Poseł Artur Górski pisze: Pragnę stanąć w obronie Ojca Świętego Benedykta XVI. Ostatnimi czasy zakończenie konfliktu z tradycjonalistami katolickimi z Bractwa św. Piusa X, czyli odwołanie ekskomuniki względem lefebrystów, a także inne decyzje Watykanu, spowodowały ostrą krytykę ze strony lewicowo-liberalnych polityków, a także niemal bunt ze strony modernistycznych biskupów i teologów.
Nie jestem politykiem, więc nie grozi mi wprost zarzut bycia lewicowcem i liberałem. Nieco gorzej z drugim: jestem teologiem, w takim razie być może mnie dotyczy zarzut bycia teologiem modernistycznym.
Pan poseł zdaje się nie rozumieć różnicy pomiędzy krytyką Kościoła a krytyką form działalności Kościoła (Ecclesia semper reformanda). Czy ów poseł posądzi o modernizm rzecznika prasowego Watykanu ks. Federico Lombardi SJ, który właśnie po owym niefortunnym nagłośnieniu sprawy zdjęcia ekskomuniki stwierdził, iż w przepływie informacji w Watykanie zauważa się ostatnio pewne niedomagania (wypowiedź z 6 lutego 2009). Podobnie kard. Kasper w wywiadzie dla dziennika „La Croix” powiedział: Zbyt mało rozmawiano z sobą w Watykanie i nie wskazywano, gdzie mogą się pojawić problemy.
Zgadzam się, iż niektóre liberalne środowiska wykorzystały ten fakt do uderzenia w prawo papieża do takiej a nie innej decyzji. Z tą częścią krytyki się nie utożsamiam. Natomiast przywołane przeze mnie stwierdzenia w niczym nie osłabiają pozycji Ojca Świętego ani też Jego roli w kierowaniu Kościołem. Pokazują po prostu pewne błędy techniczne, o których lepiej byłoby zapomnieć. Takie zaś rozdrapywanie spraw dawno wyciszonych robi chyba Kościołowi więcej szkody niż przywoływane zagrożenia lewicowo-liberalne i modernistyczne.
To dobrze, że pan poseł broni Kościoła. Można się domyślać, że jest bierzmowany, a to powoduje, iż z samego faktu przyjęcia sakramentu jest wezwany do wyznawania wiary i bronienia jej. Problem polega tylko na tym, że i bronić trzeba w taki sposób, by Kościół wzrastał i reformował się tam, gdzie jest to konieczne (chociażby w lepszym przepływie informacji).
W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem pana posła, iż nie należy ulegać wrogom Kościoła, nie można za wszelką cenę unikać konfliktów, lecz trzeba odważnie walczyć o prawdę i miłość, spotykające się w Chrystusie. Pytanie tylko, czy owa „wszelka cena” oznacza „aż po krzyż” jak apostołowie, czy „aż po konserwatyzm i brak otwartości na zmiany”, jak w przypadku niektórych osób.
Być może nie był potrzebny tekst pana posła i być może nie była potrzebna moja reakcja. Ale ja również jestem bierzmowany i mam takie samo prawo do obrony Kościoła. Tylko, że trochę inaczej wołam: Nie lękaj się Ojcze Święty tych, którzy Ciebie uznają tylko na swoich zasadach. Nie lękaj się, zarówno tych z lewa, jak i z prawa!
Rzeczywistą obronę odczulibyśmy, gdyby politycy na grunt swoich debat i wypowiedzi przenieśli obronę czy walkę o rzeczywiste wartości. Ojciec Święty ze swoim stanowiskiem poradzi sobie świetnie, znacznie gorzej z poziomem naszych tak prawych jak i lewych polityków, którzy bierzmowani czy nie wciąż watpią w człowieka.
Oby w polskiej polityce były tylko takie pomyłki jak w Watykanie… Żyłoby się znacznie lepiej.
Tak sobie myślę, że równie wiele krytyki spotyka Kościół ze strony jego otwartych wrogów i gorliwych członków. Niekiedy – mam wrażenie – gorliwych do tego stopnia, że zawężających aktywność Kościoła i całe bogactwo wiary do wąskiego kręgu ideowego (by nie powiedzieć ideologicznego). Ks. J. Nagórny powtarzał, że trzeba nam się umieć pięknie różnić. Zbyt często gorliwi katolicy nie potrafią się różnić, co dopiero różnić pięknie. Doskonale za to umieją dzielić i dzielić się. Szkoda.