16 marca CBOS opublikował badania Moralność Polaków po 20 latach przemian. Przeglądając wyniki badań można stwierdzić, że w naszym kraju następuje proces sekularyzacji, chociaż może nie w takim stopniu jak to ma miejsce w krajach z dłuższą niż nasza tradycją laicyzacji. Badania ukazują naszą moralność w dość bladym świetle, chociaż – niestety – wiele z prezentowanych wyników mógłbym potwierdzić badaniami, które były prowadzone pod moim kierunkiem, chociażby stosunek młodych Polaków do antykoncepcji (2008).
Co jednak uderza szczególnie w tych badaniach to fakt, iż coraz większa część Polaków nie wiąże już moralności z religijnością, a jeszcze niższy procent uważa moralność katolicką za moralność szczególnie istotną. Rodzi się jednak pytanie: Czy to oznacza, że jesteśmy coraz mniej tradycyjni, czy też, że jesteśmy coraz bardziej bez tradycji? Osobiście skłaniam się do tej drugiej sugestii.
Gdyby bowiem przyjąć, że odchodzimy od tradycji, tzn. od tradycyjnych wartości, które w naszym kraju były inspirowane moralnością katolicką, to słusznym wydawałoby się pytanie, ku jakiej tradycji zmierzamy? Można bowiem nie opierać swojego życia na religii, ale wtedy zostaje osąd moralny oparty na rozumie (etyka), czy na szczerym poszukiwaniu prawdy we własnym sercu. Tymczasem wydaje się, że jesteśmy coraz bardziej społeczeństwem, które można określić jako społeczeństwo „bez właściwości”, tzn. bez zakotwiczenia w czymkolwiek co dawałoby posmak stałości, zakorzenienia, odniesienia. Zaczynamy być coraz bardziej społeczeństwem nie tylko bez odniesień religijnych, ale także bez stałych punktów odniesienia.
Taki stan rzeczy nie jest już sekularyzacją, to coś znacznie gorszego – to programowa rezygnacja z myślenia, jakiegokolwiek (!). Na większość naszych postaw nie mamy już argumentów nie tylko religijnych, coraz częściej brakuje nam argumentów po prostu racjonalnych. Czy więc przestajemy być tradycyjni? Gdyby tak było, wtedy rezygnacja z tradycji sugerowałaby wzmożone poszukiwania innej tradycji, innych punktów odniesień. My zaś – i taka jest moja teza – stajemy się coraz bardziej społeczeństwem b e z t r a d y c j i. I chyba to we wspomnianych badaniach rodzi największy niepokój.