Dwie wizje królestwa

Od Uroczystości Wszystkich Świętych liturgia wpisuje naszą teraźniejszość w napięcie pomiędzy początkiem i końcem dziejów. Pozostaje jednak niezagospodarowana teraźniejszość, z którą mamy coraz więcej problemów. Jednym z nich jest sekularyzacja miłości. Jest ona po części winą ludzi wierzących, którzy zbyt mocno wyakcentowali poszukiwanie prawdy. W tym kontekście relacja Kościół – świat mylnie ukazuje rozdział, który polega na tym, że Kościołowi przypisuje się szukanie prawdy, a światu miłości. Tymczasem Bóg chrześcijan jest Bogiem miłości i ten aspekt powinien być punktem wyjścia wszelkiego poszukiwania prawdy. Prawda wyzwoli, ale pod dwoma warunkami: przyjmie się ją od kogoś, kto kocha i przyjmie się ją dobrowolnie.

Bóg wypchnięty z kręgu codziennych spraw przez zaniedbania religii, również w kontekście poszukiwania prawdy. Można powiedzieć, że Bóg to początek i koniec, a w teraźniejszości jedynym symbolem Jego obecności pozostaje Krzyż. Ale może właśnie ten symbol jest szczególnie istotny. Jezus jest ukrzyżowany w otoczeniu dwóch łotrów. Czasem przypisuje się im różne występki, najczęściej moralne. Tymczasem owi skazańcy dzielą ten sam polityczny kontekst wyroku. Jezus umiera, bo nazywa siebie królem, oni zaś jako zeloci (poszukujący królestwa w drodze przewrotu) też wpisują się w polityczne kojarzenie królestwa. Różnią się jednak jego wizją. Pierwszy łotr nawet na krzyżu wypomina Jezusowi, że jako mesjasz nie może nawet samego siebie zbawić. W tym wyznaniu-buncie padają wszelkie polityczne wizje przywrócenia królestwa. Drugi łotr zaczyna rozumieć, że chodzi o inne królestwo: prawdy, sprawiedliwości i miłości. Pierwszą modlitwę do rozpoznanego Mesjasza zanosi właśnie o to, by znaleźć się w takim królestwie.

Problem Golgoty powraca. W sporach religijnych właśnie o wizje królestwa się spieramy. Opowiadamy się za jednym z nich. Pod takie rozumienie królestwa szukamy Kościoła, takim kluczem wybieramy księży, parafie, ryty. Ciągle pozostaje nam wybór spod krzyża: uczynić religię wyborem politycznym, albo zrozumieć, że królestwo Boże nie jest stąd.

Pytanie o królestwo nie jest więc pytaniem obojętnym, ponieważ w istocie chodzi o to, za którym z łotrów się opowiemy, słowa którego z nich uczynimy naszą osobistą modlitwą.

Czy „dobro-byt” może być zły?

Znamy dobrze przypowieść o bogaczu i Łazarzu. I właśnie dlatego, że znamy ją dobrze, nie rozpocznę od jej streszczania. Opowiem o dwóch pogrzebach, na których byłem w ostatnich tygodniach. Jeden Profesora, Filozofa. Genialny umysł, rzesza uczniów, dobrych filozofów i dobrych ludzi. Profesor znany z tego, że oprócz bycia wielkim tomistą uważał, iż szczytem filozofii jest mistyka. Miał piękny pogrzeb, wychodziło się z liturgii, jak z doświadczenia pierwszych promieni wiosennego słońca po długiej zimie. I drugi pogrzeb, bogacza. Człowieka, który nie miał czasu na trudne pytania. Atmosfera była zgoła odmienna. Wyczuwało się w powietrzu pytania osób biorących udział w ceremonii: Co będzie z nim? Co będzie z nami?

Dwa życiorysy – bogacz i Łazarz. Jeden nie myśli o śmierci, dla drugiego tylko śmierć jest wybawieniem. I przychodzi śmierć jako kryterium oceny życia. To nie sądu Boga boimy się najbardziej, ale siebie, tego, że przyjdzie taki moment, kiedy na sądzie trzeba będzie napisać apologię swojego życia. Czy będzie przekonująca?

Skoro bogactwo przekreśliło człowieka, to może budować na wyrzeczeniach? Problem w tym, że wyrzeczenia i bieda nie zbliżają ludzi do siebie. Każdy kto miał doświadczenie, czym jest bezdomność, wie o czym piszę. Przyjmowanie jest o wiele trudniejsze. Jest taka stara anegdota, jak Bóg przychodzi do człowieka z propozycją: Proś o co chcesz, a dam ci. Stawia tylko jeden warunek – brat otrzyma podwójnie. Człowiek zastanawia się i mówi do Boga: Wyłup mi oko! I druga opowieść. W jednym z wielkich klasztorów młody mnich głosi konferencję o wyrzeczeniach. W czasie konferencji w powietrzu czuje się dziwną samotność głoszącego. Po konferencji stary zakonnik chwyta go za rękę, nie wiedząc, że to on, z powodu słabego wzroku. Trzymając jego rękę zadaje mu pytanie: Dała ojcu coś ta konferencja? – bo mi nic. Mnich opowiadający to zdarzenie po wielu latach, miał ciągle w pamięci te mądre słowa starego zakonnika. Wyrzeczenia nie zbliżają ludzi do siebie.

Jak więc mądrze żyć. Jest takie piękne słowo „dobro-byt”, ono nie może być złe, bo mówi o dobru dla bytu, dla człowieka. Jak więc dobrobyt staje się przekleństwem? Kiedy nie jest poprzedzony błogosławieństwem. Jeśli zaś towarzyszy mu błogosławieństwo. wtedy człowiek rozumie, że wszystko co ma, w istocie otrzymał – jako zdrowie, mądrość, zapobiegliwość, pracowitość. Dobrobyt jest dobry, pod warunkiem, że z dobra pochodzi i dobro buduje.

Celem dzisiejszej niedzieli nie jest straszenie śmiercią. Przeciwnie. Chce nas ona nauczyć życia, by nie musiało się na nas sprawdzić stare powiedzenie, że ludzie mądrzeją z wiekiem, a najczęściej jest to wieko trumny.

Prawdy nie można omamić

Największym problemem proroka Amosa dzisiaj byłaby niezdolność do dyplomacji. Był człowiekiem prostym, pasterzem nacinającym sykomory. Dla niego rytm natury był czymś niekwestionowanym. Nie ma owoców bez drzewa, nie ma dobrych owoców ze złego drzewa. Wszystko inne jest mamieniem, że na wierzbie urosną gruszki. Przeciwstawił się swoim czasom broniąc biednych i uciskanych. A dzisiaj? Czy nie byłby ciągle aktualny? Śmieszy uczciwa waga, adekwatna cena, niekwestionowana jakość. Nudzą święta bez interesu. Odnosi się wręcz wrażenie, że biedni są przeszkodą, ponieważ bieda istnieje dlatego, że istnieją oni. Odbiera się ich jako zbędny element wyposażenia świata. Nie zauważa się, że bogaci biedni intelektualnie i duchowo wprowadzają większą biedę w świat, niż ci, którzy nie mają.

Św. Paweł poleca modlić się za wszystkich, poczynając od królów i władców. Dziwnie dzisiaj brzmi zachęta do modlitwy za rządzących. Nie zapominajmy, że rządzącym w czasach św. Pawła był Neron. Czy więc św. Paweł zaleca korumpować wiarę? Bynajmniej. Pokazuje tylko, że pozostawienie rządzących poza przedmiotem modlitwy Kościoła byłoby przyznaniem, że oni są poza rządami Boga. Jak więc modlić się za rządzących? Nie chodzi o to, by pokazywać Bogu, co ma zrobić dla nich, ale co ma zrobić z nimi. Dobrym przykładem jest kardynał Stefan Wyszyński. Modlił się nawet za komunistów i komunizm ostatecznie upadł. Taki jest sens modlitwy za rządzących – powierzyć ich władzy Boga.

Św. Paweł poleca także, by mężczyźni modlili się w każdym czasie. Można snuć feministyczne interpretacje, że nie zauważał kobiet. W rzeczywistości chodziło mu o to, że mężczyzna był kojarzony z aktywizmem, więc jak gdyby z natury był zwolniony z modlitwy. Jest to więc bardziej przypomnienie, że nie można oddzielić życia od modlitwy, że modlitwa nie jest sprawą prywatną, a poziom i jakość życia duchowego przekłada się na zewnętrzne formy funkcjonowania świata.

I wreszcie temat najtrudniejszy – nieuczciwy rządca, który zostaje pochwalony za kombinowanie. W rzeczywistości chodzi jednak o to, że pochwała dotyczy faktu, iż zrozumiał, że pieniądze się skończą, i zanim się skończą, trzeba z nich zrobić dobry użytek. Nie można dwom panom służyć. Mamona nie oznaczała wyłącznie pieniędzy, oznaczała szybki zysk, który odciąga od prawdy. Nie można dwom panom służyć, to znaczy, że nie można w niedzielę pisać kodeksów karnych, a w poniedziałek kraść. Nie można w niedzielę przyjmować komunii świętej, a w poniedziałek walczyć z wiarą.

Kiedyś w Kościele pierwotnym była lista zawodów zakazanych dla wierzących. Istotą jej było uznanie, że pewne skrajne postawy się wykluczają. Może by warto wrócić do niej dzisiaj i jak długo ktoś nie zrozumie zasady służenia jednemu Panu, tak długo dla pewnych zawodów nie powinno być miejsca – przynajmniej w pierwszych ławkach w kościele.

Verified by ExactMetrics
Verified by MonsterInsights