70. rocznica kpin z Polski

Przez lata nauczyciele historii w niektórych szkołach udawali, że nie rozumieją pytania o 17 września 1939 roku. Dzisiaj nie trzeba już przypominać o wschodnim epizodzie II wojny światowej. Już tylko niepoważni historycy i niepoważni politycy usiłują ugrać ostatnią kartę zakłamania przeszłości. Tym bardziej dziwi postawa prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki, który właśnie w taką rocznicę wpisał odmowę w sprawie budowy tarczy antyrakietowej.

Każdy ma prawo do suwerennych decyzji. Trudno się też dziwić, że własne bezpieczeństwo przedkłada się nad bezpieczeństwo sąsiada. Dlaczego jednak uważam, że Ameryka zakpiła z Polski? Otóż nie chodzi już o nadzieje, zainwestowany kapitał (w tym ludzki) w Iraku i kilka jeszcze gestów przyjaźni wobec USA. Chodzi przede wszystkim o mocne iskrzenie polityczne na linii: Polska – Rosja. Polska nie jest na tyle silna, by grać w taki sposób. A grała tak właśnie, gdyż w Ameryce widziała sojusznika, by nie rzec – przyjaciela.

W polityce wraca jednak stare powiedzenie: Chcecie, by was szanowano? Bogaćcie się!

Zakpił pan, panie prezydencie Stanów Zjednoczonych Ameryki z Polski, z Polaków. I jeśli wierzyć, że owa zbieżność dat kolejnej manifestacji siły Rosji jest tylko przypadkowa, to tym bardziej pozostaje współczuć panu doradców, znajomości problemów Europy Środkowo-Wschodniej i dobrego smaku.

Świat idei odchodzi w niepamięć. I w takim momencie nawet trudno dziękować za wsparcie podziemia i Solidarności, gdyż przychodzi jak szatański podszept myśl: przecież na Solidarności oni też nie stracili…

Przyjąć, by pojąć czy pojąć, by przyjąć

Mam w pamięci słowa wielkiego teologa Hansa Ursa von Balthasara, który napisał kiedyś, iż w odniesieniu do Boga najpierw trzeba przyjąć, a dopiero później pojąć, a właściwie nieustannie pojmować, wierząc, że jest On tajemnicą. Piękna postawa wobec Boga. Czy jednak jest ona właściwa w odniesieniu do wszystkiego, co dzieje się w naszym życiu?

Ostatnie wydarzenia w życiu politycznym, jak i kościelnym, postawiły nas wobec alternatywy przywołanej w tytule. Czy jednak człowiek ma prawo wymagać od człowieka przyjęcia zdarzeń, których on nie pojmuje? Czy nie nadużywamy zaufania należnego Bogu do zwyczajnych, ludzkich i przyziemnych spraw? Czy nie rozszerzamy perspektywy wymagającej zaufania w wierze na sektory, które z wiarą mają niewiele wspólnego?

Po ludzku wielu z wydarzeń minionych dni po prostu nie rozumiem i nie akceptuję. Nie oznacza to jednak, że wypaliło się we mnie zaufanie do Boga. Oznacza to tylko, że zostało nadużyte moje zaufanie do człowieka. I właśnie dlatego najpierw chcę poznać, by przyjąć, inaczej nie przyjmę za swoje tego, co się stało. I mam do tego pełne prawo.

Verified by ExactMetrics