Problemy z doskonałymi

Zgodnie z obietnicą, proponuję lekturę adhortacji papieża Franciszka „Gaudete et exsultate”. Zaproponowany przeze mnie tytuł nie jest przypadkowy. Nie jest też jakoś specjalnie prowokujący. Jest prawdziwy, gdyż realnych problemów nie mamy z osobami świętymi, lecz z „doskonałymi”.

Franciszek od samego początku podkreśla, że życie święte to nie to samo co życie doskonałe. Od razu też wskazuje kierunek poszukiwań świętych – oprócz beatyfikacji i kanonizacji, świętości szuka się u własnej matki, babci, bliskich osób. W ten sposób świętość staje się cechą ludzi „z sąsiedztwa” i tworzy się nowa klasa społeczna: „średnia klasa świętych”. Papież przypomina również, że to komu ostatecznie będziemy dziękować za wydarzenia naszego życia, poznamy na końcu.

W odniesieniu do świętości jako powołania, warto odnotować trzy kwestie. Najpierw tę, że świętość realizujemy każdy na swojej drodze. Nasza droga oznacza, że jest dla nas jakiś plan i każda forma naśladowania kogoś z „innego planu” jest stratą czasu. Świętość nie jest też opisem całej drogi życia. Jest próbą zaowocowania chrztu, wyraża się w małych gestach, mierzy się zdolnością przynależności do źródła świętości. Nieco szokująco, ale jakże prawdziwie brzmi zdanie, że w świętych nie podziwiamy wszystkiego, ale podziwiamy ich życie jako całość, które pokazało na czym polega prawdziwa świętość. Można powiedzieć prościej, że zmienne świętych (biografie) poznajemy by odkryć stałe (hagiografie).

Są też elementy trudne. Dwa źródła fałszowania świętości: gnostycyzm i pelagianizm. Gnostycyzm to wiara w intelekt – jak trafnie ujmuje papież Franciszek – dużo ruchu na powierzchni, mało głębi. Za tym idzie absolutyzacja własnych racji i zmuszanie do ich przyjęcia. Można to skwitować stwierdzeniem, że ktoś kto chce widzieć w wierze wszystko jako jasne i pewne, podważa transcendencję Boga. Próbuje wtedy pokazać, gdzie jest Bóg i gdzie Go nie ma. Wiara jest doktryną, ale doktryna wiary nie jest zamkniętym i szczelnym systemem.

Z kolei pelagianizm wyraża się w mówieniu o wierze w przesłodzonych wystąpieniach. Próbuje się zagłaskać problemy zapominając, że łaska działa w konkretnym czasie. Wtedy, skoro nie wychodzi święte życie, próbuje się przerzucić akcent na „święte” sprawy: ostentacyjna walka o liturgię, doktrynę, prestiż Kościoła.

Papież ukazuje jeszcze pięć cech świętości: znoszenie, cierpliwość i łagodność, dalej – radość i poczucie humoru – „elastyczność ducha”, śmiałość i zapał – lek na duchowy paraliż, wspólnota – w niej rola „drobnych szczegółów”, nieustanna modlitwa – gdzie w kontemplacji człowiek składa na nowo swoje rozbite człowieczeństwo.

Mądra lektura, trochę pod prąd. Im dłużej się ją czyta, tym bardziej rozumie się, dlaczego rodzi wzburzenie i opór. W tym buncie zanika kategoria świętych i pojawia się kategoria doskonałych, z którymi od zawsze były problemy.

Serdecznie zapraszam do lektury i refleksji.

Bóg większy od…

Dylemat wyboru pomiędzy pięknem a prawdą nie jest niczym nowym. Piękno wydaje się być bardziej pociągające. Kiedy zaś coś nie jest piękne samo w sobie, wtedy próbuje się pokazać, że jest przynajmniej piękniejsze od…

Prawda nie zawsze jest piękna, zwłaszcza wtedy, gdy jest prawdą oczyszczającą się z pozorów, zakłamania. Jest to właśnie moment zastępowania prawdy pięknem, niestety często pozornym. Tak dzieje się w świecie, we wspólnotach religijnych, w życiu każdego człowieka.

W odniesieniu do zjawisk na poziomie ludzkim może jest to jakieś rozwiązanie. Tak pocieszają się reklamodawcy (lepsze od), tak pocieszają się politycy (nowe rozwiązania), ale czy tak musi pocieszać się wspólnota religijna (nowy ruch, w domyśle lepszy od starego)? Czy w ten sposób można myśleć o Piśmie Świętym (nowe lepsze od starego) czy też o Bogu (zestawiając z bożkami)?

Prawda wiary biegnie przez krzyż (prawda) do zmartwychwstania (piękno). Ale czy zalążków piękna nie ma już w krzyżu? Widzimy piękne twarze ludzi niszczonych cierpieniem i brzydkie (egzystencjalnie) twarze młodszych od…

Często właśnie w „starym” próbuje się widzieć słabość czy wręcz upadek religii. Próbuje się nowych rozwiązań, przypominających „gmeranie w ulu bez potrzeby”.

Proponuję więc refleksję nad jednym z tekstów, który utkwił mi w pamięci. Może on pomoże pogodzić prawdę z pięknem, stare z nowym.

„Upadek religii nie wynika stąd, że została odrzucona, lecz stąd, że stała się nieistotna, zwietrzała, przygniatająca, mdła. Kiedy wiarę zastępuje system wierzeń, miejsce czci zajmuje doktryna, a miejsce miłości zwyczaj podszyty rutyną; gdy wiara staje się raczej dziedzictwem niż żywym źródłem, gdy religia przemawia bardziej w imię autorytetu niż głosem współczucia”. (Abraham Joshua Heschel, 1955).

Za tydzień refleksja nad nową adhortacją papieża Franciszka. Zapraszam do lektury.

Wezwani po imieniu

Druga Niedziela Wielkanocna jest jednocześnie świętem Bożego Miłosierdzia. Dlaczego tak ścisły związek zmartwychwstania i miłosierdzia? Może dlatego, że podobnie nierozłączne są tajemnica świętości i tajemnica nieprawości. Nieprawość nie oznacza wbrew pozorom relacji (czy jej braku) do prawa. Oznacza raczej sposób rozumienia motywu naszego postępowania. Człowiek postępuje zgodnie z własnym sumieniem. Może w nim jednak usłyszeć wyzwalający głos Boga albo wyłącznie swój własny głos. Kiedy sumienie coś mi nakazuje, czy zastanowiłem się kiedyś czyim głosem? To tak jak posłuchać własnych myśli. Ale skoro je słyszę, czyim głosem są wypowiadane?

Często mówi się, że jeśli ktoś sam nie grzeszył, nie robił czegoś, nie zrozumie drugiego człowieka. Tymczasem, to właśnie człowiek interpretujący swoje życie przez grzech ma niewielkie szanse usłyszeć podpowiedź wyjścia z sytuacji. Grzech potrafi zastąpić wiarę. Potrafi dać człowiekowi słowo jak postępować, potrafi celebrować nieprawość na wzór święta, potrafi nawet rozgrzeszyć i pocieszyć. Grzech rozgrzeszający grzesznika… Obraz godny pożałowania i współczucia. O tym właśnie współczuciu Boga wobec rozgrzeszającego się grzechu jest ta niedziela.

W Ewangelii według św. Marka, i tylko w niej, po zmartwychwstaniu zostają wezwani uczniowie i Piotr. Piotr po imieniu. Św. Grzegorz Wielki interpretuje to w ten sposób, że sam Piotr nie zdobyłby się na odwagę, by wrócić. Dla niego, podobnie jak dla Judasza, po zdradzie historia się skończyła. Dramat Piotra był tym większy, że ciągle żył. I dlatego zostaje wezwany do Galilei. Wezwany po imieniu, by na nowo mieć nadzieję.

Niedziela miłosierdzia jest dla tych, którzy uznali już, że ich historia z Bogiem się skończyła. Gdyby nie to wezwanie nikt z nas nie miałby odwagi wrócić. Ta niedziela jest niedzielą usłyszenia na nowo swojego imienia. To nie Bóg zapomniał. To człowiek zapomniał o Nim.

A On wzywając po imieniu mówi każdemu: Twoja historia ma szansę rozpocząć się na nowo!

Verified by ExactMetrics