Kościół dialogu – dialog Kościoła

Słowo „dialog” w swoim fundamentalnym znaczeniu oznacza „wypowiadać się razem”. W dalszej perspektywie polega na uzgadnianiu stanowisk w rzeczach istotnych, wspólne poszukiwanie prawdy. W prowadzeniu dialogu trzeba unikać dwóch skrajnych stanowisk: absolutyzowania problemów, które charakteru absolutnego nie mają; rezygnacji z wszelkich form kompromisu jako realizmu życia. Przez kompromis rozumiem nie tyle rezygnację z poszukiwania prawdy, co raczej wyraz wielości dróg w jej odkrywaniu.

W łonie Kościoła po raz pierwszy zasady dotyczące prowadzenia dialogu zostały sprecyzowane w instrukcji Piusa XII „De motione oecumenica” (1949r.). Sobór Watykański II rozwinął rozumienie dialogu jako sposobu komunikowania Kościoła i świata (KDK, DE, DRN). Doktrynalne uzasadnienie dialogu przedstawił Paweł VI, gdzie ukazał kręgi „ad intra” (dialog wewnętrzny) i „ad extra” (dialog zewnętrzny).

Bł. Jan Paweł II wiązał rozumienie dialogu ze świadomością Kościoła. Świadomość zaś kształtuje się w dialogu, który zanim stanie się rozmową, musi być skierowaniem własnej uwagi „ku drugiemu” (RH 11). Dialog rozumie jako dar, a postawę dialogiczną jako wymianę darów. Rezygnacja z dialogu byłaby więc rezygnacją z darów, a skoro ich dawcą jest Duch Święty, brak dialogu oznaczałby brak miejsca na Ducha Świętego w Kościele.

Dialog opiera się na godności człowieka. Cechuje go poszukiwanie prawdy, dobra, sprawiedliwości oraz otwarcie na odmienność. W wymiarze moralnym musi być nacechowany miłością oraz pokorą wobec prawdy. Pokora w dialogu wypływa ze świadomości, iż poznanie pełni prawdy znajdzie dopełnienie w perspektywie eschatologicznej. W tym wymiarze dialog staje się nowym imieniem miłości (VC 74), którego wyrazem dla świata jest życie konsekrowane. Poszukiwanie prawdy oznacza wspólnotowy charakter działań – a oparty na wzajemności staje się dialogiem sumień.

W wymiarze moralnym dialog jest obowiązkiem wszystkich i dlatego powinien być prowadzony ze wszystkimi. Przez „wszystkich” Bł. Jan Paweł II rozumie szeroko pojętą społeczność ludzką oraz współczesną kulturę. Znajduje to uszczegółowienie w dialogu duszpasterskim, w którym kapłan  jawi się jako człowiek misji i dialogu (PDV 18).

Dla współczesnego świata szczególnego znaczenia nabiera dialog społeczny. Największymi przeszkodami w dialogu są zdaniem Bł. Jana Pawła II: ksenofobia oraz ideologie wznoszące sztuczne bariery (ŚDP 1987, nr 4).

Nie ma dialogu bez trudu. W nim wyraża się chrześcijańska odpowiedzialność. Nasz Błogosławiony wyprowadza z niej konkretne zachęty: szukanie prawdy i gotowość jej przyjęcia, szczerość i sprawiedliwość, szukanie nieustanne, wytrwałe i z nadzieją wypływającą z wiary (ŚDP 1983, nr 12)

Owocem dialogu jest – obok prawdy – dobro. Papież zauważa jednak, że tylko to dobro staje się dobrem moralnym, które jest odkrywane w miłości. Podkreśla, że prawda nie polega na czynieniu dobra jakiegokolwiek, lecz dobra moralnego – tylko miłość daje szczęście. Czynienie dobra moralnego – jak zauważa – może okazać się w praktyce bardzo trudne, nigdy jednak nie jest niemożliwe (por. VS 102-103).

Jak dobrze, że nie prowadzimy wyłącznie dialogu w Kościele, ale pragniemy być Kościołem dialogu.

Kręgi przynależności do Kościoła

Sobór Watykański II przyzwyczaił nas do myślenia, że dla Boga nie istniejemy tylko my, prawdziwi katolicy. To najwyższe Kolegium Kościoła uświadomiło nam, że nie tylko istnieją obok nas inne Kościoły i Wspólnoty, ale również osoby, których byśmy się w tej bliskości Boga nie spodziewali.

Chciałbym jednak dzisiaj trochę odwrócić bieg naszego myślenia. A czy wśród tych, których się spodziewamy, ba, jesteśmy ich pewni, wszyscy należą do tego kręgu bliskości Boga?

Pytanie to nasunęło mi się podczas śledzenia uroczystości pogrzebowych członka PiS w Łodzi. Znak pokoju, znak przynależności do tego samego Boga, który jest Stwórcą całej ludzkości, powinien wskazywać wyraźnie krąg ludzi sobie bliskich. Nie połączyły się jednak ze sobą dwie nawy kościoła. Rozdzielił je mur, który Chrystus zburzył – mur wrogości. Zatem doświadczyliśmy innego znaku, znaku obecności różnych kręgów przynależności do Boga w tym samym kościele, podczas najbardziej fundamentalnego nabożeństwa dla naszej wiary, jakim jest Eucharystia.

Dobrze, że był sobór. Dobrze też, że nauczył nas wierzyć, iż Bóg przygarnia różnych ludzi, nawet podzielonych w ramach tej samej eucharystycznej wspólnoty.

Ostatnio sporo mówiono o ekskomunice, wykluczeniu ze wspólnoty. I właśnie w związku z tym mam wątpliwość. Bowiem ze wspólnoty można wykluczyć się na mocy prawa, kiedy łamie się fundamentalne Boże zasady, można być wykluczonym przez władze kościelne za ciężkie przestępstwa. Ale można też wykluczyć siebie ze wspólnoty decyzją własnego sumienia. Tego właśnie się boję. Wzywano nas, by śledzić tych, którzy wykluczą się z Kościoła poprzez głosowanie w Sejmie. Tego nie chcę komentować. Postawię tylko inne pytanie: W czasie liturgii, kiedy nienawidzi się brata, czy nie wyklucza się człowiek tym samym ze wspólnoty wierzących i nie buduje na nowo muru jakim jest wrogość? Nie mnie oceniać konkretnego człowieka. Niepokoję się tylko, czy ekskomunikowanych mocą własnej decyzji nie spotykamy również obok nas, na wyciągnięcie ręki, a właściwie na brak jej wyciągnięcia?

Przekażmy sobie znak pokoju, jesteśmy bowiem wezwani do komunii a nie do ex-komunii.

Habemus papam

Są chwile w życiu człowieka, które można nazwać szczególnymi. Dla wierzącego takim momentem jest niewątpliwie wybór widzialnej głowy Kościoła. Wiele spekulacji medialnych poprzedzało ten wybór. Media zmuszały nas do opowiedzenia się pomiędzy tzw. konserwatystami a kardynałami postępowymi. A jednak wybór następcy św. Piotra uspokoił wszystkich. Przypomniał, że drogi Boga nie są drogami naszymi i Jego myślenie nie jest naszym myśleniem.

                Mamy papieża, który już określił charakter swojego pontyfikatu przybierając imię Benedykt XVI. Jego poprzednik, Benedykt XV, wskazuje linię, która znaczy w pewnym stopniu drogę nowego Papieża. Czynić pokój w miłości, ale jednocześnie pokój, który wypływa z prawdy. Stosunek do tej prawdy określił nowy papież już wiele lat temu, nazywając siebie „współpracownikiem prawdy”. Teraz stał się pierwszym odpowiedzialnym za depozyt Kościoła nie tylko w imieniu papieża, jak to było do tej pory, ale w imieniu samego Chrystusa.

                Wielu stawia sobie pytanie, czego można oczekiwać po tym pontyfikacie? Odpowiedź wydaje się prosta: otwartości na Ducha Świętego. To wystarczy. Jeśli bowiem rozumiemy Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa, to musimy uznać, że Duch jest jeden, udzielając jednocześnie wielu charyzmatów. Jesteśmy świadkami jednoczącej obecności Ducha Świętego w Kościele i Jego konkretnego wyrazu w 265 charyzmacie w historii Kościoła. Pozostaje więc jedno – dziękczynienie Bogu. Przede wszystkim za to, że jak w dniu Pięćdziesiątnicy pozwala i nam doświadczyć jedności w różnorodności. Jedności Ducha prowadzącego Kościół nowym charyzmatem Benedykta XVI.

Verified by ExactMetrics
Verified by MonsterInsights