Dylemat wyboru pomiędzy pięknem a prawdą nie jest niczym nowym. Piękno wydaje się być bardziej pociągające. Kiedy zaś coś nie jest piękne samo w sobie, wtedy próbuje się pokazać, że jest przynajmniej piękniejsze od…
Prawda nie zawsze jest piękna, zwłaszcza wtedy, gdy jest prawdą oczyszczającą się z pozorów, zakłamania. Jest to właśnie moment zastępowania prawdy pięknem, niestety często pozornym. Tak dzieje się w świecie, we wspólnotach religijnych, w życiu każdego człowieka.
W odniesieniu do zjawisk na poziomie ludzkim może jest to jakieś rozwiązanie. Tak pocieszają się reklamodawcy (lepsze od), tak pocieszają się politycy (nowe rozwiązania), ale czy tak musi pocieszać się wspólnota religijna (nowy ruch, w domyśle lepszy od starego)? Czy w ten sposób można myśleć o Piśmie Świętym (nowe lepsze od starego) czy też o Bogu (zestawiając z bożkami)?
Prawda wiary biegnie przez krzyż (prawda) do zmartwychwstania (piękno). Ale czy zalążków piękna nie ma już w krzyżu? Widzimy piękne twarze ludzi niszczonych cierpieniem i brzydkie (egzystencjalnie) twarze młodszych od…
Często właśnie w „starym” próbuje się widzieć słabość czy wręcz upadek religii. Próbuje się nowych rozwiązań, przypominających „gmeranie w ulu bez potrzeby”.
Proponuję więc refleksję nad jednym z tekstów, który utkwił mi w pamięci. Może on pomoże pogodzić prawdę z pięknem, stare z nowym.
„Upadek religii nie wynika stąd, że została odrzucona, lecz stąd, że stała się nieistotna, zwietrzała, przygniatająca, mdła. Kiedy wiarę zastępuje system wierzeń, miejsce czci zajmuje doktryna, a miejsce miłości zwyczaj podszyty rutyną; gdy wiara staje się raczej dziedzictwem niż żywym źródłem, gdy religia przemawia bardziej w imię autorytetu niż głosem współczucia”. (Abraham Joshua Heschel, 1955).
Za tydzień refleksja nad nową adhortacją papieża Franciszka. Zapraszam do lektury.