Zapomnieć, by być zapomnianym…

Wniebowstąpienie. Przedziwna tajemnica podświadomego uciekania od prawdy. Chcemy zachować wzniosłość nieba, by nie łączyło się z ziemią. Z niczym, czym żyjemy. W liturgii popatrzymy za Nim w niebo, pomachamy na pożegnanie, a potem wakacje…

Pozostaje tylko jeden problem: kto doświadczył w życiu czegoś wielkiego, nigdy nie będzie już taki sam. Doświadczyliśmy Go, a doświadczyć nie oznacza zrozumieć. Nauka już dawno nam to wyjaśniła. Dziecko doświadcza, czuje, chociaż jeszcze nie rozumie.

Lubimy to święto, bo przecież nikt do końca nie wie, czym jest niebo. Co innego proste znaki: wino, woda, chleb… Lepsze jest niebo, takie tajemnicze! Lepsze jest poszukiwanie bezgrzesznego Kościoła, bo takiego nie znajdzie się na ziemi.

Apostazja. Rezygnacja z pamięci. Udawanie, że to, czego się doświadczyło nigdy się nie zdarzyło. Tylko jeśli to wyprzemy z pamięci, będziemy musieli się wyprzeć również istotnej części siebie. Znam ludzi, którzy unikając wysiłku budowania szczęścia, całymi latami wmawiają sobie, że nigdy szczęśliwi nie byli. Podobnie, kiedy wiara staje się trudna, prościej wmówić sobie, że nigdy się nie wierzyło.

Ale przybicie kartki na drzwiach kurii nie zrodzi nowego Boga, ani nie zabije starego. Najwięcej powiedziałby o tym Luter. To pozornie nowe życie z nową wiarą jest równie ulotne jak kartka papieru przybita na drzwiach przez spłoszonego człowieka. Ale czy przez to będzie mu łatwiej?

Kto doświadczył Boga nie jest już taki sam, nawet gdyby chciał o tym zapomnieć.

Miesiąc milczenia wystarczy

Można kogoś uczcić minutą ciszy, można i miesiącem. Ale ciszą można też obrazić, zbyć. Cisza ma sens wtedy, gdy daje potrzebny człowiekowi dystans do rzeczywistości. Nie jest ona jednak po to, by od rzeczywistości oddalać. Wracam więc do rzeczywistości, by spojrzeć na nią inaczej.

Wydarzyło się wiele. I pewnych rzeczy po czasie milczenia przemilczeć nie wolno. Pierwszą z nich jest bohaterstwo. Bohater to człowiek odznaczający się niezwykłymi czynami, męstwem i ofiarnością, zaś bohaterstwo to wyjątkowa odwaga w szczytnym celu. Czym innym zaś jest tragedia. W literaturze oznacza konflikt jednostki z siłami wyższymi, który z natury jest nieprzezwyciężalny. W wymiarze bardziej jednostkowym tragedia to po prostu jakaś sytuacja losowa, w której człowiek przegrał z siłami przyrody, z własną chorobą, niemocą. Jakkolwiek by nie definiować przywołanych słów jedno wydaje się pewne: tragedia i bohaterstwo nie są synonimami. Oczywiście możliwe jest by bohater ginął w sposób tragiczny. Z tym tylko zastrzeżeniem, że bohaterem (człowiekiem odznaczającym się niezwykłymi czynami) trzeba być również przed a nie dopiero po tragedii. Patrząc na wydarzenia trzeba bohaterów dostrzegać (również w tragedii). Ważne tylko by nie ulec „bohaterskiej obsesji” dostrzegającej ich wszędzie.

Inne słowo, które warto przywołać to hiena cmentarna. Pierwotnie oznaczała człowieka rabującego grobowce w celach zarobkowych. Później zaczęto odnosić tę nazwę również do ludzi żerujących na cudzym nieszczęściu, zbijających kapitał – można dodać – również polityczny.

I wreszcie stosunek państwo – Kościół czy raczej Kościół – polityka. Ostatnio zapytałem jednego z moich znajomych, zwolennika „obecności Kościoła w świecie”, zwłaszcza w wymiarze narodowym, co by zrobił, gdyby w życiu musiał wybierać pomiędzy Kościołem a narodem? Pomyślał chwilę i uczciwie odpowiedział: wybrałbym naród. Po chwili zastanowienia zauważyłem jednak swój błąd: naród i Kościół nie muszą stać w sprzeczności – chyba, że by stały. A wtedy ma się prawdziwy problem, bo nie rozumie się ani istoty narodu, ani Kościoła.

To tyle odnośnie do rozumienia pojęć.

Człowiek jednak nie milczy miesiąc po to, by osądzać. Milczy po to, by nabrać dystansu. A właściwego dystansu do używania określonych słów nabiera również wtedy, kiedy uświadomi sobie co one znaczą.

Prawda Katyńska

Prawda was wyzwoli…

To stwierdzenie nie musi mieć adresata, gdyż każdy z nas w jakimś wymiarze swojego życia zaciera większą czy mniejszą prawdę. Tak zacierano przez lata prawdę o Katyniu. Spierano się najpierw o to, KTO to zrobił, by ostatnio doprowadzić spór do zupełnego absurdu: KTO tam zginął?

Wobec dzisiejszej tragedii już chyba największy kłamca nie będzie miał odwagi kłamać dalej. Jeśli w zadumie prześledzi się listę nazwisk osób, które zginęły w drodze na uroczystość oddania czci zamordowanym, chyba już nikt nie będzie wątpił, że nie było to zbiorowe złudzenie. Że w Katyniu był mord, że zrobili to konkretni ludzie w konkretnym czasie. I że zginęli tam – przed laty –  szczególni Synowie Polskiej Ziemi.

Katyń pokryją nowe tablice i nowe wspomnienia. I na zawsze pozostanie to miejsce już nie tylko miejscem pamięci ofiar sprzed lat, ale ostrzeżeniem dla Europy i jej niepamięci. To miejsce będzie odtąd świadkiem nowego przesłania: przesłania o wyzwalającej mocy PRAWDY.