Ułatwienia dostępu

Ogień, który zapłonął

Symboliczna sceneria. Tak rozpoczynają się wielkie wydarzenia sportowe, których symbolem jest ogień, który zapłonął. Od tego momentu rozpoczynają się zmagania z sobą, rywalizacja z drugimi, przychodzi chwila prawdy o kondycji człowieka, wykorzystanym czasie przygotowań, drzemiącym potencjale. Wielokrotnie też trzeba wszystko postawić na jedną kartę. Dla nas też ogień zapłonął. Rozpoczęły się duchowe zmagania, czasem boleśnie wychodzi na jaw stan naszych przygotowań i aktualna kondycja. Ale ogień zapłonął, rozpoczęło się odliczanie do zwycięstwa, bądź do przegranej.

Można pozostać kibicem. Ta postawa jest o wiele wygodniejsza. Śledzimy na bieżąco poczynania tych, którzy się zmagają, budujemy ołtarze tym, którzy zmagali się kiedyś. A my stoimy i przyglądamy się z daleka, typując przyszłych mistrzów. Tylko co robimy my sami? Potrafimy oceniać, osądzać, nawet podpowiadać innym jak wygrać tę walkę, jak być świętym. Tylko co robimy my sami? Chrześcijańscy kibice…

Czy rozłam jest warunkiem niezbędnym wiary? Znamy retoryczne pytanie Jezusa: Czy sądzicie, że przyszedłem przynieść pokój? I pada oczywista, choć trudna odpowiedź – nie pokój, lecz rozłam. Ten rozłam trzeba jednak dobrze rozumieć. Nie chodzi o to, by wszczynać burdy, by prowokować do dzielenia się na dobrych i złych. Rozłam musi dokonać się we wnętrzu człowieka, coś musi obumrzeć, by coś mogło się zrodzić. Pokój jest owocem rozłamu i on jest celem. Rozłam jest tylko warunkiem koniecznym, jeśli nie prowadzi do pokoju, nie służy niczemu. Warto o tym pamiętać, kiedy w imię wiary prowokuje się kolejne rozłamy. A pokoju ciągle nie ma.

Nowy Rok Jubileuszowy

Nowy Rok Jubileuszowy. Tradycyjnie już od dziesięcioleci witamy nowy rok orędziem papieskim. W tym roku papież Franciszek zaproponował zestawienie dwóch wezwań: odpuść nam nasze winy i obdarz nas pokojem. Jest to ważne, ponieważ wszelkie życzenia pokoju bez przyjrzenia się „naszym winom” na niewiele się przydadzą. Ale wróćmy na chwilę do Roku Jubileuszowego. Jego początki sięgają Księgi Kapłańskiej. Rok Jubileuszowy był czasem łaski i darowania długów. Wskazywał na trzy istotne elementy: docenienie roli czasu, wyzwolenie niewolników i powrót do własności oraz wymiar religijny – skoro Bóg ma wyzwolić mnie, ja muszę wyzwolić innych. Najpierw czas – chodziło o to, by uświadomić sobie, że czas biblijny to czas wypełniony teraźniejszością Boga. Sensu życia nie upatrywało się w przeszłości, ani też w przyszłości. Chodziło o postawienie pytania, czy teraz jestem szczęśliwy, czyli czy teraz jest to dla mnie czas sensowny, bez uciekania w przeszłość czy przyszłość. Wolność dla niewolników – ile spraw nas zniewala, ile z tego, co uważamy, że zależy od nas, w rzeczywistości od nas nie zależy. I wreszcie wymiar religijny, tak bardzo współbrzmiący z tegorocznym orędziem – bez odpuszczenia win pokój nie nastąpi.

Pokój to zgoda na drugiego. Jednym z przejawów braku pokoju są wojny i konflikty. Jak wiele z tego, co jest rzeczywistością świata opiera się na wojnie. Nie na tej rozgrywanej na froncie, ale na podtrzymywaniu wojny (kredyty na zbrojenie, podtrzymywanie finansowe konfliktów), a także na czerpaniu profitów po ustaniu działań (wielka odbudowa, która znowu angażuje kapitał najbogatszych). Jak długo wojna będzie elementem wzrostu gospodarczego (niektórych) i jak długo będzie napędzaniem rynków (niektórych), tak długo nie można mówić o budowaniu struktur pokoju. Dalej ubóstwo i nierówności. Św. Bazyli z Cezarei pytał: Skoro nagi wyszedłeś z łona matki, skąd masz to, co masz? Tu dotykamy pytania o to, czy nasze uczciwie osiągnięte przychody usprawiedliwiają poziom naszego życia. A jeżeli mam więcej niż należałoby się spodziewać, to skąd mam to, co mam? W tym pytaniu przejawia się kolejny poziom struktur niesprawiedliwości. I wreszcie dług zagraniczny i ekologiczny. Państwa zadłużone to państwa biedne, skazane na zaciąganie pożyczek jeszcze bardziej pogrążających w biedzie. Inaczej mówiąc, za grzechy strukturalne powodujące nierówności płacą najbiedniejsi. A ekologia? Znowu dotykamy rozchodzenia się przyczyn i skutków. Za skutki niszczenia środowiska odpowiadają kraje bogate. A kto będzie płacił cenę? Znowu najbiedniejsi. I tu właśnie papież Franciszek mówi wyraźnie, że darowanie zadłużenia krajów biednych może być rekompensatą za dług ekologiczny jaki mają kraje bogate w stosunku do pozostałych. Nie mogą wyłącznie biedni płacić wszystkich długów.

Warunki prawdziwego pokoju. Jak więc budować pokój w sposób realny? Najpierw przez uświadomienie sobie, że nienawiść sprawia, że nasze patrzenie na bliźniego jest przysłonięte emocjami, które rzutują na poznanie prawdy o świecie. Dzisiaj nie próbujemy poznać rzeczywistości, ale z góry układamy poznanie w oparciu o emocje, jakie towarzyszą spojrzeniu na drugiego człowieka. Emocjami piszemy historię, emocjami piszemy przyszłość. Drugi, warunkiem jest wyzbycie się egoizmu. Z jednej strony jest on budowaniem swojej pozycji bez liczenia się z innymi. Z drugiej, rozliczanie się z takiego sposobu życia odwołuje się do egoistycznie pojętej moralności – moje prawa, moje zasady, moje usprawiedliwienia czynów złych. I wreszcie strach, a właściwie zarządzanie strachem. Polega ono na takim budowaniu rzeczywistości, które opiera się o nieustanne tworzenie obrazu wroga, o mówienie o wszechobecnym kryzysie, który ma paraliżować, o wynikającej z niego polaryzacji społeczeństwa dokonywanej poprzez manipulacje medialne, aż do uzasadniania strachem podejmowanych działań represyjnych.

Potrzeba rozbrojenia serca. Nie wystarczą więc piękne hasła, idee nie mające pokrycia w rzeczywistości. Potrzeba uświadomienia sobie, że pokój jest pochodną sprawiedliwości, czyli zgodą na drugiego, przypisaniem mu tych samych praw, jakie przypisuje się sobie. Dopiero wtedy można pytać, jaki będzie nowy rok. Inaczej pozostajemy na poziomie pobożnych życzeń i niczym nie uzasadnionych nadziei. Warto więc powtórzyć zawołanie tegorocznego orędzia: odpuść nam nasze winy i (dopiero wtedy) obdarz nas pokojem.

Żyć w pokoju

Jest to chyba najbardziej uniwersalne pragnienie człowieka. Oznacza ono życie bez wrogów, bez lęku, ucisku. Czy nie jest to jednak jakaś utopia? Nawet, kiedy mówimy o kimś, że nie miał wrogów, to traktujemy to wyłącznie jak wielką przenośnię. Czy można nie mieć wrogów? A z drugiej strony, kto jest moim wrogiem? Właśnie, moim. Nie ma przecież klasy ludzi dobrych i klasy ludzi złych. Nie ma tych, których można obiektywnie zdefiniować jako przyjaciół i tych, których można by zawsze postrzegać jako wrogów. Nikt więc z natury nie jest ani przyjacielem, ani wrogiem. Jest przyjacielem lub wrogiem dla mnie. A kiedy staje się moim wrogiem? Kiedy nie akceptuje moich planów, mojego myślenia, mojego widzenia świata. Wrogów się więc ma, bo albo ktoś ze mnie czyni wroga, sam takim się stając albo ja kogoś definiuję jako wroga dla mnie czy moich spraw.

Wrogiem jest ten, kto nie myśli jak ja. A jak ja myślę? Zapewne dobrze o sobie, o swojej wierze, postawie. Nietzsche napisał kiedyś, że uwierzyłby w naszego odkupiciela, gdybyśmy wyglądali na bardziej odkupionych. Odkupienie ma bardzo dziwny źródłosłów. „Demptio”, coś co mnie uwiera, przygniata i „re-demptio”, coś co mnie z tego przygniecenia wyprowadza. Co jest więc moim uciskiem, z czego wyglądam na wyzwolonego?

Może jednak w przeżywaniu pokoju nie zawsze chodzi o wyzwolenie. Może bardziej o swoisty święty spokój. Pozostać w bezruchu, marzenie przepracowanych. Bezruch zaś kojarzy się z fundamentem, a fundament z fundamentalizmem. Czasem do tego stopnia, że można pomylić fundamentalizm z fundamentem wiary. Gdyby jednak fundamentalizm był fundamentem wiary, wtedy ludzki fundament byłby podstawą dla Boga, trochę tak, jakby twierdzić, że najpewniejszym fundamentem dla życia jest wykopany grób – pewny, stabilny i głęboki. Dół pokoju.

Jest jeszcze kilka innych elementów pokoju związanych z wiarą. Jednym z nich jest ewangelizacja, niestety rozumiana jednokierunkowo. Ja mam prawdę, ja głoszę… innym. Kolejnym to świątynia. Apokalipsa ukazuje Miasto Święte bez świątyni, bo wypełnia je Bóg. Jakże to wymowne, kiedy pomyśli się o świątyni w centrum miasta, mającej pomysł na niewierzących, dzwony, które mają budzić niewierzących, nie ma zaś nikogo, kto by w niewierzących budził wiarę, by usłyszeli dzwon. Miasta pokoju.

Zapowiadany Duch Święty ma nas pouczyć. Nas, czyli wszystkich, wierzących i niewierzących. Ma przypomnieć, co jest źródłem prawdziwego pokoju, ma odkupić od wroga, fundamentalizmów, pozornej prawdy. Zbyt dużo w nas niepokoju o pokój, a jednocześnie nasze „znaki pokoju” przestają cokolwiek znaczyć.

Może zatem żyć w pokoju, to nie tyle walczyć o pokój, co pokój przyjąć, czyli dać się odkupić z tego co mnie przygniata, często z mojej winy.

Może więc czas zaniepokoić się o prawdziwy pokój.