Czy trzeba chodzić z nami? Po co?

(myśli nieuczesane do Ewangelii według św. Marka Mk 9, 38-43. 45. 47-48)

Kto nie chodzi z nami jest…

Czy sam chodzenie z nami musi być dobre lub złe? Tradycyjna moralność wyróżniała trzy rodzaje czynów: moralnie dobre, złe i obojętne. Obojętne nie interesowały moralności, bo dotyczyły czynności nieokreślonej, np. czy wyjście z domu jest dobre czy złe? Czasem jest po prostu neutralne, a dobre lub złe staje się wtedy, gdy znamy cel, sprawcę czynu i okoliczności.

Wierzący chodzi z…? No właśnie, z kim? Z wierzącymi. Czyli z kim? Z nami, którzy tak siebie nazywamy, czy z nami, którzy mają coś wspólnego z Bogiem? Wierzyć, to utwierdzać wiarę. A czy chodzenie z nami zawsze utwierdza wiarę? Dekret o wolności religijnej soboru watykańskiego rozwiązał ten problem. Nikt nie musi być siłą przymuszony do chodzenia z nami, ale w wolności powinien szukać prawdy. Trzeba jednak od razu dopowiedzieć: prawda i fałsz nie mogą występować równocześnie w tym samym miejscu i czasie w odniesieniu do tego samego. Zatem dopóki ktoś błądzi, nie widząc, że błądzi, subiektywnie szuka prawdy. Kiedy zaczyna do niego docierać, że błądzi, kończy się usprawiedliwienie chodzenia „swoją” ścieżką. I jeszcze jedno – człowiek wie, kiedy jest na drodze prawdy. Ma sumienie!

Czy warto więc chodzić z nami i po co? Jeśli z nami jako Kościołem (wspólnotą wierzących) – warto. A Kościołem jesteśmy tak długo, jak długo chodzimy za Nim. Kiedy przestajemy chodzić za Nim, a chodzimy jedynie z sobą, nie jesteśmy Kościołem i nie warto chodzić ani z nami ani za nami.

Wspomniany fragment Ewangelii jest pozornie o obcinaniu członków, a faktycznie o unikaniu okazji. Ręka – symbolem działania, noga – wyboru życiowych ścieżek, oko – zdolności postrzegania świata. Trzy okazje. Można to wyjaśnić jeszcze bardziej współcześnie. Kiedy przeglądam strony internetowe i zobaczę coś gorszącego, to nie problem. Bezwiednie spostrzegłem. Problem zaczyna się w momencie, kiedy świadomie „skierowuję wzrok na…”. Kliknięcie okazji. Spam zagraża nam nie wtedy, kiedy wpadł do spamu na naszej poczcie. Zagrażać zaczyna wtedy, gdy w niego klikniemy. Samo przebywanie z niewierzącymi nie czyni niewierzącym, tak jak samo przebywanie z ludźmi wierzącymi w Kościele nie czyni człowieka wierzącym. Jedno i drugie trzeba wybrać świadomym aktem. Kliknąć!

Wiem, że zarzut bezmyślności jest zarzutem najcięższym. Bo też są tylko dwie rzeczy, którymi najbardziej można skrzywdzić człowieka: nauczyć go myślenia i zachęcić do wiary w to, że pierwszym odpowiedzialnym swojego życia jest on sam. Takiego „zepsucia” człowieka się nie przebacza. I dlatego bezmyślność będzie jeszcze długo królować i stadne życie (bezmyślne chodzenie za…) jeszcze długo będzie cechą homo sapiens.

Przewaga astronoma i politologa nad politykiem i teologiem

Bywają sytuacje, w których profesje pozornie najbardziej zbliżone do spraw wiary okazują się nie do końca im bliskie. Jednym z przykładów jest królestwo niebieskie. Astronom powiedziałby, że skoro niebieskie, to nie na ziemi. Politolog, że skoro wieczne i nie ulegnie zagładzie, to nie chodzi o żaden z systemów politycznych. Czasem tylko politykowi i teologowi przychodzi do głowy pomysł zbudowania królestwa niebieskiego na ziemi.

Argumenty przeciw:

– po pierwsze, sens jest najlepszym przykładem, że takiego królestwa nie zbuduje się na ziemi. Czy może coś jednocześnie mieć i nie mieć sensu? Może. Takich sytuacji możemy odnaleźć sporo w naszym życiu. Co sprawiło, że te bez sensu, sensu nabrały? Czas i szersza perspektywa. A gdyby tak jeszcze poszerzyć perspektywę? Wtedy sens czy bezsens byłyby odkrywane prawie bez błędu. Wniosek: to nie z perspektywy ziemskiej nadaje się sens niebieskiej, lecz odwrotnie.

– po drugie, królestwo niebieskie jest królestwem prawdy. Nie tylko pomyślanej, ale przeżywanej. Kłamca może mieć idealną teorię prawdy. Człowiek potrzebujący terapii może mieć idealną teorię braku jej potrzeby. Mechanizmy obronne dzielą się na te co do ziemi i co do nieba. Ale i w jednej i w drugiej perspektywie zwodzą.

– po trzecie, królestwo niebieskie jest królestwem odpowiedzialności. Oznacza to, że procedury nie wystarczą. Sąd Piłata był proceduralnie bez zarzutu. Szczytem było ubiczowanie tego, w którym nie znalazł żadnej winy. Dzisiaj zapewne Piłat założyłby jakieś liczące się medium.

– wreszcie, królestwo niebieskie nie jest stąd. Jeśli człowiek nie może tego zrozumieć, oznacza to, że jeszcze za bardzo jest stąd. Zgodnie z zasadą, że droga jest odcinkiem pomiędzy punktem A a punktem B, jeśli jest się ciągle bliżej punktu A, to jest się tym samym ciągle jeszcze daleko od punktu B.