczytano tylko fakt, iż wynalazł on dynamit. Bo rzeczywiście pewne informacje są trudne do zrozumienia – poza tym, że są wybuchowe.

Verified by ExactMetrics