Od czego rozpocząć Wielki Post?

Najprostsza odpowiedź może brzmieć trochę prowokacyjnie – nie od postu! Wielki Post w początkach chrześcijaństwa był przygotowaniem katechumenów do chrztu. Było to dla nich oczekiwanie na spotkanie z Kimś, kto miał zmienić ich życie. Czy wtedy pościli? Być może, ale to nie post był najważniejszy, ale nadanie sensu oczekiwaniu.

Ja też na coś czekam w Wielkim Poście. Dlatego to nie wyrzeczenie jako sposób spędzania tego czasu, ale cel oczekiwania musi stać się dla mnie najważniejszy.

W tym czasie nie jestem wolny od pokus – pokusy zmiany celu, zapomnienia po co to wszystko. Jeśli jednak nie będę tego wiedział, wtedy ten czas może nie mieć dla mnie żadnego znaczenia albo sprowadzę go do namiastek, takich jak wyrzeczenia, umartwienia, postanowienia. One same w sobie nie mają sensu, jeśli nie są podporządkowane czemuś wyższemu.

Są jednak w tym czasie pokusy stałe: podważenia tożsamości, przestraszenia się czyjejś władzy czy ucieczki przed świadomością śmierci. Najpierw tożsamość. Mogę w tym czasie usłyszeć to, co usłyszał Jezus na pustyni – kwestionowanie tego kim jestem. Jeśli jesteś… Wyobraź sobie, że ktoś przychodzi do męża i zaczyna od słów: Jeśli to twoja żona… Łatwo przewidzieć reakcję męża. W takim razie, dlaczego pozwalam na takie stwierdzenia w stosunku do mojej tożsamości, tego kim jestem?

Pokusa druga polega na tym, że ktoś chce mi dać władzę pod pewnymi warunkami. Pozornie wygląda to jak obdarowanie. Jeśli się jednak zastanowić głębiej, można postawić pytanie, skąd u tej osoby władza, zwłaszcza władza nade mną? Wiesz, że mam władzę…? Często słyszymy to stwierdzenie, aż do momentu, gdy potrafimy mocno i jasno zareagować: Nie miałbyś żadnej władzy, gdyby…

Pokusa trzecia polega na odsuwaniu świadomości przemijania. Można tylko postawić pytanie, czy mam pewność, że będę umierał w obecności tych, którzy mówią, że koniec nie przyjdzie? Bo jeśli otaczam się tylko takimi osobami, będę umierał sam.

Wielki Post to również przywołanie biblijnego potopu. Niektórzy chcieli go interpretować jako pomyłkę Pana Boga. A może potop jest po to, bym zrozumiał, czy jestem zły czy tylko zdarza mi się zrobić coś złego? A jaka to różnica? Kiedy robię coś złego, w momencie próby i ważnych decyzji odcinam się od zła. Kiedy jestem zły, zdolność odcięcia się od zła jest praktycznie niemożliwa. Po to więc w moim życiu pokusy, stawianie mnie pod murem, zmuszenie, bym jasno opowiedział się się za lub przeciw. Te chwile są właśnie po to, bym mógł sprawdzić, czy tylko zdarza mi się robić zło, czy po prostu jestem zły. To ważne teraz, ale to będzie ważne również w momencie podejmowania najważniejszej w moim życiu decyzji.

Niedziela Pa(ndemii) A.D. 2020

(refleksje wokół Niedzieli Palmowej)

Tegoroczna uroczystość trochę odwróciła kolejność przeżyć, poszukiwań, argumentacji. Przyczyną jest nie tyle pandemia, co pośredni jej skutek, jakim jest odwrócenie perspektywy. Do tej pory przeżywaliśmy naszą wiarę w kluczu „gościny u Boga”. Ktoś aranżuje, ktoś zaprasza w imieniu… Zawsze jednak można było usprawiedliwić swoją nieobecność w gościnie u Boga poziomem moralnym, intelektualnym czy innymi wadami zapraszających.

W tym roku mamy odwróconą perspektywę. To Bóg wprosił się w gościnę do człowieka. Już nie przeszkadzają zapraszający. Nawet w tak intymnej relacji jak wyznanie grzechów jesteśmy sam na sam z Nim. Warto postawić sobie pytanie, czy w tym roku duchowo jest łatwiej i bliżej, bo nikt nie przeszkadza? Czy bez pośrednictwa Bóg lepiej nas rozumie? Czy w tym roku rozgrzeszył nas z tego, z czego przez lata nie chcieli rozgrzeszyć „oni”?

Sąd nad Jezusem polegał na tym, że w przestrzeni publicznej wypromowano Barabasza. Sprawy wypromowane zajęły miejsce cnót. W ten sposób socjologicznie cenione – jakkolwiek by to rozumieć – stało się cenne. Socjologia religii, wartości, postaw. Jezus socjologicznie przegrał z Barabaszem. Ale czy ostatecznie wygrał tłum?

…Tłum się zmienia wraz z epoką, ale jego rola jest niezmiennie ta sama. Kiedy się pomyśli, że jest się tylko tłumem, który ma rację, gdy ma większość – wtedy robi się smutno.

W tym roku nie było tłumu. Czy będę wiedział, kto miał rację?

Czy chcę przejrzeć?

(refleksja w IV Niedzielę Wielkiego Postu)

Niewidomy od urodzenia – fizycznie. Niewidomy od grzechu pierworodnego – duchowo. Kto zawinił? Fizycznie rodzice, duchowo Adam i Ewa. Tymczasem warto się zastanowić, co naprawdę przeszkadza widzieć.

Wyjdźmy z perspektywy fizycznej. Poznanie. Ponad 80% naszego poznania to wzrok, kilkanaście procent to słuch, kilka procent dotyk, no i pozostałe zmysły. Wzrok, a właściwie jego brak zabiera nam cztery piąte postrzegania świata.

Czytałem kiedyś wspomnienia osób niewidomych. Jedna z nich opowiadała, że jej wyobrażenie nieba z opowiadań innych, to był jakiś kwadrat czy prostokąt (trochę jak stół). Opowiadano jej, że niebo jest piękne, jasne, ale to nic dla niej nie znaczyło. Pewnego dnia koleżanka zabrała ją na most zawieszony na linach. I nagle poczuła bezwzrokowo wolność. Od tego momentu, właśnie z tym mostem kojarzy niebo. I drugie opowiadanie. Próbowano wytłumaczyć niewidomej osobie piękno zimy. Biały, puszysty śnieg, przestrzeń, łyżwy i narty. A dla niej zima to w dotyku mokry, zimny i nieprzyjemny śnieg. Dopiero ciepła dłoń przyjaciela pozwoliła zrozumieć, dlaczego można kochać zimę.

Tak można opowiadać człowiekowi świat, tak też można opowiadać mu o niebie. Trzeba jednak pozwolić mu „dotknąć”. Jego rozumienie nie musi pokrywać się z naszym, ale to jego świat i jego niebo.

Ale przecież można siebie oszukiwać, zwodzić. Dlatego niewidomemu w poznaniu pomaga przewodnik. Robiono kiedyś prosty eksperyment kroczenia człowieka niewidomego po nowym terenie. Okazało się, że to nie teren jest najważniejszym elementem pewnego/niepewnego kroczenia. Najważniejsze okazało się zaufanie do przewodnika.

Straciliśmy wzrok, przynajmniej na kilka miesięcy. Kto teraz odważy się robić plany na maj, czerwiec, wakacje. Upodobniliśmy się w tym, że wirus jest niewidzialny dla wszystkich. Pozostaje nam przewodnik po życiu, przewodnik po wierze.

Słowo do przewodników – nie nadużywajcie zaufania tych, którzy dają się prowadzić.

Słowo do niewidomych wobec obecnej sytuacji – nie podważajcie zaufania do przewodników, bo zostaniecie sami.

A co z wiarą w perspektywie zamkniętych kościołów?

Prymas Stefan Wyszyński powiedział kiedyś takie zdanie: „Bóg jest bliżej nas niż o tym myślimy. Szukamy Go zazwyczaj za daleko”.

Verified by ExactMetrics
Verified by MonsterInsights