Nie można być obłudnikiem

Nie można być jednak obłudnikiem.

Kilka dni temu dyskutowałem z kimś, kto bardzo bronił życia, ale zupełnie nie rozumiał mojego stanowiska, kiedy zapytałem wprost, czy gdyby nikt inny nie chciał podjąć się opieki nad Eluaną, czy wtedy on byłby gotów poświęcić dla niej swoje życie, czas…
Casus Eluany wdziera się w nasz porządek spraw. Czasem tylko okazuje się, że ten porządek jest bardzo pozorny, jest porządkiem tylko dlatego, że nie mieliśmy jeszcze porządnego konfliktu interesów.

Dobrze mieć zasady, świat wartości. Trzeba tylko pamiętać, że gdyby za te wartości człowiek był w stanie oddać niewiele, wtedy nie byłaby to żadna moralna postawa, tylko obłuda faryzeusza.

Bo przecież „nam nie wolno nikogo zabijać”.

Bóg się rodzi

Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką. Ujrzał, ale już po chwili pomyślał, że to mu się tylko wydawało. Po kilku dniach miał już gotową teorię naukową, która go uspokoiła – nic się nie stało. Umysł czuwa.

Pasterze mówili nawzajem do siebie: Pójdźmy do Betlejem. No właśnie, pasterze. Zawsze znajdzie się grupa ludzi, którzy bezmyślnie za czymś pójdą, w coś uwierzą. Im bardziej nierealne, tym bardziej przylgną.

I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich. Teraz już nikt nie powinien mieć wątpliwości. Anioły przesądziły o wszystkim. Tu już chyba kończy się granica ludzkiej naiwności.

 

Tak sobie myśleli…

 

Tak myśli wielu. Tak myślałem kiedyś i ja. I pewnego dnia bez wielkiej światłości, bez pasterzy i bez aniołów mogłem Go doświadczyć. W małym listopadowym zdarzeniu. To byłem z pewnością ja i to bez wątpienia był On. Teraz przychodzi zwyczajnie, codziennie, czasem nawet tak, że nie zmąci spokoju, planów, grzechu. A jednak przychodzi. I to jest dla mnie najpiękniejsze Boże Rodzenie się dla mnie.

 

 

Memento mori

UT VIVAS, DISCE MORI!

 

Panie gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Te słowa wypowiedziała kiedyś Maria, kochająca siostra, po śmierci brata, Łazarza. Gdybyś tu był śmierć nie odniosłaby zwycięstwa. Gdybyś tu był… To, jakże ludzkie myślenie, łączy życie z obecnością. A kiedy z horyzontu znika osoba, pojawia się pustka rodzona przez śmierć. Ale czy śmierć zwycięża również miłość?

Pozornie Cię nie było a jednak jesteś. Jesteś pomimo śmierci. Bo śmierć jest tylko próbą naszej miłości, jest etapem na drodze do miłości dojrzałej. I gdyby nie śmierć, nie poznalibyśmy potęgi miłości, tej za wczesnej i tej spóźnionej. Ale właśnie dlatego, że ona JEST nigdy nie jest na nią za późno…, nawet jeśli ludzie odchodzą.

Trzeba więc pytać inaczej: nie pytać czy odchodzą, ale gdzie odchodzą? Odejście ku Miłości przez śmierć, uczy kochania przez śmierć. A pustka rodzi się nie ze śmierci, lecz z drogi bez celu. Odchodzą nie tyle ci, co pomarli. Odchodzą ci, którzy nie poznali miłości. Te listopadowe dni nie są więc o tych, którzy umarli, lecz o tych, którzy zostając nie potrafią kochać. Śpieszmy więc kochać ludzi, tych którzy odchodzą, ale też i tych, którzy zostają.

Ut vivas, disce mori – jeśli chcesz żyć, ucz się umierać… KOCHAJĄC!

 

Jarosław A. Sobkowiak