Triduum Paschalne a sztuczna inteligencja

(felieton społeczno-religijny)

Świat w perspektywie sztucznej inteligencji wygląda zupełnie inaczej niż ten, o którym opowiada Ewangelia przez trzy dni poprzedzające święta Zmartwychwstania Pańskiego. Jezus przychodzi zbawić ludzką naturę, a przecież w nowej perspektywie pojęcie natury jest czymś mglistym. Natura jest transsubiektywna. W Triduum próbujemy wskrzesić moc naszych religijnych przeżyć, a świat mówi coraz głośniej, że te przeżycia to nic więcej jak tylko neuronalne uwarunkowania. Próbujemy dostrzec brzydotę grzechu i piękno świętości, natomiast neuronauka mówi nam, że to nie Bóg, lecz neuroestetyka sprawi, że poczujemy się lepiej.

W tradycyjnym wychowaniu religijno-społecznym podkreślano rolę motywacji. Motywacja zaś odnosi się do celu. Prościej – cel daje motywację. Jeśli jednak uczynimy jeden z celów pośrednich (życiowych) celem ostatecznym, czy on dostatecznie zmotywuje człowieka? Jeśli podporządkujemy życie studiom lub pracy czy one wystarczą do zmotywowania całego życia? Może więc potrzeba takiego pozornie (poza)życiowego celu, który nadałby sens i studiom i pracy? Właściwe zdefiniowanie celu, to również właściwe ułożenie planów, bo przecież, by osiągnąć cel, trzeba zoptymalizować plany. Ludzkie przewidywanie zakłada wzór i dziedzictwo. Natomiast czy człowiek wychowywany ku sztucznej inteligencji będzie chciał swoją motywację obciążać dziedzictwem?

Triduum Paschalne w kluczu sztucznej inteligencji stawia jeszcze dwa istotne punkty do refleksji: klucz społeczny i koszty motywacji. W kluczu społecznym wiara jest czymś, co zakłada wspólnotowość, komunię, bycie razem, a jeśli komunikację, to w imię komunii. Sztuczna inteligencja zakłada zupełnie inną rolę kontekstu społecznego. Jest on wyłącznie po to, by wywierać wpływ, komunikacja w celu osiągnięcia komunii nie jest najważniejsza, jeśli nie stanie się celem. A nawet jeśli stanie się celem, będzie osiągana przez manipulację. Sztuczna inteligencja odrzuca motywację zbyt kosztowną. Inaczej mówiąc, kiedy koszty przeważają nad spodziewanymi efektami porzuca się dotychczasowy sposób osiągania celu na rzecz mniej kosztochłonnego. Tymczasem w religii z góry zakłada się, że proces dojrzewania religijnego jest kosztochłonny, długoterminowy i wielofalowy (Piotr), czasem wręcz nieopłacalny (Judasz).

Religia przegrywa więc w pokoleniu młodych, wychowanych na algorytmach, ponieważ nie sprawdza się w motywacji odniesionej do rachunku prawdopodobieństwa. Nie spełnia się w wymiarze przydatności instrumentalnej i sytuacyjnej, chociaż i w Kościele są tacy, którzy chcieliby nagiąć wszystko co duchowe do instrumentalnych celów i do potrzeby chwili. Czas więc przemyśleć nasz cel ostateczny i jego warstwę motywacyjną. Czy jest dyktowany powyższymi kryteriami, czy też zaufaniem do Osoby Jezusa Chrystusa. Jest to kwestia polityczno-społeczna, ponieważ niezależnie od poglądów ciągle w mediach będą się pojawiać świąteczne tradycje kulinarne, konkurs na najdłuższą palmę i wiele innych. Jak to się będzie miało do istoty i sensu Triduum Paschalnego? Sztuczna inteligencja nie zbawi i nie może się zbawić. Jeśli więc nie zostawimy miejsca na starą tradycję i klasyczne odniesienia człowieka, wtedy pozostanie nam tylko „małe triduum antropologiczno-kulturowe” i perspektywa, że wszystko jest neuronalnie uwarunkowane. Chyba, że wydarzy się coś co zburzy pewność, postawi pytanie o wolność i nieubłaganie odwoła się do natury, czyli pytania: Kim jestem? Wydawało się, że po ostatnich doświadczeniach sens i waga tego pytania będą oczywiste. Człowiek jednak szybko zapomina, aż do kolejnego nieszczęścia. Przypomina to trochę człowieka, który wierzy, że po ustaniu burzy, kolejnej burzy nie będzie. To jest jednak mało inteligentne, nawet jak na sztuczne inteligencje.

Niedziela Palmowa 2023

(felieton religijny)

Można przeczytać ten opis w bardzo różnej scenerii, ale najwymowniej wybrzmiewa czytany podczas Eucharystii. Nie musimy sobie wyobrażać, nie musimy budować w myślach scenerii. Po prostu tam jesteśmy. Siedzimy razem z Jezusem. Jest wśród nas Judasz, który chociaż z nami się modli, ma już inne plany. Już nie nazywa Jezusa Panem, tylko Rabbi – nauczycielem. Bo Panu trzeba się podporządkować, a nauczyciela można grzecznie wysłuchać i myśleć swoje. Między nami jest Piotr – dumny i uparty, ciągle myślący, że jest silniejszy niż w rzeczywistości, że jest lepszy niż inni. Jego wiara opiera się na nieustannym porównywaniu z innymi, by zawsze wypaść lepiej. Eucharystia jest więc miejscem potencjalnej świętości i potencjalnej zdrady. Jest na niej miejsce dla wszystkich i to każdy z nas wybiera dalszą drogę.

Nadchodzi moment kulminacyjny: Bierz i jedz! Wydawałoby się, że nikogo nie trzeba zachęcać, bo przecież wszyscy jesteśmy głodni: miłości, uczucia, bliskości. Tylko, że moje plany na wykorzystanie tego chleba i plany Jezusa się różnią. Czasem tak bardzo, że siedzę przy stole głodny. I znowu pojawia się zapowiedź zdrady: Jeden z was! Ojcowie Kościoła mówią, że Jezus odpowiedział Judaszowi tak, że tylko on usłyszał. Jezus mnie nie ośmiesza, nie demaskuje, daje szansę do końca. W Eucharystii każdy z nas słyszy odpowiedź Jezusa w sumieniu. Chociaż inni tego nie wiedzą, każdy z nas wie z czym i po co przyszedł.

Na koniec śmierć Jezusa. Dla jednych potwierdzenie zawiedzionych nadziei, dla innych usprawiedliwienie zdrady, dla jeszcze innych impuls do wyszydzenia całej dotychczasowej drogi z Jezusem. Tylko dla niektórych pamięć, że tak musiało się stać, by wypełniły się Pisma. Jeszcze kilka dni i zatriumfuje Zmartwychwstały.

Verified by ExactMetrics