Trudno 15 sierpnia o inne tematy w Polsce niż Wniebowzięcie NMP oraz Bitwa Warszawska. Wspólnym mianownikiem tych wydarzeń jest komunikacja owoców życia rodzących radość. Najpierw sięgnijmy do uroczystości. W tym roku mija 70 lat od momentu ogłoszenia dogmatu przez papieża Piusa XII w 1950 roku. Musimy pamiętać, że w Kościele przed Vaticanum II pewne daty miały zupełnie inny wydźwięk. Może właśnie papież zauważył, że w przeżywaniu wiary brakuje nam radości, bo ogłosił dogmat 1 listopada. Ciekawa jest również część poprzedzająca orzeczenie dogmatyczne: Na chwałę Wszechmocnego Boga […], dla powiększenia chwały Jego Błogosławionej Matki, ku niewypowiedzianej radości całego Kościoła… Właśnie radość jest dla mnie kluczem interpretacyjnym tej uroczystości.
Dar życia, w modlitwie Maryi oddany słowami „błogosławiony owoc – Jezus”, jest podstawowym źródłem tej radości. Ma ona trzy etapy. Najpierw odkrywam swoje życie jako dar, to wymusza na mnie potrzebę dzielenia się nim, ale dzieląc się z drugim człowiekiem jestem otwarty na słuchanie o jego darze życia.
W pobożności maryjnej pojawiło się kiedyś hasło: „przez Maryję do Jezusa”. Niektórzy teolodzy próbowali je podważać. Dla mnie jest ono bardzo czytelne w swej wymowie. Maryja nie rodzi wiary – źródłem jest Bóg. Ale kiedy ja opowiadam Jej o owocach swojego życia, Ona zaczyna opowiadać o swoim – Jezusie. Tak właśnie dzieląc się radością owoców własnego życia, wierząc, „rodzimy” wiarę u innych.
Dziękczynienie. Jeden z moich znajomych, który pochodzi ze Śląska zawsze, kiedy dziękuje mówi „dziękuję pięknie”. To bardzo głębokie, bo czy można dziękować nie pięknie? Bo jeśli nie dostrzegam w swoim życiu piękna, czy mogę dziękować? A jeśli nie dziękuję, nie ma we mnie wdzięczności. Człowiek niezdolny do dziękczynienia to człowiek nie-wdzięczny.
Komunikować radość, cieszyć się jej owocami.
„Cud nad Wisłą”. To nie taki cud jak uzdrowienie chromego przy sadzawce. To cud komunikacji owoców życia, radości i dobra w każdym człowieku. Bo co tak naprawdę przyczyniło się do cudu? Procesja z archikatedry warszawskiej 15 sierpnia 1920 roku, Piłsudski z częścią luterańską biografii, ziemiaństwo, które niechętnie patrzyło na łożenie na armię, zamieszanie w obozie bolszewickim, zdobycie sowieckiej radiostacji w Ciechanowie, przez co dowództwo sowieckie nie mogło wydawać rozkazów, natomiast przez dwie doby płynęły tą radiostacją teksty Pisma Świętego? Co sprawiło cud? A może na nowo odkryta jedność Polaków, gdzie każdy na swój sposób przyczynił się do tego cudu.
Bogu nie odbiera to chwały, bo co lepsze: pokonać wojska czy dać ludziom jedność serc by zwyciężyli? Co bardziej godne Boga?
Może dzisiaj w rocznicę warto zadać sobie pytanie, czy umiem cieszyć się własnym życiem, czy umiem cieszyć się życiem drugiego człowieka, czy umiem opowiadać i słuchać. Czy jestem zdolny komunikować radość?
Może znowu potrzeba nam takiego cudu jedności serc, niezależnie od biografii i poglądów?