Bóg nie wysłuchuje… bo nie może

Dokądże będziemy Cię wzywać, a Ty nie wysłuchujesz? Dawne wołanie proroka jest wciąż aktualne. A gdyby tak wysłuchał?

Gdyby zabrał grzesznych i złych ludzi, a zostawił tylko nas, chrześcijan. Wtedy wszystko byłoby inaczej, jak w zegarku. Metro jeździłoby z częstotliwością naszej modlitwy codziennej, pensja wpływałaby regularnie jak nasz udział w nabożeństwach.

A może Bóg boi się zbyt pięknego świata? Może boi się konkurencji, że stworzylibyśmy lepszy świat niż ten pierwszy? A może boi się tego, co już robimy w odniesieniu do innych. Może boi się naszej sprawiedliwości i proporcji wymierzania kary. Może słyszy jak budując lepszy świat oceniamy siebie nawzajem. Grzeszący lekko – szuka usprawiedliwienia dla innych; grzeszący ciężko – nie zrozumie, że ktoś może upaść; grzeszący śmiertelnie – nie wybaczy drugiemu nigdy.

Dokądże będziemy Cię wzywać, a Ty nie wysłuchujesz?

Obyś naszej modlitwy za naszych nieprzyjaciół nie wysłuchał nigdy.

Miłosierdzie jako utopia

Odsłona I: miłosierdzie a pokój

Przyzwyczajono nas do myślenia o pokoju jako braku wojny. Natomiast pokój rodzi się bardziej z jakości relacji. Spieramy się o utopie, każde pokolenie ma własne, i w tym wymiarze nie pogodzimy się nigdy. Zamiast spierać się o utopie, lepiej spierać się o rzeczywistość. By się jednak o nią spierać, trzeba do niej powrócić.

Odsłona II: miłosierdzie a rzeczywistość

Odrywa się od rzeczywistości ktoś, kto w niej nie trwa. Trwać w rzeczywistości, to mieć relację do Absolutu jako punktu odniesienia, mieć relację do drugiego człowieka (rozmawiać „z”, a nie tylko „o”), mieć relację do samego siebie – być w prawdzie o sobie (nawet jeśli brudny i brzydki nie lubi lustra).

Odsłona III: miłosierdzie a nieskończoność

Nieskończoność w fizyce ukazuje, że rzeczywistość nie jest nieskończona. Pytanie o nieskończoność nie może więc być sposobem ucieczki od rozumienia i przeżywania skończonej rzeczywistości. A miłosierdzie? Podstawowa para pojęć to miłosierdzie i sprawiedliwość. W świecie musimy żyć tak, jakby nieskończoności nie było, wiedząc, że jest. W wymiarze moralnym i religijnym musimy żyć tak, jakby istniała wyłącznie sprawiedliwość, wiedząc, że jest miłosierdzie.

Podsumowanie:

Istnieje zapewne teoria, która w prosty sposób wytłumaczy kiedyś związek miłosierdzia i sprawiedliwości, ale to perspektywa nieskończona. Dla nas pewniejsze jest przyjęcie, że nasza rzeczywistość opiera się na sprawiedliwości, a kiedyś zrozumiemy, że jak nieskończoność nie jest prostym zaprzeczeniem skończoności, lecz jej źródłem, tak miłosierdzie nie jest zaprzeczeniem sprawiedliwości, lecz sprawiedliwością miłosierną, której ludzki i czasowy wycinek mamy szansę poznać i realizować.

Postscriptum:

W tekście popełniono błąd metodologiczny w odniesieniu do wiary. Klucz do znalezienia błędu (J 20, 19-31).

Prawo i sprawiedliwość

Jedną z cnót kardynalnych jest sprawiedliwość. Można ją różnie definiować: oddać każdemu, co mu się należy, sprawiedliwość jako nierówność usprawiedliwiona. Można też zapytać o związek sprawiedliwości i siły. Skoro jest jedną z istotnych cnót życia społecznego (kardynalną!), rodzi się pytanie, skąd sprawiedliwość bierze siłę, skąd jej sprawczość? Czy z prawa? Ale przecież sprawiedliwość jest pewną wytyczną na życie, zaś prawo – zgodnie z definicją – życie porządkuje (lex sequitur vitam).

Związek sprawiedliwości i siły też nie jest oczywisty i raczej się one wykluczają. Sprawiedliwość z natury jest „bezsilna”, zaś siła z natury nie jest „sprawiedliwa”. Czy więc w imię sprawiedliwości można kiedykolwiek użyć siły? Czy kiedy prawo jest niesprawiedliwe, sprawiedliwość może być bezprawna?

I wreszcie – wracając do tytułu felietonu – czy prawo i sprawiedliwość rodzą prawych i sprawiedliwych, czy też prawi i sprawiedliwi są gwarantem prawa i sprawiedliwości? Jeśli przyjąć drugie rozwiązanie, rodzi się kolejne pytanie: skąd się biorą prawi i sprawiedliwi?

Słuszne (prawe, godne) sytuuje się pomiędzy legalnym a dobrym. Oznacza ono zatem napięcie, ale nie zastępowalność. Nie można dobra zastąpić prawem. Prawość nie jest pochodną prawa, lecz napięcia pomiędzy literą a duchem. Zastąpić dobro i prawość prawem, to powrócić do „Księcia” słynnego autorstwa. Można porządkować życie prawem, aż do zatracenia prawości i fundamentalnego poczucia dobra. I wtedy pozostaje jedyny ratunek: powtarzać jak mantrę – to nie prawo i sprawiedliwość rodzi prawych i sprawiedliwych, lecz prawi i sprawiedliwi mogą przekształcić porządek społeczny w prawy i sprawiedliwy.

Skąd brać prawość już wiemy. Pozostaje tylko zapytać, czy jesteśmy dość prawi i sprawiedliwi, by tworzyć prawo i sprawiedliwość dla innych?