Kiedy słyszymy słowo „reszta”, oznacza to, że coś się kończy. Reszta ciasta, obiadu, reszta z kwoty zapłaconej w kasie. Z resztą jesteśmy w stanie się rozstać – „reszty nie trzeba”, „proszę zatrzymać resztę”. Tymczasem w Piśmie Świętym reszta nie jest zapowiedzią końca, lecz twórczego początku. Na reszcie się nie kończy, przeciwnie – od reszty się zaczyna.
Błogosławiony z Ewangelii należy do reszty, gdyż reszta symbolizuje tych, którzy mają odwagę pokonać własną naturę. Są ludzie, którzy z jednej strony chcieliby skoczyć na spadochronie, ale z drugiej – czy się otworzy? Poszliby za Chrystusem, ale czy nic im się nie stanie?
Błogosławieni nie gloryfikują biedy, płaczu czy niesprawiedliwości, ale z nimi walczą. Nie ma więc jednego sposobu kroczenia drogą błogosławieństw. Św. Franciszek Salezy porównywał ludzi do ziarna. Stworzeni w jeden sposób, jednak z każdego ziarna wyrasta inny plon. Przestrzegał, by biskup nie usiłował praktykować duchowości mnicha, a małżonek pobożności kapucyna. Każdy ma stać się sobą, niepowtarzalnym ziarnem.
Błogosławiony to człowiek wolny. Św. Paweł pisał, że umie cierpieć niedostatek, umie też obfitować. Oznacza to, że umie pokonywać własną naturę. Może dlatego cierpimy na brak powołań, że konsekrujemy formę, a nie treść.
Nie wymyślajmy kontekstu, by w nim przyjąć Boga. Przyjmijmy Boga, a kontekst przyniesie samo życie.
Powróćmy na koniec do obrazu „reszty”. Niektórzy z lubością starają się wieszczyć kres chrześcijaństwa. Wolę jednak postawę św. Augustyna. Widząc niechybny upadek Cesarstwa, postawił z mocą pytanie, które stawiali wszyscy: Czy Rzym upadnie? I odpowiedział: Nie, jeśli przetrwają Rzymianie. Nie muszę dopasowywać tego pytania do kontekstu chrześcijaństwa. Myślę, że każdy rozumie, że odpowiedź będzie podobna. Jedno jest pewne – nie przesądzą statystyki, ale żywy człowiek.