Słuchacze oszukujący samych siebie

Jak łatwo uchylić przykazania Boże, a trzymać się ludzkiej tradycji. Może dlatego, że człowiek ma potrzebę bezpieczeństwa i przynależności, a na pozór większe bezpieczeństwo i bliskość zapewnia mu drugi człowiek. Bardzo łatwo przestać słuchać Boga, bo jest jeden, a zacząć słuchać ludzi, bo jest ich wielu.

Solidarność w prawdzie i w kłamstwie, solidarność w dobru i w złu. Nie muszę nikogo przekonywać, jaki rodzaj solidarności jest bardziej powszechny. Właśnie dlatego kryterium prawdy i dobra staje się demokratyczna większość, bo z nią bezpieczniej i raźniej. Problem tylko w tym, że człowiek staje się nieczysty. Nieczysty w intencjach, nieczysty w sercu. Może właśnie dlatego tyle rytów zewnętrznego oczyszczenia, tyle praktyk zmywania winy z siebie. Tylko, że nieczystość nie jest na zewnątrz człowieka, ale w sercu.

Oczyszczanie praktykami zewnętrznymi rodzi też zewnętrzną i płytką pobożność. Najpierw pobożność małoduszną. Praktyki bliższe niż Bóg, to co na zewnątrz ważniejsze niż w sercu. Drugą płytką formą jest pobożność magiczna. Daję Bogu coś, nie dlatego, że wcześniej otrzymałem. Daję mało ze swego, by móc prosić o więcej. Ostatnią formą płytkiej pobożności jest duchowy narcyzm. Coś co daje zewnętrzne zadowolenie, co daje przeżycie „niedzieli dobrego samopoczucia”.

Prawdziwa wiara jest odwagą słuchania serca. Jeden z moich profesorów powiedział kiedyś: „Jeśli pisząc o Bogu, zastanawiasz się co pomyślą wpływowi ludzie, przestań pisać”. Ile jest dzisiaj tematów drażliwych i tym samym wyjątkowo ważnych. W ilu zamilkł Kościół. Nie dlatego, że boi się Boga, ale dlatego, że boi się ludzi… wpływowych.

Słowo Boże trzeba rozważać w kontekście. Dzisiaj chcę przywołać dwa. Jeden to opis sądu, na którym kryterium jest miłosierdzie. Drugi to przypowieść o talentach. Bóg przychodzi w potrzebujących, nie po to, żebym dał ze swego. Przychodzi jakby nie miał, wcześniej obdarowując talentem. Daje dom i ziemię (talent), żeby zobaczyć co zrobię z bezdomnym (miłosierdzie). Daje mi zdrowie (talent), żeby zobaczyć mój stosunek do chorych (miłosierdzie). To jest właśnie najlepsza szkoła pomnażania talentów.

Dobrze zafundować sobie taki właśnie rachunek sumienia, bo rozliczenie z miłosierdzia jest ostatecznie rozliczeniem z talentów. A w życiu wiary kontekst duchowy jest o wiele bardziej istotny niż kontekst zwyczaju, polityczny czy reakcji ludzi wpływowych. Warto o tym pamiętać, by nie oszukiwać samego siebie.

Sprzeczności można tylko pomyśleć

Nikt z nas nie lubi być zagubiony. Dlatego zawsze mamy przy sobie dostateczne środki techniczne, aby określić swoją pozycję w świecie. Również w wymiarze społecznym mamy odpowiednie ramy i kryteria, które pomagają w określeniu takiej pozycji. Człowiek ma także wymiar duchowy. Czy są jakieś narzędzia pomagające określić swoją pozycję wobec Boga i spraw będących przedmiotem wiary?

Są dwa kryteria, które pokazują, jak próbuje się człowieka zagubić w świecie duchowym. Odszedł od zmysłów. Tym stwierdzeniem próbuje się ośmieszyć wszelką próbę dążenia do duchowej doskonałości, odstawanie od tzw. przeciętnej. I drugie kryterium jeszcze większego kalibru – ma Belzebuba, czyli coś go opętało, że odstaje od świata, bliskich.

Po kryteriach przychodzi też czas na przejawy. Nagość. Ona zawsze symbolizowała jedność. Nie przeszkadza tym, którzy są jednością, rodzi wstyd tam, gdzie tej jedności nie ma. Czyżby dzisiejszy świat był tak wielką jednością, że nie musimy się już wstydzić własnej nagości? A może to lansowanie nagości jest po to, aby człowiek nie odczuwał tak dotkliwie braku jedności z Bogiem?

Jest jeden współczesny grzech, który szczególnie pokazuje, jak bardzo zmienił się świat. Polega on na szukaniu za wszelką cenę jedności w świecie, by za wszelką cenę zanegować potrzebę jedności człowieka z Bogiem. Kiedy człowiek ma nawet złudne poczucie jedności, wtedy nie szuka innej – zabija najważniejszy głód swojego życia. Tylko, że sprzeczności można pomyśleć, ale nie można nimi żyć.

Pytanie o najważniejsze

Wydaje się, że to pytanie trafia zawsze pomiędzy dwa sposoby rozumienia prawdy: głosić bez względu na okoliczności albo umieć się porozumieć w kwestii prawdy.

Pytanie jest też sposobem ludzkiego działania. A działanie według Katechizmu Kościoła Katolickiego ma cztery elementy: podmiot, przedmiot, intencje i okoliczności.

Podmiot – ten, kto pyta. Nigdy nie jest sam, nigdy nie jest bezkontekstowy.

Przedmiot – to właśnie owo najważniejsze. Szukamy tego w taki sposób, jak gdyby znając odpowiedź nie trzeba już robić nic innego, tylko najważniejsze. Najczęściej zaś robimy to co mniej ważne i konfrontując to z najważniejszym, określamy właściwą drogę.

Intencja (motyw) – przychodzą faryzeusze do Jezusa pytać o najważniejsze. Przychodzą z konkretnym motywem – wystawić na próbę, bo przed chwilą zamknął usta saduceuszom. Czy z takim nastawieniem można pytać o najważniejsze?

Okoliczności – dlaczego nie pytali o najważniejsze wcześniej? Przecież najważniejsze nie może czekać. No właśnie, dlaczego?

Odpowiedź Jezusa – przytacza to co już znają, to najważniejsze – miłować Boga i bliźniego. W czym więc problem? W tym, że oni chcą miłość zamknąć w prawie, a Jezus chce z miłości uczynić prawo. Jezus mówi, że trzeba kochać każdego, a nie tylko upatrzonego w danym momencie.

Benedykt XVI, w „Opera Omnia”, zastanawia się, dlaczego pytanie o najważniejsze wywołuje zawsze takie emocje? Wskazuje na kryterium prawdy i słuszności, podkreślając, że musi być ono zawsze takie samo – bez domieszki wyników badań „jak ludzie żyją” i bez bieżących politycznych korzyści. Jak to zrobić? Proponuje trzy punkty: powrócić do Ewangelii, by na nowo zobaczyć istotę; zdefiniować to co w uprawniony sposób zmienia się z czasem; rozeznawać, by połączyć głoszenie w porę i nie w porę z rozeznaniem stosownej chwili. Prawdą jest, że nie ma dobrego czasu na głoszenie prawdy, ale może być czas wyjątkowo niesprzyjający porozumieniu. Chyba, że to byłoby celem.

Verified by ExactMetrics
Verified by MonsterInsights