Ułatwienia dostępu

W jaki sposób uczestnicy sporu przeszli do historii?

Uczestnicy sporu. Kiedy wpis ma datę 29 czerwca nie trudno się domyślić o jaki spór i o jakich uczestników sporu chodzi. Oczywiście mam na myśli świętych Piotra i Pawła. Ale przywołuję ich nie dlatego, że dzisiaj celebrujemy ich uroczystość w Kościele. Przywołuję ich, ponieważ ważna jest odpowiedź na pytanie: W jaki sposób uczestnicy sporu przeszli do historii? Kim byli, o co się spierali?

Piotr i Paweł. Po ludzku różniło ich wszystko. Najpierw wykształcenie – pierwszy, prosty rybak. Drugi z dobrym wykształceniem po szkole Gamaliela. Doświadczenie – pierwszy, prosty rybak, gwałtowny charakter, łatwo stawiający wszystko na jedną kartę. Drugi zagorzały faryzeusz, wykorzystujący swoje talenty do ścigania chrześcijan, mający – mówiąc dzisiejszym językiem – podwójne obywatelstwo. Spojrzenie na przyszłość wiary – pierwszy rozumiejący Kościół wyłącznie jako kontynuację wymogów judaizmu, drugi otwarty na pogan, zwolennik zachowania minimum praktyk żydowskich dla osób spoza judaizmu. Po ludzku różniło ich wszystko, łączył tylko jeden cel – budowanie Kościoła.

Spór o Kościół. Dzisiaj też sprowadzamy wiarę do sporu, a nawet czasem do niekończących się sporów. Piotr i Paweł też się spierali. Różnica pomiędzy naszym a ich sporem polega na tym, że dla nas liczy się spór, dla nich liczył się przedmiot sporu. Nie stawiali na to czy Piotr ma ustąpić Pawłowi, czy Paweł Piotrowi. Obaj ustąpili Chrystusowi. Dzisiaj niestety spieramy się o to, która z opcji sporu wygra. Często nie jest to spór o Kościół.

Jak więc spierać się o Kościół? Może nie zwracać uwagi na sprawy drugorzędne, ale na pierwszorzędne. Co zaś jest pierwszorzędne w Kościele? Jego przymioty. Jest jeden, bo – mówiąc językiem Pawła – czy Chrystus jest podzielony? Jest święty, nie dlatego, że jest wolny od skandali, ale dlatego, że buduje na skandalu Krzyża Chrystusa. Jest powszechny, ale nie dlatego, że ma największe zasięgi, chociaż to też, ale dlatego, że mówi o człowieku: każdym i całym, we wszystkich wymiarach. Jest wreszcie apostolski, ponieważ jest w stanie wykazać się nieprzerwaną ciągłością. Każdy z nas, kto przyjął chrzest, przyjął przez posługę konkretnego kapłana, ten przyjął święcenia od konkretnego biskupa, biskup z kolei od kolejnego, i w taki sposób można dojść do czasów apostolskich. Sukcesja i początki Kościoła z nieprzerwaną ciągłością to trochę więcej niż genealogia mająca początki u Marksa czy Engelsa. Nawet jeśli więc ktoś jest niewierzący, to wypada mieć przynajmniej należyty respekt do Kościoła, ponieważ to nie jest tylko kwestią wiary, ale intelektualnego okrzesania i znajomości historii.

Niedziela Dobrego (nowego) Pasterza

Niedziela Dobrego Pasterza. W ubiegłą niedzielę postawiłem pytanie, czy będziemy mieć już nowego papieża czy Bóg trochę nas potrzyma w niepewności, by pobudzić świadomość, że Pasterz jest jeden. Mamy już papieża Leona XIV i mamy niezmiennie Pasterza, Jezusa Chrystusa. Co zatem powiedzieć i co usłyszeć w tę niedzielę?

Co widzi papież? W pierwszej homilii papież Leon XIV nawiązał do pytania, jakie Jezus postawił uczniom: ”Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego”? I wskazał na dwa kręgi odpowiedzi. Pierwsza to odpowiedź świata, symbolizowana wielkością władzy Cezarei Filipowej. Władzy i tego wszystkiego, co z władzą się wiąże. Takie miasto nie potrzebuje Mesjasza, jest samowystarczalne. Drugi krąg odpowiedzi, to zwykli ludzie, zachwyceni nową nauką z mocą, ale zachwyceni do czasu, dopóki to nie kosztuje. Papież podsumowuje, że również w tym drugim kręgu, pozornie wierzących, można zauważyć faktyczny ateizm.

Taki jest świat, w którym ma być obecny Kościół. Jakiego więc Kościoła i pasterza potrzebuje świat? W tym miejscu Leon XIV nawiązuje do św. Ignacego z Antiochii, przypominając, że ten, kto w Kościele sprawuje władzę musi zniknąć, by widoczny był Chrystus. Przypomniał także papież, że Kościół dzisiaj nie potrzebuje specjalistów od marketingu religijnego, żądnych władzy i pieniędzy, ale potrzebuje tych, którzy będą głosić Chrystusa i prowadzić do sakramentów.

Jaki będzie nowy pontyfikat? Od mojego poprzedniego tekstu, w którym to pytanie padło, papież sam odpowiedział, dlaczego wybrał to imię. Wskazał na encyklikę „Rerum novarum” Leona XIII, w której papież w kontekście rewolucji przemysłowej bronił godności człowieka, sprawiedliwości i pracy. Dzisiaj tą nową formą rewolucji przemysłowej jest rozwój sztucznej inteligencji. Nie zabraknie też zapewne wątków wspomnianych w poprzednim felietonie. Do tego dochodzą punkty przywołane z nauczania Soboru Watykańskiego II: kolegialność i synodalność, prymat Chrystusa w głoszeniu, pobożność prosta i szczera oraz otwartość na wykluczonych i porzuconych.

Co zatem oznacza paść owce dzisiaj? Przede wszystkim wiązać je z Bogiem. Prowadzić od łaski do łaski (por. Prolog Ewangelii Jana), aby wszyscy mogli otrzymać „łaskę po łasce”, która w wierze oznacza światło na kolejne kroki na drodze wiary. Prowadzić od łaski do łaski przez sakramenty, które w sposób realny wiążą z Bogiem. Pasterz jest więc w życiu człowieka po to, by zaistniały sakramenty. Nie otrzyma się ich bez pośrednictwa Kościoła i kapłana. Nie potrzebujemy kapłanów dlatego, że wiedzą lepiej i że są świętsi od wiernych. Potrzebujemy, bo mają godność kapłańską, godność sakramentalnego wiązania i rozwiązywania. Ta godność to dużo więcej niż to, za co ich podziwiamy. Ta godność to dużo więcej niż to, za co ich oskarżamy.

Godność. Tej godności kapłaństwa, wiary, człowieka, pracy będzie z pewnością bronił papież Leon XIV. Nie będzie to – oczekiwana przez niektórych – płytka otwartość na świat, nie będą to umizgi do „białych domów i pałaców Cezarei Filipowej”. Będzie to twarda logika wiary, w której liczy się Chrystus, zdrowa nauka – często wbrew prądom świata, i zwykły człowiek.

Czy można kochać nie pozwalając się kochać?

W Dziejach Apostolskich jest zdanie, które może prowokować bardzo różne interpretacje. Brzmi ono: Jak można odmówić chrztu świętego tym, na których zstąpił Duch Święty? Pierwsza z interpretacji jaka się nasuwa to spotykana od czasu do czasu odmowa chrztu dzieci, których rodzice nie spełniają podstawowych wymogów wiary. Wtedy należałoby tłumaczyć to zdanie na korzyść chrztu. Jeśli bowiem rodzice odczytują potrzebę chrztu dziecka, to czy nie jest to przejaw działania Ducha Świętego? Jest też inna interpretacja – chrzest jest związany z działaniem Ducha Świętego, jeśli jest tego potwierdzeniem. Oznacza to, że sakrament jest formą wyrażenia wiary, ale w Kościele, który jest powszechny i apostolski. Powszechny, czyli otwarty na różnorodność działań Ducha Świętego, ale jednocześnie apostolski, to znaczy, potwierdzający to działanie w Kościele, który ma określoną strukturę, widzialne ramy i zależność. Konsekwentnie rozeznanie duchowe nie jest niczym innym jak zestawieniem swojego rozumienia wiary z rozumieniem wiary, jakie jest udziałem Kościoła.

Łaski nie przyjmuje się na próżno. Ona prowadzi do odkrycia miłości i życia nią na co dzień. Miłość jest z Boga, nie z naśladowania, przypatrywania się, ale z Boga jako źródła miłości. Jak bez żywej relacji nie przeniesie się życia, bo najpierw trzeba je przyjąć, tak bez przyjęcia miłości nie można się nią dzielić. Kto więc twierdzi, że kocha, a nie zna Boga, nie kocha miłością Boga. Kto twierdzi, że zna Boga, a nie kocha, w rzeczywistości nie zna Boga. Miłość bez Boga jest swoiście bezbożna, zaś miłość bez przekazania jej człowiekowi jest nieludzka.

Problemów i pytań dotyczących miłości dopełnia Wieczernik. Padają tam słowa o przykazaniu miłości, z dopowiedzeniem: jak Ja was umiłowałem. I znowu, nie jest to oratorski czy moralizatorski zabieg, ale pokazanie, że miłować jak Bóg, to znaczy zrozumieć znaki poprzedzające: umycie nóg i nakarmienie Ciałem Chrystusa. Jeśli nie pozwala się Bogu umyć nóg, czyli oczyścić siebie, nie można kochać jak Bóg. Jeśli nie pozwoli się Bogu nakarmić nas sobą, nie można kochać jak Bóg. Bierz i jedz! Jak bardzo współbrzmi to ze stwierdzeniami codziennego życia: Tak jak będziesz się odżywiał, taki będziesz silny, czy też: Jesteśmy tym, co jemy. No właśnie, czy można nie jeść i mieć siłę, czy można nie pozwolić Bogu się karmić i kochać jak On? Czy można kochać nie pozwalając się kochać?