Dotknij i pozwól się dotknąć

W Wielki Piątek, po wejściu do kościoła nie widzimy krzyża. Zasłona, którą jest zakryty odwołuje się do symboliki świątyni jerozolimskiej, która oddzielała Najświętsze od tego, co ludzkie i grzeszne. W momencie śmierci Chrystusa zostaje rozdarta. W liturgii Wielkiego Piątku uświadamiamy sobie właśnie to wydarzenie. Bóg oddzielony od nas, z powodu naszych grzechów, wyborów. I nagle zasłona opada, by zobaczyć śmierć Boga za wszystkich. Śmierć, która na zawsze niszczy wszelkie podziały. Dotyka nas ten obraz i wzywa, by dotknąć nie tylko Boga, ale samego siebie.

Demaskacja. Odkryć prawdziwe oblicze, prawdziwe intencje. Zedrzeć zasłonę, która fałszuje obraz Boga, a skoro człowiek jest obrazem Boga, to zniekształcony obraz Boga, zniekształca naszą wiarę i świadectwo. Bóg się odkrywa zapraszając człowieka do odkrycia prawdy o sobie. Najpierw opada zasłona z krzyża, potem zostanie odsunięty kamień od grobu, by wpuścić światło zmartwychwstania i w jego świetle zobaczyć na nowo życie i śmierć.

Zasłona z krzyża opada, ale pozostaje strach. Strach przed bliskością Boga. Dotknięcie Boga to ryzyko konfrontacji z sobą samym. W liturgii dotknięcie Boga oznacza łaskę, zaś bojaźń przed dotknięciem nie zawsze musi być wyrazem największej pobożności.

Nieczyste ręce i welon. Kapłan niesie dzisiaj Najświętszy Sakrament nie dotykając nawet monstrancji. Ale co by się stało, gdyby niósł Najświętszy Sakrament bez welonu? Co by się stało, gdyby ktoś pobożnie przyjął Komunię św. na rękę? Bóg nie przyszedł zbawić szat i sprzętów liturgicznych, ale człowieka. Przyszedł dotknąć moich rąk, oczu, serca.

Dotknij więc i pozwól się dotknąć. Włóż palec w miejsce gwoździ i nie zasłaniaj się fałszywą pobożnością, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym.

Droga Krzyżowa Prawdy

Konfrontacja z prawdą jest chyba najtrudniejszym momentem, jaki może przeżywać człowiek. Nigdy nie ma dobrego czasu na prawdę, zawsze – niezależnie od epoki – droga prawdy przypomina bardziej drogę krzyżową niż drogę chwały. Czasem prawda musi umrzeć, żeby rozbłysnąć. Człowiek rozumie to dobrze. Stanąć przed prawdą, to najpierw stanąć przed sobą samym w obliczu Prawdy. Stanąć przed drugim człowiekiem, stanąć przed Bogiem. O wiele prościej zatrzeć Prawdę i wszelkie jej ślady. Gdy zaciera się prawdę o sobie, jej część jest jeszcze w drugim człowieku. Trzeba więc konsekwentnie zacierać prawdę o drugim. Na końcu tej drogi jest jeszcze Bóg, więc konsekwentnie i prawda o Nim musi być wymazana ze świadomości. Fałszywe pytania i fałszywe myślenie stają się w ten sposób nowym stylem życia człowieka.

Nie da się uniknąć pytania o prawdę, ponieważ wiąże się ona nierozłącznie z wyborami, jakich w życiu dokonuje człowiek. Ten pierwszy, trudny wybór, przywołany w Niedzielę Palmową to wybór pomiędzy Jezusem a Barabaszem. Wybór pomiędzy Prawdą a strachem, wygodą i presją. I z każdym kolejnym wybraniem Barabasza wybiera się odraczanie odpowiedzi na pytanie: Kim jestem?

Dla podążających drogą Prawdy pozostaje samotność. Opisana w Męce Pańskiej samotność Jezusa nie jest wyrzutem pod adresem przyjaciół. Jest raczej przypomnieniem, że w najważniejszych życiowych wyborach człowiek zostaje sam. W samotności cierpienia odkrywa się drugiego, który może mi pomóc, któremu mogę pomóc ja. Tylko niosący krzyż rozumie krzyż, tylko przeżywający samotność rozumie samotność.

Prawda może jednak przemienić człowieka. Przemienić przez akceptację. Kiedy człowiek zaczyna godzić się z przegraną dwulicowości, z przegraną hipokryzji, wtedy zaczyna odczuwać chłód, który jest wynikiem ogołocenia z szaty przykrywającej fałszywy obraz siebie. Dopiero kiedy człowiek staje nagi, przestaje się bać, bo dalej nie ma już nic do uratowania i nic do stracenia. Pozostaje już tylko Prawda. Dopiero odarty z szat i nagi może pozwolić przyodziać się na nowo. Trzeba tylko ufać, że raz rozebrany z obłudy i kłamstwa, drugi raz się nimi nie okryje.

Tajemnica Krzyża błyska…

Każdy, kto zna tradycję chrześcijańską, odnajdzie w tych słowach fragment starej pieśni pasyjnej. „Króla wznoszą się ramiona, tajemnica Krzyża błyska…”. Według tradycji liturgicznej od piątej niedzieli Wielkiego Postu do Wielkiego Piątku krzyże w kościołach zostają zasłonięte.  Można to odczytać jako jeden ze znaków liturgicznych – licznych, ale już coraz mniej zrozumiałych. Można też w tym prostym znaku dostrzec głębię tajemnicy.

Człowiek z natury lubi przywiązywać się do szczegółów. Kiedy na coś patrzymy, staramy się dostrzec ich jak najwięcej. Mamy więc w tradycji pasyjnej policzone wszystkie gwoździe, mamy niezliczone badania dotyczące wyglądu korony cierniowej, mamy szczegółowo odtworzony przebieg drogi krzyżowej, męki. Interpretujemy proces Jezusa, tak jak interpretuje się procesy sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Mnóstwo szczegółów, na których poznanie wierzącemu, który jest zaangażowany w pracę, w życie rodzinne – po prostu brakuje czasu. Czwarta i piąta niedziele Wielkiego Postu są jednak szczególnie ważne. Czwarta wzywa, by nie stracić radości, bo ten pozornie smutny czas prowadzi do zwycięstwa Zmartwychwstania. Piąta niedziela wzywa do bezpośredniego przygotowania się do tajemnicy Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. I właśnie ten zasłonięty krzyż ma nam w tym pomóc.

Tajemnica Krzyża błyska. Zawiesić poszukiwania Boga na wzór detektywa wiary. Zawiesić prześciganie się w umartwieniach i postach. Zawiesić zbędne pytania. Nie doszukiwać się w tych wydarzeniach jakichś sekretów Boga. Spuścić zasłonę na to wszystko, co prowokuje odsłonięty krzyż, obraz, rzeźba. Spojrzeć na tajemnicę krzyża z zasłoniętymi oczami i zmysłami. Spojrzeć sercem. Nie pytać, jak uczniowie w dzisiejszej Ewangelii – kto nam pokaże Jezusa?

Żeby zobaczyć sens Krzyża nie potrzeba oczu. Zasłona przestaje przeszkadzać, ponieważ zamyka nasze spojrzenie na to co zbędne, a otwiera oczy serca na to co najważniejsze. Odsłonięty krzyż ma niewiele tajemnic, zwłaszcza, gdy patrzy się na niego nie pierwszy raz. Prawdziwą tajemnicę odkrywa się przez zasłonę dla zmysłów, która jednocześnie staje się czymś nad wyraz czytelnym dla serca. Nie liczą się szczegóły cierpienia Jezusa, nie liczą się szczegóły naszych poświęceń. Liczy się jedno: Czy pod zasłoną widzę to co najważniejsze – miłość Boga do człowieka. Tylko w wyciszeniu zmysłów, któremu służy symboliczna zasłona w kościołach, może rozbłysnąć tajemnica Krzyża, tajemnica miłości. Bez słów, bez zbędnych pośredników, w prostocie, największej na jaką człowieka stać. Miłość nie potrzebuje komentarza.