Burza na jeziorze życia

Jezioro z dzisiejszej Ewangelii symbolizuje życie, które rozciąga się pomiędzy doczesnością a wiecznością, pomiędzy cielesnością a duchowością. Ciekawe jest to, że pojęcie duchowości nie pojawia się w socjologii jako słowo-klucz, natomiast coraz częściej mówi się o nim w psychologii. Pierwszy wniosek, jaki się narzuca, to uznanie, iż nie udało się „wyprodukować” człowieka pozbawionego elementu duchowego. Drugi to ten, że jeśli już człowiek ma wymiar duchowy, to zachęca się, aby pozostał on pod kontrolą samego człowieka. Przychodzi jednak burza na jeziorze życia i wtedy wszystkie fałszywe teorie po prostu się nie sprawdzają.

Człowiek na środku jeziora to po prostu obraz naszego życia. Jest problem, który staje się centrum naszej uwagi i są dwa brzegi – nazwijmy je umownie doczesnością i wiecznością. A człowiekowi w czasie burzy pozostaje jedynie wybór brzegu. Jeśli Bóg był tylko Bogiem pierwszego brzegu, doczesności, wtedy jest to Bóg często uśpiony. Sam go stworzyłem, uśpiłem w moich planach, decyzjach. To właśnie tego dotyczy pytanie postawione przez Jezusa: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Nie jest to pytanie ukazujące zdziwienie, że człowiek w momencie zagrożenia się boi. Jest to raczej pytanie o nie/konsekwencję. Skoro na brzegu doczesności uśpiłeś Boga, skoro sam zacząłeś wyznaczać granice złu, dlaczego nagle prosisz Boga, by zatrzymał zło? Gdzie twoja konsekwencja?

Jest jeszcze jeden istotny element. Kiedy boimy się burzy nie pragniemy w sposób wolny drugiego brzegu. Sprowadzamy wiarę do zabezpieczenia teraźniejszości. Nie umiemy wtedy wierzyć i nie umiemy się modlić. Nasza wiara jest wtedy wiarą „do ustania burzy”, dopóki grad nie przejdzie, dopóki samolot nie wyląduje, dopóki nie wyjdziemy z choroby. A może trzeba nauczyć się modlitwy, której kierunek nie będzie przebiegał ode mnie ku Bogu, modlitwy wypełnionej lękiem, niepokojem i wyrzutami wobec Boga. Może modlitwa, skoro ma być rozmową, powinna mieć kierunek od Boga do mnie. Wtedy niesie pokój, wyciszenie, radość.

Może dlatego potrzebna jest burza, żeby zrozumieć prawdę o naszej wierze i modlitwie. I może właśnie po to są trudne doświadczenia, aby przejść od modlitwy „do” Boga, która ciągle jest moją modlitwą, do nowej formy modlitwy – modlitwy „od” Boga, obdarowującej i zamieniającej religijny i egzystencjalny lęk na prawdziwe zaufanie i zawierzenie.

Józef vs. Achaz

Król Achaz nie musiał być przegrany w oczach Boga. Szansa jaką otrzymał była na miarę wielkich postaci w historii zbawienia. Był królem judzkim, który swoją próbę wiary otrzymał w czasie najazdu asyryjskiego. Nie musiał pozostać w swoich planach sam. Otrzymał proroctwo za pośrednictwem Izajasza, że Bóg da mu znak: „Oto dziewica pocznie i porodzi Syna, którego nazwą Emmanuel”. Wybrał jednak ludzkie rozwiązanie, które poprowadziło go najpierw do zbezczeszczenia świątyni, a następnie do sprzedania sprzętów świątynnych na okup dla Asyrii. I tak kończy się jego wielka/mała ludzka historia.

Wiele wieków później Józef staje przed podobnym wyzwaniem. Ma ludzkie plany na życie. Jest już po zaślubinach z Maryją, wpierw nim zamieszkali razem. I właśnie w ten czas „pomiędzy” Bóg przychodzi ze swoimi planami. Okazuje się, że Maryja jest brzemienna. Postawa Józefa nie oznacza braku zaufania do Maryi, nie oznacza też lęku. Po prostu nie rozumie, a jako człowiek prawy postanawia uratować Maryję. Kobieta brzemienna, wpierw nim zamieszkała razem z wybrańcem, była według Prawa skazana na ukamienowanie. Józef pragnie wziąć winę na siebie i oddalić Maryję. Oddalona miałaby przynajmniej tyle, że ocaliłaby życie, a nawet jako ofiara porzucenia mogłaby liczyć na współczucie ludzi. Taki był ludzki plan Józefa na ocalenie Maryi.

I właśnie w tym momencie przychodzi anioł z obietnicą równą tej, jaką otrzymał król Achaz. „Oto dziewica pocznie i porodzi Syna, którego nazwą Emmanuel”. Józef, w przeciwieństwie do Achaza, porzuca swoje plany i przyjmuje plan Boga. Ojcowie Kościoła porównują to do próby Abrahama. Ma poświęcić swoje przyszłe potomstwo, jak Abraham miał poświęcić Izaaka. Jednak Józef otrzymuje większą nagrodę. Co prawda Abraham zachował potomka, Józef jednak otrzymuje dar szczególny. Nie może być ojcem Jezusa, gdyż Jezus ma już Ojca, jednak otrzymuje przywilej sprawowania ojcowskiej opieki… nad Synem Boga.

A moje próby wiary? Też mam na nie ludzki sposób rozwiązania: na chorobę, samotność, bezpłodność. I wtedy staję przed wyborem mój czy Boży plan? Często w imię ludzkiej przezorności mamy plan B, sprzedaży wszystkiego dla uratowania siebie. Tylko, że to ciągle nasz plan. A może ta niedziela chce nas nauczyć, jak ważny jest plan B w naszych zagrożonych ludzkich planach. Jest tylko jeden warunek: plan B musi oznaczać plan Boga.