Talent – zarówno w Biblii, jak też w potocznym rozumieniu – jest czymś więcej niż natura, jest jej upiększeniem. Oznacza to, że rozwijany ubogaca, natomiast zakopany, nie tylko nie rozwija, ale wręcz niszczy naturę. Komu wiele dano, od tego wiele się wymaga. Tym właśnie jest talent. Człowiek ma talenty naturalne i duchowe. Pierwsze to szczególna inteligencja, wrażliwość, intuicja. Drugie to zdolność do medytacji, modlitwy. Ważna jest też świadomość, że talenty – zarówno naturalne, jak i duchowe – trzeba odkryć, ale nie można między nimi wybierać. Talent to nie dylemat: natura kosztem ducha czy duch kosztem natury.
Sporo jednak talentów zasypano w imię fałszywej duchowości. Dzisiaj dużo mówi się o kryzysie powołań, o pustoszejących klasztorach. Niektórzy hierarchowie mówią, że gdyby nie brakowało wiary, nie byłoby takich sytuacji. Człowiek jest jednak złożeniem duchowo-cielesnym i wiara wszystkiego nie załatwi. Kościelne instytucje muszą uznać coraz większą świadomość prawa człowieka do rozwoju swoich talentów i nie mogą sprowadzić życia religijnego do zasypywania naturalnych talentów. Nie można oczekiwać od kandydata wyrzeczenia się siebie, to znaczy swoich talentów. Powody są dwa. Po pierwsze, to Bóg jest dawcą talentów, a po drugie, kto daje drugiemu człowiekowi prawo do zasypania ich w moim życiu? Konsekwencje takiej postawy niszczenia talentów są widoczne dla wiary i dla rozumu. Na płaszczyźnie rozumu zabija się samodzielne myślenie, zaś na płaszczyźnie wiary wolność i łaskę. Czy więc takie zmuszanie do wyrzekania się talentów jest posłuszeństwem Bogu czy raczej postawą, którą Ewangelia nazywa „sługą złym i gnuśnym”.
Talent ma jeszcze jeden wymiar. Był w czasach pierwotnego Kościoła ceną za wykupienie niewolnika. Sprawiał, że dzięki niemu ktoś odzyskiwał wolność. Czy również dzisiaj talent nie jest ceną za wolność? Jeśli zabija się talent myślenia samodzielnego wychowuje się aparatczyków, niezależnie od opcji. Jeśli zabija się talent wolności i łaski, wychowuje się bezdusznych i często bezmyślnych ewangelizatorów.
Chyba już najwyższy czas na powrót do odkrywania talentów. Kościół uczył tego zawsze. Wystarczy przypomnieć, ile wynalazków, z których dzisiaj korzystamy powstało w klasztorach. Jeśli więc nie powrócimy do odwagi samodzielnego myślenia (talent rozumu) i do głębokiej i osobistej relacji z Bogiem (talent wiary), wtedy pozostaniemy dla świata i dla Kościoła „sługami złymi i gnuśnymi”.