Za kilka tygodni nie będzie już świecy paschalnej, figury Zmartwychwstałego. Co jeszcze usuniemy ze śladów zmartwychwstania w naszym życiu?
Prawda czy piękno? Co jest nam bliższe w opisie wiary, życia, codzienności? Wolimy opisywać pięknie. Czy jednak zawsze pięknie oznacza prawdziwie? Zachwycamy pięknem, jednocześnie nie robiąc miejsca na przeciętność i grzech, na sztucznie budowane wspólnoty, na nieustanne poprawki płynące z życia, wnoszone do Ewangelii.
Może to wszystko z lęku? Przed obcym i nieznanym zamyka się drzwi, te zwyczajne i te symboliczne. Dlatego przychodzący Bóg rozpoczyna od słów: Pokój wam! Pokój z ciała i kości, odniesiony do tego, co zwyczajne i codzienne. Pokój przykazań, w których nie pyta się o literę, ale o ducha i motyw. Pokój widzenia tego, co niewidzialne.
Niewidzialny. Taki jest Bóg. Ale czy nie można zobaczyć Niewidzialnego? Podobnie przecież nie widzimy słońca, tylko jego ślady w życiu. Czy to oznacza, że słońca nie ma? I konsekwentnie, czy to oznacza, że w życiu nie dostrzegamy śladów Niewidzialnego? Dlaczego więc twierdzimy, że Go nie widzimy? Bo wszystko, co widzimy jest przeszłością. Nawet słońce w naszym odbiorze jest spóźnione o 8 minut. Gdyby Bóg był widzialny, byłby zawsze Bogiem spóźnionym. A On jest, ponieważ skrócił maksymalnie drogę do człowieka wpisując się w serce. Krócej już nie można. Może dlatego próbuje się Go wyrzucić z serca, żeby był Bogiem przeszłości, bo tak łatwiej.
Co zostanie, kiedy usuniemy ślady zmartwychwstania? Serce albo nic.