Żyjemy jakby… „W owych dniach…”. Te owe dni i czasy to oczywiście przeszłość i przyszłość. Poświęcamy im często więcej czasu niż teraźniejszości. A wystarczyłoby się chociaż chwilę zastanowić. Przeszłość bez wątpienia fabularyzujemy. I nie chodzi wyłącznie o dawne czasy – królów, szlachty, porażek i zwycięstw. Coraz więcej faktów historycznych pokazuje, że byli zwykłymi ludźmi, mieli swoje słabości. Bohaterami stają się często dlatego, że dzielą nas od nich wieki. Przyszłość z kolei idealizujemy – i to często – w dziecinny sposób. Podchodzimy do niej trochę tak, jakby wszystko co nie wyszło w przeszłości nagle miało się w cudowny sposób zrealizować. Żyjemy jakby… To „jakby” pokazuje, że nie potrafimy żyć teraźniejszością. Nawet swoją historię po czasie zaczynamy fabularyzować.
„Mądrzy zabłysną”. To nie jest zapowiedź niespotykanych wydarzeń. To jest stwierdzenie, które mówi, że mądrzy błyszczą zawsze, tylko, że firmament na którym błyszczą jest dla nas niedostrzegalny. Dzisiaj błyszczą celebryci, ci, którzy mają wpływ. Prawda, która błyszczy to prawda Internetu, często nie mająca wielkiego znaczenia. Ale jej siła polega na tym, że jest komunikatywna według schematów dyktowanych ramami mediów społecznościowych. A prawda, która w rzeczywistości błyszczy jest praktycznie niekomunikatywna. Życie porzuciło rzeczywistość a przeszło w przestrzeń wirtualną. Ona oczywiście tworzy nowe typy więzi, ale one nie budują rzeczywistości, one ją komentują. Spieramy się o wizję naszych miast, naszego życia, ale ktoś musi je fizycznie zbudować, przynieść przysłowiowe cegły. A to już nie pociąga tak, jak pociąga dyskusja na temat rzeczywistości. Czasem tylko dotykamy prawdy – w czasie katastrof, na pogrzebach, przy okazji wydarzeń nieprzewidzianych. Ale one przemijają i szybko nasz popyt na prawdę o rzeczywistości zamienia się na prawdę komentarzy i interpretacji.
Wszystko marność. Nie jest ona retorycznym zabiegiem czy drobiazgiem. Marnością są wszystkie rzeczy, które nie dotykają człowieka. Wielkie sprawy zawieszone w świecie abstrakcji. Po co więc wielkie dzieła, które zatrzymują się na ich twórcach. Po co wielkie idee w głowie, które nie ujrzą światła dziennego. Po co nam zabytki w Wilanowie, skoro nawet nie możemy ich podziwiać siedząc na trawie, bo w Wilanowie – jak mó1)i obsługa – „na trawie się nie siada”. Ona staje się z definicji zabytkiem, skoro jest obok pałacu.
Carpe diem! Jak więc odkryć na nowo dziś. Może sięgnąć do haseł, które próbowały już kiedyś ratować rzeczywistość. Jednym z nich jest zapewne zawołanie: Carpe diem! Oczywiście wielu je odrzuca, bo hołduje ono hedonizmowi, przyziemności, materializmowi, nie otwiera na odpowiedzialność za przyszłość. Ale to jest tylko jedna strona prawdy o carpe diem. Inna pochodzi od jej autora, Horacego, który w Pieśniach (Księga I, werset 11) tak pisał: Carpe diem quam minimum credula postero, co można by oddać – chwytaj dzień i nie ufaj zbytnio przyszłości. Ponieważ ona jest idealizowana i nieprawdziwa, jak długo nie jest zakorzeniona w budowaniu teraźniejszości już dzisiaj, tu i teraz.