Nowy rok starych spraw

Jeden z moich dawnych pracowników powtarzał, że najchętniej wziąłby sobie jakiś wolny dzień 4 czy 5 stycznia, aby obchodzić Nowy Rok. Miał dość udawanych życzeń, wzruszeń, szczególnej magii dnia, po której wraca… stary rok.

Zapewne każdy z nas ma swoje osobiste doświadczenia z nowym rokiem. Statystyki podają jaki procent naszych postanowień ulega przedawnieniu. Ale też sami coraz mniej ochoczo jakiekolwiek postanowienia robimy. Doświadczenie chroni bowiem człowieka przed jednym – samookłamywaniem.

Nie mam zamiaru pisać o swoim życiu prywatnym, ani zachęcać do dzielenia się tym w komentarzach. Pozostańmy na gruncie bardziej neutralnym – życia publicznego. Zaczął się Nowy Rok a wraz z nim wróciły stare sprawy: wojna polsko-polska, Smoleńsk, nowe odsłony walki z Kościołem, wzajemna wrogość, nieufność.

Po co zatem Nowy Rok? Czy tylko po to, by stare sprawy zyskały nową moc?

A może jednak coś przegapiliśmy? Może to, że w Nowy Rok wchodzi stary człowiek – ten nieufny, podejrzliwy, pełen złych emocji. Może trzeba przestawić akcent z daty na człowieka. I kiedy narodzi się Nowy Człowiek (a chrześcijaństwo ma na to stary-nowy sposób), może i wtedy nasz Nowy Rok stanie się nowy.

Czego sobie i Drogim Czytelnikom z serca życzę – trzynastego dnia miesiąca.

Bóg się rodzi…

Po raz kolejny rodzi się Bóg. I zanim się narodzi nie jest najważniejsze wyrwanie kartki z kalendarza. Bo może już się narodził, może narodzi się za kilka dni, może też w tym roku dla kogoś się nie narodzi.

Człowiek może Go nie chcieć. Na tym polega Wielkość Boga.

Czasem nie chce dlatego, że przybija go szereg codziennych spraw. Czasem w przedświątecznej bieganinie nie starcza już czasu na Boga.

On się jednak rodzi. A ta szczególna noc Narodzenia Pańskiego jest po to, by po niej przyszedł nowy poranek – z Bogiem zrodzonym w sercu.

Kryptofilozofia i kryptoteologia

Terminy te zagościły na dobre w naszym języku i myśleniu. Można by je oddać jeszcze precyzyjniej innymi określeniami: przemycanie elementów filozofii i teologii w tzw. myślenie współczesne, czy też udawanie, że tych inspiracji wzajemnych w dialogu owych dyscyplin nie ma. Ukrywa się z natury to, czego się człowiek wstydzi, do czego nie chce się przyznać.

Czym jest teologia? Jest nauką zajmującą się naturą Boga i naturą człowieka, która jako do pierwszorzędnego źródła „locus theologicus” odwołuje się do Objawienia. Z kolei filozofia jest szukaniem pierwszych racji i przyczyn istnienia rzeczy, świata i człowieka. Jej podstawowym „miejscem” jest natura odkrywana przez rozum.

Ostatnio pojawia się jednak coraz więcej prac ukazujących niechęć zarówno do „czystej” filozofii, jak i „czystej” teologii. Próbuje się znajdować liczne dopełnienia, np. filozofia sportu, czy teologia polityczna interpretująca sprawy religii, polityki i kultury z punktu widzenia spraw ostatecznych. Jedni uważają, że jest to zdrada zarówno filozofii jak i teologii. Inni upatrują w tym jedyną formę ocalenia tych dyscyplin w świecie niezbyt zajętym rzeczami i racjami ostatecznymi. Ostatecznie więc dobrze się mają owe krypto dyscypliny.

Można postawić pytanie: czy to dobrze czy źle, że one istneją? Dobrze, gdyż wtedy i przekupki mogą spierać się o Trójcę, źle jeśli spierają się nie mając pojęcia kim jest Bóg, nawet rozumiany w pojedynkę. Najgorsze jednak byłoby to, gdyby wprowadzić kryptofilozofię i kryptoteologię jedynie po to, by prawdziwych sporów uniknąć.

Może więc zamiast owej walki „krypt” i „czystych” spróbować ocalić to co w filozofii i teologii najważniejsze: spór i zmaganie z p[P]rawdą, nie zmagając się aż tak bardzo z samymi nazwami. Prawda wyzwala, nawet ze wstydu przed filozofią i teologią.

Verified by ExactMetrics
Verified by MonsterInsights