Minęło grubo ponad pół wieku od momentu zaproponowania przez jezuickiego teologa Karla Rahnera koncepcji „anonimowego chrześcijaństwa”, a kilkanaście lat później „anonimowego chrześcijańskiego mistycyzmu”. Bynajmniej nie mam na celu odgrzewania starych koncepcji. Nurtuje mnie tylko jedno brakujące słowo we fragmencie dzisiejszej Ewangelii, chodzi o słowo „nazajutrz”. I w tym kontekście na zakończenie przywołam koncepcję Rahnera.
Nazajutrz. Jest to słowo klucz. Wykorzystuje je literatura, by namalować „nazajutrz” po jakimś wielkim wydarzeniu czy przeżyciu, fabuła przybiera na sile dzięki „nazajutrz”, słowo to pozwala również lepiej zrozumieć związek wczoraj i dziś.
Co oznacza „nazajutrz” w wierze? Sama Ewangelia na II Niedzielę Zwykłą sugeruje, że było to nazajutrz po tym, jak Jan Chrzciciel udzielał chrztu w Jordanie. Zatem „nazajutrz” człowieka wierzącego dotyczy tego, co następuje po chrzcie – lub prościej – co robi się z wiarą.
Życie chrztem oznacza wolność od grzechu, a właściwie zdolność do wolności od grzechu, nie jesteśmy przecież aniołami. Skąd jednak ta wolność? By odpowiedzieć na to pytanie, warto spróbować nazwać grzech. Jest to niewątpliwie zniszczenie zaufania. Można je niszczyć powszednio – po kawałku, nie od razu, etapami. Można też je zniszczyć śmiertelnie, np. w pełni świadomą i dobrowolną zdradą osoby kochanej. Z grubsza rozumiemy już czym jest grzech.
Po co nam zatem kolejne zdanie wypowiedziane przez Jana Chrzciciela w Ewangelii? „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Można dodać – po naszej wcześniejszej definicji grzechu – oto Ten, Który przywraca zaufanie. Czy można jednak odzyskać zaufanie, nie wiedząc, co je zburzyło? Przestać nazywać grzech, to jak przestać nazywać chorobę. Wszyscy jesteśmy grzeszni, to jak wszyscy jesteśmy chorzy, w takim razie wszyscy połknijmy witaminę C jako remedium na wszelkie choroby.
Nie wierzę w to, że zbawi nas ekumenizm, ekologia czy powszechne braterstwo. Skoro nie musimy segregować grzechów, to po co segregować śmieci? Przecież to wszystko brud, taki ogólny: szklany, plastikowy, papierowy, zmieszany… Ale ostatecznie brud i odpady. A jednak warto segregować…
Wiara chrześcijańska jest wiarą w Jezusa Chrystusa Jedynego Pośrednika. Wierzyć w zbawienie przez mglistego Boga, to jak zakładać, że każdy spotkany na ulicy mężczyzna może być moim ojcem. Bóg ma Imię, ja mam imię, grzech ma imię, świętość ma imię.
Powróćmy do przywołanego na początku „anonimowego chrześcijaństwa” K. Rahnera. Powołując się na List św. Jana utożsamia on miłość bliźniego z miłością Boga, bo przecież nie można kochać Boga, którego się nie widzi, nie kochając brata, którego widzimy. Ważne jednak, by uzmysłowić sobie kolejność. Są ludzie, którzy żyją ideą braterstwa, budują dobro w świecie. Są „anonimowi” w tym sensie, że nie przynależą do chrześcijaństwa. O nich pamiętamy w Wielki Piątek, modląc się za tych, którzy szczerym sercem szukają Boga. Nie można jednak sprawy upraszczać. Czym innym jest „jeszcze” nie znają, a czym innym „już” nie znają. H. U. von Balthasar podejmując wątek Rahnera postawił pytanie, czy jeśli taki anonimowy chrześcijanin odkryje swój grzech, to również sam go sobie odpuści? Można dopytać: Anonimowo?
Spokojni mogą być ci, którzy „jeszcze nie znają”. Mniej spokojni ci, którzy „już nie znają”. Sam bowiem Rahner dopowiedział, że definicję anonimowego chrześcijanina spełnia tylko ten, kto „nie zna Boga bez własnej ciężkiej winy”.