Wierność samemu sobie

Znamy dobrze takie postawy jak cierpliwość, wszechmoc, sprawiedliwość. Znamy też dobrze i takie: brak cierpliwości, ograniczoność powodowana wiekiem czy słabnącą pozycją. Pozornie posiadamy te pierwsze, z tą jednak różnicą, że mamy je na określony czas i przeżywamy je w czasie. Nie jesteśmy wieczni. Zaczynamy z czasem niedomagać.

Jednak to nie ograniczony czas przywołujemy na usprawiedliwienie naszych niedomagań. Najczęściej przywołujemy innych. A do prawdziwości teorii potrzebujemy potwierdzenia w praktyce. Zatem skoro inni są przyczyną naszego niespełnienia (teoria), to dowodem na to są choroby, nieszczęścia a jako najsilniejszy argument – piekło (praktyka). Oczywiście piekło dla innych, bo piekło to inni. Kto z nas wierzy w istnienie piekła dla siebie?

A czy ci „inni”, którym dzieją się złe rzeczy są gorsi od nas?

Człowiek lubi to, co potężne. Czym jest mały owoc wobec ogromnego drzewa? Dlatego inwestujemy w drzewa – wielkie i silne. Tylko, że sad owocowy tylko na pierwszym etapie wiążę się z sadzeniem drzew. Na drugim zakłada owoce.

Istotą drzewa owocowego nie jest to, że stoi i rozrasta się. Istotą jest owocowanie. Podobnie jest z wiernością samemu sobie. Doświadczyłem tego pracując w jednej z dzielnic Warszawy, w środowisku z wysokim stopniem patologii i nieprzystosowania społecznego. Niesamowita zbieżność słów i czynów. Co powiedzieli, to zrobili. Pozornie godna podziwu wierność samemu sobie i swoim „ideałom”.

Czemu ja jestem wierny? Wartościom, które sam wymyślam, schematom, które nazywam ideałami, uporowi, który zastępuje stałość i cnotę? Wierność samemu sobie to za mało. Tak jak zbyt słabym usprawiedliwieniem dla drzewa owocowego jest to, że rośnie.

Trzeba jeszcze owocować. Bo po owocach nas poznają, a nie po wielkości gałęzi i struktur, nawet najświętszych.

Adwent czy czas adwentu?

Żyjemy w czasie jubileuszów, świąt, rocznic. Podobnie jak żyli ludzie w przeszłości w czasie wojen, powstań. Można żyć w danym czasie i zupełnie sensu tego czasu nie doświadczać. Podobnie jest ze świętami i z „czasem świąt”.

Dzisiaj w Kościele katolickim obchodzimy Nowy Rok. Uspokajam, nie muszą żałować ci, którzy nie wybrali się na zabawę sylwestrową. Chodzi o nowy rok liturgiczny. Jest to dzień, od którego w liturgii przeżywa się „na nowo”, to co już się wydarzyło. To przeżycie ma na celu uaktualnienie spraw, które dokonały się w historii zwanej historią zbawienia. Jest to czas oczekiwania, który w Adwencie ma się stać prawdziwym oczekiwaniem. Jest to czas przygotowania do świąt, który ma się stać prawdziwym świętem.

W jednym z psalmów padają słowa: „Bóg raz powiedział, dwakroć to słyszałem”. Raz mówi ten, kto jest stały i wierny. Dwakroć musi usłyszeć człowiek, który z wiernością sobie nie radzi. Może właśnie te słowa psalmu są dobrym mottem, które pozwoli na rozwiązanie wielu naszych problemów. Trzeba dwakroć usłyszeć, żeby zrozumieć. Dwakroć dlatego, że nie jesteśmy stali.