Tolerancja po polsku

Nie przepadam za Radiem Maryja ani za Ojcem Dyrektorem, zresztą nigdy tego nie ukrywałem.  Może to moje wrodzone uczulenie do rzeczy narzucanych, może zwykłe emocje, których nigdy nie zweryfikował chłodny intelekt. Dlatego w tej kwestii nie chcę być ani wrogiem, ani sprzymierzeńcem. Każda krytyka ma jednak swoje granice, których nikomu przekraczać nie wolno.

Ale po kolei.

Jeśli jakaś praca nie spełnia kryteriów naukowości powinno się uczciwie zweryfikować jakich, dlaczego i na ile? Jeśli zaś spełnia, powinno się wyhamować sferę uczuć, jeżeli jedyną przeszkodą do akceptacji określonych faktów byłyby li tylko uczucia.

Podejmuję ten temat z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że gdyby nie podchodzić merytorycznie, tylko złośliwie i uczuciowo, można by pytać, czy filozof podważający kompetencje wydziałowej komisji egzaminacyjnej na uczelni „x” nie ośmiesza się, kiedy właśnie jako filozof znajduje zatrudnienie w katedrze pielęgniarstwa i położnictwa. Wierzę, że spełnia on potrzebne kryteria i jest na właściwym miejscu. To mówi mi rozum, ale uczucia kazałyby się pośmiać. Po drugie, ostatnio pojawia się dziwna nagonka na teologię w ogóle. W ostatnim numerze „Polityki” zamieszczono dość tendencyjny tekst na temat stanu teologii i prac podejmowanych w jej ramach. Zarzucano, że powstają prace o historii parafii, biografiach świętych czy wszystkim, co można wycisnąć z Jana Pawła II.

I znowu, jeśli są zarzuty merytoryczne, trzeba je wskazać, a jeśli przeważają emocje, trzeba je pohamować. Kiedy przeglądam prace pisane pod moim kierunkiem, zdarzali się tam święci i Jan Paweł II, ale była też problematyka poprawności politycznej, praw człowieka, wartości etycznych w kodeksach prawnych, gender w perspektywie antropologii chrześcijańskiej, słowem to, co zawiera moralne implikacje, do których moralista jest uprawniony.

Gdyby zaś podejść nieco szerzej do problematyki prac magisterskich i doktorskich można by pytać czym różni się historia uniwersytetu „X” od historii diecezji „Y”, czym różni się badanie spuścizny poety czy pisarza od badania myśli Jana Pawła II, czym różnią się badania geotermalne w Polsce od takich samych badań realizowanych w Europie w ramach rządowych projektów. Dlaczego nie przystoi nam badanie spuścizny chrześcijaństwa, bo ponoć mało naukowa, a na Sorbonie zdobywa się kolejne granty na badania spuścizny Ojców Kościoła?

Państwo świeckie to przede wszystkim państwo autonomiczne, a autonomia wyraża się w tym, że potrafi żyć własnym życiem nie żerując na nieustannej walce z kimś lub czymś. Autonomiczny rozum to taki, co potrafi sam coś wymyślić a nie tylko zajmować się dziennikarskim śledztwem. Czy pieniądze na polską naukę są przeznaczane na ideologiczną walkę z Kościołem i teologią?

Proponuję zatem odszukać teksty w „Wyborczej” i w „Rzeczpospolitej”, i zebrać wszystkie sławy naukowe piszące krytycznie o teologii, a potem tym samym krytycznym okiem prześledzić prace magisterskie i doktorskie pisane u owych geniuszy. Może okaże się, że nie jest aż tak dobrze i to nie tylko w teologii…

A na koniec refleksja lekko emocjonalna. W mojej młodości w slangu młodzieżowym było powiedzenie, które naukowo można by wyrazić: Jeśli nie masz dość argumentów krytycznych, nie krytykuj, bo to przestaje być krytyką a staje się płytkim krytykanctwem. Zaś w języku młodzieżowym wyrażało się to prościej: Jeśli jesteś głupi, bądź chociaż przyjemny.

A zatem nie oczekuję na intelektualny cud przemiany owych krytycznych luminarzy nauki polskiej, apeluję tylko o jedno – starajmy się być chociaż przyjemni.

Jak głupota jest możliwa?

W jednej ze swoich ostatnich książek ks. Michał Heller podejmuje temat głupoty. Uprzedza czytelnika, że nie ma większego sensu pytanie „czy”, bo o tym, że głupota jest wszechobecna w życiu publicznym wie chyba każdy, ale pyta „jak” głupota jest możliwa? No właśnie, jak?

Przed laty na studiach z zarządzania dawano studentom następujące zadanie: dawano rysunek, 9 punktów umieszczonych mniej więcej w formie kwadratu sugerującego pewien zamknięty schemat.

.              .              .

 

.              .              .

 

 .              .              .

 

 Należało, wychodząc od jednego z punktów, połączyć te punkty czterema odcinakmi w taki sposób, by koniec pierwszego, był początkiem drugiego, itd., nie odrywając ręki. Zadanie pozornie nie do wykonania, pod jednym wszakże warunkiem. Nie połączy się nigdy tych dziewięciu punktów czterema ruchami, jeśli pozostanie się w schemacie kwadratu. Trzeba jedną prostą wyprowadzić poza schemat, by połączenie się udało.

Podobnie jest z głupotą. Jeśli słyszy się ileś informacji występujących w schemacie głupoty, nigdy nie zrozumie się o co w tej głupocie chodzi. Jak zatem głupota jest możliwa? Możliwa jest wtedy, gdy pozostaje się w schemacie.

A ostatnie schematy wyznaczane były przez różne komitety naukowe. Jeden z częściej powtarzanych schematów, to globalne ocieplenie. Zapomina się tylko, że już w okresie, kiedy nie było jeszcze mowy o przemyśle ocieplenie przecież się zdarzało. (Pozornie też nikt nie zauważa informacji pojawiającej się w schemacie, typu: tak ciepłego listopada nie mieliśmy od stu trzydziestu lat. Czyli – wystarczy pomyśleć – już kiedyś był). Poza tym, każdy trzeźwo myślący naukowiec wie, że naturalna erupcja wulkanów i ilość wydawanego ciepła jest nieporównie większa od ciepła wytwarzanego przez cały przemysł. Wczoraj niektóre media podały, że badania dotyczące przyczyn ocieplenia klimatu są – delikatnie mówiąc – zmanipulowane.

Inna głupota wpisana w schemat to świńska grypa. Pisałem już o tym 27 kwietnia 2009 (odsyłam do tekstu). Dzisiaj dowiadujemy się, że to może być kolejna naukowa farsa. Prawdziwa zaś przyczyna leży w połączeniu się światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z Bankiem Światowym. Skoro bowiem ci sami ludzie zasiadają w radach nadzorczych firm farmaceutycznych i w gremiach WHO trudno się dziwić, że wirus dotknął ich myślenie. Czy nie dziwi też fakt, że tylko 8 % personelu medycznego poddało się szczepieniu? A może właśnie dlatego, że personel medyczny wie, iż szczepionki opierają się na związkach rtęci, a już ze szkoły podstawowej wiemy, jakie działanie ma rtęć na organizm. Dla poparcia tezy nie będę się szczepił. Jeśli więc nie pojawią się nowe wpisy na mojej stronie, będzie to oznaczało, że nie miałem racji.

Jeszcze inna głupota, jaką możemy obserwować to produkcja broni po to, żeby był pokój. Nikt nie produkuje niczego do magazynu. Kiedy więc zestawi się tych, którzy są na pierwszych miejscach list produkcji broni i jej eksportu z tymi, którzy zajmują pierwsze miejsca w walce o pokój, podmioty się powtarzają.

Przyzwyczajono nas zatem do tego, że nauka rozwija się w schemacie. Nauki przyrodnicze zaś i kosmologia pokazują, że jeśli świat nie jest zamknięty, to jest nie do poznania w ramach zamkniętych schematów.

Kiedy zatem głupota przestanie być możliwa? Kiedy wyjdziemy poza schemat fobii i lęków współczesnego człowieka i schemat rysowany polityczną poprawnością. Niepowtarzalny jest kod DNA, ale też niepowtarzalne jest ludzkie myślenie. A skoro czyjś mózg byłby zdolny wyłącznie do powtarzania powszechnie aplikowanej papki, przestałby być niepowtarzalny. A powtarzalny oznacza sklonowany, sklonowany zaś, oznacza nie-własny.

Zatem uświadommy sobie, że człowiek składa się nie tylko z ciała, duszy i mediów, ale z niepowtarzalnego rozumu, którego jeśli nie używa – obumiera. A nie używa się go wtedy, kiedy więzi się go w schemacie. Zatem pociągnijmy pierwszą kreskę poza wyznaczony schemat a wtedy zobaczymy, że punkty da się połączyć, że świat da się zrozumieć i jest możliwe, że głupota przestanie być możliwa.

Trybunał Praw Człowieka?

http://cmiskp.echr.coe.int/tkp197/view.asp?action=html&documentId=857732&portal=hbkm&source=externalbydocnumber&table=F69A27FD8FB86142BF01C1166DEA398649

Mówiąc o prawach człowieka, trzeba mieć na uwadze fakt, iż różnią się one zasadniczo od tzw. prawa stanowionego. Dla mniej wtajemniczonych w problematykę, można by tę różnicę oddać obrazowo poprzez zestawienie odkrycia jakiejś planety z „odkryciem” plastikowego opakowania. Oczywiście fizyk i astronom będzie zawsze bardziej pokorny, bo ma świadomość, że on świata nie stwarza, że świat istniał zanim on go odkrył. Zupełnie przeciwną postawę przyjmie wynalazca plastikowego opakowania. To przecież on stworzył śmieć, który nie chce w sposób naturalny się rozkładać. Po ostatniej decyzji Trybunału Praw Człowieka (zakaz umieszczania krzyża w miejscach publicznych), takimi plastikowymi wynalazcami zdają się być jego sędziowie. Przestało zachwycać ich to, co jest, więc zaczęli wymyślać prawa człowieka, z których pierwsze jest prawem człowieka do wolności od posiadania praw.

Otóż panowie sędziowie, nie jesteście zbyt odkrywczy – co najwyżej osiągnęliście poziom producentów plastikowych opakowań. Człowiek bowiem wbrew pozorom nie ma aż tak wielu praw, by nad nimi debatować. Ma on niewątpliwie silną świadomość daru życia, zatem musi mieć do niego prawo. Ta sama świadomość podpowiada człowiekowi, że jego natura nie godzi się na niewolę – musi mieć zatem prawo do wolności. A wolność, to przede wszystkim prawo do wyrażenia siebie. Zatem fundamentalne prawo do prawdy o sobie, by najpierw siebie poznać, potem prawo do opowiedzenia o tym komuś drugiemu, prawo do zakomunikowania światu swoich kolejnych odkryć: drugiego człowieka, Boga. Ktoś może się z tym nie zgadzać, tak jak ja mam prawo nie zgadzać się z odkryciami drugiego człowieka, ale mamy prawo o tym mówić, bo inaczej wracamy do totalitarnej cenzury. Starsi pamiętają lekcję historii o społeczeństwie bez Boga, bez religii, bez krzyża.

Zatem jeśli broni się praw człowieka to tylko przez ich rozwijanie a nie ograniczanie. Bo jeśli dla przykładu większość rodziców będzie wierząca, to niby w imię czego nie może powiesić krzyża w publicznym miejscu? Pisałem już kiedyś o innej patologii życia społecznego, a mianowicie tej, że katecheta nie może być wychowawcą klasy, bo będzie przekonywał do religii, natomiast wojujący ateista może nim być bez problemu, gdyż… nie będzie nawoływał do religii. Wystarczy mieć mózg chociażby wielkości orzeszka, by zrozumieć, że nie chodzi o tolerancję tylko prymitywną, jak w PRL-u walkę z religią. Chociaż – z całym szacunkiem do współczesnych aparatczyków – tamci z PRL-u przygotowaniem bili obecnych na głowę. Oni nie służyli dobrej sprawie, ale inteligentni to oni jednak byli.

A dzisiaj?

Trybunał Praw Człowieka zajmuje się pozbawianiem człowieka jego praw. Można odnieść wrażenie, że Europa, w której przychodzi nam żyć coraz mniej przypomina kontynent oparty na myśleniu, zmaganiu, poszukiwaniu. Wydaje się, że staje się ona coraz bardziej faktem medialnym.  Czasem nachodzi mnie pragnienie, by na kilka dni, no może tygodni, zabrakło prądu. Wtedy część tzw. rzeczywistości przestałaby istnieć, a zostałoby tylko to, co RZECZYWISTE.

A dzisiaj dodatkowo zadaję sobie pytanie, czy Trybunał Praw Człowieka w obecnej formie wytrzymałby próbę braku prądu?

Jest to zachęta do prostego eksperymentu – wyłączenia wszystkiego, co sprawia pozór stwarzania rzeczywistości. A może okaże się, że bez prądu przeżyje tylko prawdziwy człowiek, prosty zaś eksperyment stanie się nowym epokowym odkryciem: entropii głupich rządów i praw na rzecz tego, co JEST?

Verified by ExactMetrics