Boję się o…

Od czasu do czasu przychodzi ktoś zapytać o sens wiary, jednocześnie dodając, że nie wierzy w życie wieczne. Odpowiadam wtedy bardzo krótko: udawanie wierzącego bez wiary w życie wieczne nie ma najmniejszego sensu. Jeśli nie wierzysz w życie wieczne, jesteś automatycznie zwolniony ze wszystkiego co wiąże się z wiarą.

Ale jeśli nie wierzę w życie wieczne, to w co wierzę?

Może w siłę doczesności. Przedłużam ją dziećmi, dziełami, zasługami. Im więcej zostawię, tym dłużej coś przetrwa. Niewierzącemu humaniście wystarczy. A nauki ścisłe? Zasada zachowania energii? Stała jest tylko w układzie zamkniętym. A przecież w doczesność wkrada się śmierć i to ona powoduje ową „utratę” energii.

Trzeba więc zamknąć się na śmierć. Uszczelnić doczesność. Uśmiercić mrzonki o życiu wiecznym. Może w grudniu brzmiałoby to lepiej. W listopadzie zbyt dużo myślę o zmarłych, by teoria o zamkniętej doczesności miała sens.

Po świecku odsuwam myśl o śmierci zastępowalnością pokoleń. W wymiarze duchowym ufność pokładam w nowych powołaniach. Ale czy to sprawia, że ja sam mam prawdziwe życie?

Ci, którzy nie wierzą, odrzucają pytanie o wieczność i pozornie mają problem rozwiązany. Ci, którzy wierzą, wymyślają niebo w taki sposób, by w niczym nie przypominało doczesności. Może dlatego niewielu chce iść do nieba, bo nie chce uwiecznić tego, czym żyje teraz.

Wyciągam więc wniosek, że wieczność nie ma sensu. A może jednak to doczesność nie ma sensu, kiedy nie ma perspektywy? Przedłużam życie. Ale respirator nie daje życia wiecznego. Nie przedłużam więc życia, ale oddalam moment śmierci.

Czym jest więc wiara w życie wieczne? Jestem zmuszony odpowiedzieć na to pytanie w czasie. Więc stawiam je inaczej. Czy można wierzyć w sens czasu w dłuższej perspektywie, jeśli odrzuca się wycinek tego czasu, którym jest dzisiejszy dzień. Bez sensu tej godziny, tego dnia, miesiąca, nie ma sensu czas w dłuższej perspektywie. Podobnie z wiecznością. Bezsensu nikt nie chce uwieczniać. Oznacza to jednak nie tyle brak sensu wieczności, lecz brak sensu chwili, a w konsekwencji brak czegoś do uwiecznienia. Sumowanie bezsensu nie daje sensu. Sumowanie pustego życia nie daje pełni nieba.

Jeśli nie wierzę w życie wieczne muszę unikać Kościoła, Boga, wiary. Nie dlatego, że te rzeczywistości nie istnieją. Unikam, ponieważ nie mając potrzeby szukania sensu, nie pytam o sens, a w konsekwencji nie mam potrzeby stawiania sensownych pytań.

Zawsze jednak mogę zająć się ekologią, zasobami naturalnymi, zrównoważonym rozwojem. Moje odpowiedniki życia wiecznego. Zastanawiam się tylko, czy od czasu ogłoszenia przez papieża Franciszka „nawrócenia ekologicznego” więcej osób poszło do nieba? Ale skoro go nie ma, pójdę przynajmniej w niedzielę przytulić się do drzewa i nawrócić ekologicznie.

(Nie)podobni – czyli o nawiedzających cmentarze

Spotkamy dzisiaj przy grobach naszych bliskich wielu znajomych. Niektórych znamy i pamiętamy, młodszych już trudno nam kojarzyć. Nie znamy wszystkich. Skojarzymy ich dzięki napisom na tablicach na grobach, przy których staną i dzięki podobieństwu. Jak bardzo cmentarz przypomina owe tłumy z Apokalipsy. Kim są i skąd przychodzą? Gdzie są zapisani i do kogo podobni? Groby gromadzą podobnych.

Dzień Wszystkich Świętych to nie tylko dzień zmarłych, to dzień podobnych do Boga. Również wiarę poznaje się przez podobieństwo. Farbami malującymi to podobieństwo są błogosławieństwa. Błogosławieni, czyli podobni. Osiem podobieństw do Boga albo osiem zaprzeczeń zniekształcających podobieństwo na obrazie.

Ci podobni – jak przedstawia Apokalipsa – są zapisani w Księdze Baranka. Ale można pójść jeszcze dalej. Podobni są zapisani na przebitych rękach Zmartwychwstałego. Po to pokazuje On swoje ręce jako miejsce zapisania podobnych do Boga. Podobnych we krwi. I podobnie jak kiedyś Bóg wziął w dłonie glebę, by z niej ulepić człowieka (ciała), tak Chrystus bierze śmiertelne ciało ludzkie w przebite dłonie, by ulepić człowieka duchowego, jeszcze bardziej podobnego do żywego Boga.

Uroczystość Wszystkich Świętych, to dzień podobnych do Boga: tych, których nazywamy świętymi; tych, których odwiedzimy na cmentarzach i tych, którzy na te cmentarze się udadzą.

Święto podobnych w nadziei życia wiecznego.

Verified by ExactMetrics