Zmartwychwstanie Pańskie A.D. 2019

Dotrzeć do prawdy o rzeczywistości. Dotrzeć do prawdy o zmartwychwstaniu Chrystusa. Dotarcie do prawdy nigdy nie jest proste ani łatwe.

Nie zawsze wystarczy widzieć, słyszeć, dotknąć. Nie zawsze jest to też możliwe. Pozostają świadkowie, którzy najwymowniej mówią nie wtedy, kiedy głoszą hasła, lecz kiedy świadczą. A świadczy się życiem. Zwyczajnym, uczciwym ludzkim życiem, wypełnionym pasją trudu poszukiwań.

Dopiero, kiedy zachwyci świadek jako człowiek, zaczyna się próba pójścia za nim w stronę prawdy, której poszukiwaniem się trudzi. Droga na skróty to zawsze droga utartych schematów i emocji, która wystarczy na chwilę.

Uczciwość postaw i pasja trudu poszukiwań – tylko to pociąga naprawdę. Reszta jest ideologią bez pokrycia.

Prawo i sprawiedliwość

Jedną z cnót kardynalnych jest sprawiedliwość. Można ją różnie definiować: oddać każdemu, co mu się należy, sprawiedliwość jako nierówność usprawiedliwiona. Można też zapytać o związek sprawiedliwości i siły. Skoro jest jedną z istotnych cnót życia społecznego (kardynalną!), rodzi się pytanie, skąd sprawiedliwość bierze siłę, skąd jej sprawczość? Czy z prawa? Ale przecież sprawiedliwość jest pewną wytyczną na życie, zaś prawo – zgodnie z definicją – życie porządkuje (lex sequitur vitam).

Związek sprawiedliwości i siły też nie jest oczywisty i raczej się one wykluczają. Sprawiedliwość z natury jest „bezsilna”, zaś siła z natury nie jest „sprawiedliwa”. Czy więc w imię sprawiedliwości można kiedykolwiek użyć siły? Czy kiedy prawo jest niesprawiedliwe, sprawiedliwość może być bezprawna?

I wreszcie – wracając do tytułu felietonu – czy prawo i sprawiedliwość rodzą prawych i sprawiedliwych, czy też prawi i sprawiedliwi są gwarantem prawa i sprawiedliwości? Jeśli przyjąć drugie rozwiązanie, rodzi się kolejne pytanie: skąd się biorą prawi i sprawiedliwi?

Słuszne (prawe, godne) sytuuje się pomiędzy legalnym a dobrym. Oznacza ono zatem napięcie, ale nie zastępowalność. Nie można dobra zastąpić prawem. Prawość nie jest pochodną prawa, lecz napięcia pomiędzy literą a duchem. Zastąpić dobro i prawość prawem, to powrócić do „Księcia” słynnego autorstwa. Można porządkować życie prawem, aż do zatracenia prawości i fundamentalnego poczucia dobra. I wtedy pozostaje jedyny ratunek: powtarzać jak mantrę – to nie prawo i sprawiedliwość rodzi prawych i sprawiedliwych, lecz prawi i sprawiedliwi mogą przekształcić porządek społeczny w prawy i sprawiedliwy.

Skąd brać prawość już wiemy. Pozostaje tylko zapytać, czy jesteśmy dość prawi i sprawiedliwi, by tworzyć prawo i sprawiedliwość dla innych?

Wierność samemu sobie

Znamy dobrze takie postawy jak cierpliwość, wszechmoc, sprawiedliwość. Znamy też dobrze i takie: brak cierpliwości, ograniczoność powodowana wiekiem czy słabnącą pozycją. Pozornie posiadamy te pierwsze, z tą jednak różnicą, że mamy je na określony czas i przeżywamy je w czasie. Nie jesteśmy wieczni. Zaczynamy z czasem niedomagać.

Jednak to nie ograniczony czas przywołujemy na usprawiedliwienie naszych niedomagań. Najczęściej przywołujemy innych. A do prawdziwości teorii potrzebujemy potwierdzenia w praktyce. Zatem skoro inni są przyczyną naszego niespełnienia (teoria), to dowodem na to są choroby, nieszczęścia a jako najsilniejszy argument – piekło (praktyka). Oczywiście piekło dla innych, bo piekło to inni. Kto z nas wierzy w istnienie piekła dla siebie?

A czy ci „inni”, którym dzieją się złe rzeczy są gorsi od nas?

Człowiek lubi to, co potężne. Czym jest mały owoc wobec ogromnego drzewa? Dlatego inwestujemy w drzewa – wielkie i silne. Tylko, że sad owocowy tylko na pierwszym etapie wiążę się z sadzeniem drzew. Na drugim zakłada owoce.

Istotą drzewa owocowego nie jest to, że stoi i rozrasta się. Istotą jest owocowanie. Podobnie jest z wiernością samemu sobie. Doświadczyłem tego pracując w jednej z dzielnic Warszawy, w środowisku z wysokim stopniem patologii i nieprzystosowania społecznego. Niesamowita zbieżność słów i czynów. Co powiedzieli, to zrobili. Pozornie godna podziwu wierność samemu sobie i swoim „ideałom”.

Czemu ja jestem wierny? Wartościom, które sam wymyślam, schematom, które nazywam ideałami, uporowi, który zastępuje stałość i cnotę? Wierność samemu sobie to za mało. Tak jak zbyt słabym usprawiedliwieniem dla drzewa owocowego jest to, że rośnie.

Trzeba jeszcze owocować. Bo po owocach nas poznają, a nie po wielkości gałęzi i struktur, nawet najświętszych.