Kiedy pytamy o najważniejsze w życiu, niewielu z nas utożsamia to z życiem w widełkach ciśnienia tętniczego. Co jednak mam na myśli i o czym chcę pisać rozpoczynając dzisiejszy felieton w taki właśnie sposób? Chyba niewielu czytelnikom skojarzyło by się to z pytaniem o najważniejsze. A przecież czy nie tak żyjemy i czy nie tak wierzymy?
W dzisiejszą niedzielę pada pytanie o najważniejsze przykazanie. Ważny jest jednak sam kontekst pytania. Łączą siły faryzeusze i saduceusze. Faryzeusze byli bliżej ludzi, taka dzisiejsza klasa średnia. Oczywiście potrafili prostemu ludowi pokazać jego miejsce w szeregu, ale mimo wszystko, przynajmniej czasem mówili mu, że jest dla nich ważny. Saduceusze pochodzili głównie z arystokracji. Wiarę sprowadzali do kultu świątynnego, bo tam mieli zagwarantowane godne miejsce. Do nich należał przywilej arcykapłański, im zależało na dobrych relacjach z Rzymem. Skoro nie wierzy się w życie wieczne, to trzeba przynajmniej sensownie ułożyć doczesne. To co ich połączyło w mówienie jednym głosem, to niechęć do Jezusa.
A czy nasz kontekst stawiania pytań Bogu odbiega aż tak bardzo od przed chwilą opisanego? Czy nie jest tak, że niektórzy wierzący nie czują się dobrze w świecie, wolą ryty, wiarę sprowadzoną do kultu, mocną pozycję Kościoła w wymiarze politycznym i społecznym? Czas więc na pytania współczesnych połączonych sił stawiane Bogu i Kościołowi.
Które z przykazań…? Ale czy naprawdę pytających interesują przykazania, zwłaszcza rozumiane jako Boże nakazy i zakazy? Czy nie interesuje ich bardziej sposób wykorzystania przykazań – do zapanowania nad prostym ludem, pokazania swojej pozycji, wyższości. Po co więc pytać Boga o przykazania, skoro chodzi o miałkie procedury religijne?
Które najważniejsze? Ten wątek jest już bardziej sensowny. Człowiek zawsze szukał tego, co ważne, jesteśmy wychowani do gradacji i stopniowania rzeczywistości. Czy jednak można w taki sposób pytać o przykazania? Zapytajmy matki, co jest najważniejsze w wychowaniu dziecka? Zapytajmy lekarza, który z leków da nam długie życie? Takie pytania nie mają sensu. Zbyt dużo zależy od okoliczności. Czy więc można stawiać pytanie o najważniejsze przykazanie poza kontekstem okoliczności?
Jest jedno takie przykazanie – miłości Boga i bliźniego, ale ono nie sprowadza się do gradacji. Największe oznacza najpilniejsze, a najpilniejsze pierwsze, czyli najważniejsze. Jezus przywołuje też metodę realizacji takiego przykazania: „Będziesz miłował całym sercem”. Sprowadzanie największego przykazania do widełek prawa przypomina trochę sprowadzanie życia szczęśliwego do widełek ciśnienia tętniczego. Ile trzeba zrobić najmniej, a ile najwięcej? Jeśli ciśnienie spada, trzeba się ruszyć, jeśli wychodzi poza górną normę, odpocząć. Czy tak da się zbudować szczęśliwe życie i świętość?