Obserwacja życia publicznego w Polsce zmusza do przyjęcia oczywistego wniosku: Polska elita polityczna, intelektualna i społeczna potrzebuje odrodzenia. Jak go jednak dokonać, by nie był to mit odrodzenia a prawdziwa przemiana obyczajów?
Przede wszystkim potrzeba nam uczciwego rachunku sumienia. Uczciwego, tzn. autentycznego. Trzeba więc przyznać się do narodowych grzechów bez koloryzowania, ale też bez grożącego nam fatalizmu. Ilu niedociągnięć jesteśmy świadomi i ile z nich popełniono dobrowolnie. Jeśli się tego jasno nie określi można sobie odbić moralne płuca a odrodzenie nie nadejdzie.
Następnie trzeba żałować. I znowu uwaga, potrzeba żalu autentycznego. Takiego, który obejmie całe zło, ale obejmie je świadomie i aktualnie – bez skrajności żałowania za przeszłość i bez utopii budowania raju przyszłości. IV Rzeczpospolita nie będzie lepsza od wcześniejszej, jeśli najpierw nie uświadomi się, czym jest w ogóle Rzeczpospolita, co znaczy honor, odpowiedzialność i konsekwencja.
Potem potrzeba wyznania: całościowego i prawdziwego. Wyznać trzeba wszystkie wielkie grzechy, nie sprowadzając ich do ilości. Ilość małych, rzucanych opinii publicznej grzeszków zaciera bowiem to, co jest prawdziwą słabością. A tych nie jest aż tak wiele – Rzeczpospolita ma ich wiele, ale każdy z nas najczęściej jedną, tę najważniejszą dla siebie.
Dalej trzeba obiecać poprawę. Musi ona być jednak realna. Musi kosztować, trwać i być przyjęta z nadzieją, że nie zostanie nadużyta przez tych, którzy odrodzić się nie chcą. To zaś zmusza do przejścia przez wcześniejsze punkty, ale najpierw tych, którzy chcą rozgrzeszać. Inaczej „członki” się nawrócą, a „głowa” będzie błądzić w schizofrenicznym szale.
Wreszcie trzeba zadośćuczynić. Pierwszym tego punktem jest honor i odpowiedzialność. Czasem trzeba odejść i to na długo, by móc wrócić. Kadencyjność pokuty zależy od woli nawrócenia, a póki co, wydaje się, że ci, którzy jeszcze nie żałowali, nie wyznali i nie odeszli, już chcą wracać, chociaż jeszcze nawet nie zrobili kroku, by odejść.
Nie spieszmy się kochać ludzi zwłaszcza, gdy nie odchodzą. Od swych starych planów, przyzwyczajeń, nawyków. Kochajmy zaś tych, którzy już odeszli, jeszcze nie wrócili i długo nie wrócą. Bo tak naprawdę tylko oni zrozumieli, co znaczy odrodzić się na nowo.