Procesja Bożego Ciała

Starsze pokolenie kojarzy Boże Ciało z manifestacją wiary. Przez całe dziesięciolecia starano się sprowadzić wiarę do kruchty kościelnej. Wierzono, że byłoby najlepiej, gdyby człowiek ograniczył swoją religijność do murów kościoła albo do zacisza domu. Pomiędzy domem a kościołem ma być przestrzeń wolna od wiary, Boga, Kościoła. Czy rzeczywiście tak wiele się zmieniło? Czy w świadomości wielu ludzi nasze ulice, życie społeczne nie powinny być wolne od przejawów wiary?

W Eucharystii nie chodzi jednak o manifestację czy próbę sił. Nie chodzi o to, ile ulic zawłaszczymy procesją, a z ilu świat nas wypchnie. Chodzi o głębię tego święta, a przede wszystkim chodzi o dziękczynienie. Przypomina mi to sytuację w czasie jednej z wizytacji, gdzie delegacja dziękowała biskupowi, który przybył do parafii. W pewnym momencie biskup chwycił za rękę jedno z dziękujących dzieci i zadał pytanie: A za co ty dziecko dziękujesz biskupowi? Dziecko niepewnie, ale szczerze odpowiedziało: Nie wiem. No właśnie, czy my wiemy, za co chcemy dzisiaj dziękować Bogu?

Może najpierw trzeba podziękować za pragnienia, szczególnie za te niespełnione. Bo dzięki nim Eucharystia wyznacza o wiele szerszy horyzont dla naszych pragnień. Przypomina nam mannę na pustyni, która ostatecznie nie zaspokajała głodu na dłużej niż jeden dzień. Przypomina nam chleb codzienny, który jemy tak często właśnie dlatego, że zaspokaja głód na chwilę. Przypomina nam przyjmowaną hostię, której moc nie wystarcza czasem nawet na pobożne dojście do drzwi kościoła. Te wszystkie przypomnienia niezaspokojonych pragnień są po to, by zrozumieć, że chodzi o największe pragnienie – duchową jedność z Bogiem.

Żeby pragnąć prawdziwie, trzeba najpierw pościć. Post pokazuje, że to nie chleb codzienny jest celem. Nawet komunia w swojej zewnętrznej formie nie jest celem. Celem nie jest też procesja, tak długo, jak długo nie poprzedza jej głęboka wiara i potrzeba jej wyznania.

To właśnie dlatego budujemy cztery ołtarze Bożego Ciała, które mają przypomnieć sens procesji. Pierwszy ołtarz to pytanie uczniów: Gdzie chcesz spożyć Paschę? I Bóg odpowiada – w twoim domu. Jak często nie możemy wnieść Boga tam, gdzie mieszkamy, bo w naszych domach zagościła już tolerancja światopoglądowa, a czasem nawet niewiara. Przy drugim ołtarzu pada pytanie o pustynię naszego życia. Procesja nie jest więc manifestacją naszej siły, ale znakiem codziennych słabości. Próbujemy zaprowadzić Boga na nasze pustynie. Przechodzi obok naszych domów, w których już często nie ma ani wiary, ani nadziei, ani miłości. Trzeci ołtarz pozwala Bogu powiedzieć wprost, czego się spodziewaliśmy, a w czym nas zawiódł. Czwarty ołtarz to wielka modlitwa Jezusa o jedność. Nie łatwo o tę jedność w kościele, a jeszcze trudniej na ulicach symbolizujących nasze życie społeczne. Przy wielu ołtarzach padną dzisiaj słowa wykluczające innych, nie będące wyrazem pragnienia jedności.

Taka jest procesja z naszą wiarą, czasem z niewiarą, z zawiedzionymi nadziejami. Procesja nieprzebaczenia, procesja braku jedności. Taka jest procesja, czyli droga Boga do człowieka. Taka jest procesja, czyli droga człowieka do Boga. Przemówi do tłumów tylko wtedy, kiedy przyznamy się, że tak wiele mamy jeszcze na tej drodze do zrobienia.