Effatha

Żeby widzieć i słyszeć oczy i uszy nie wystarczą. Niejednokrotnie spotyka się ludzi, którzy mają świetny wzrok i słuch, a nie potrafią odbierać otaczającej ich rzeczywistości. Nie potrafią usłyszeć ludzkich emocji, nie potrafią dostrzec grymasu cierpienia czy bólu na twarzy drugiego człowieka. Nie widzą i nie słyszą więcej, ponieważ są zamknięci w sobie. W podobny sposób można zredukować zmysły do postrzegania wyłącznie świata materialnego.

Taka redukcja postrzegania może dotknąć również człowieka religijnego. Można to nazwać humanizacją i mediatyzacją religii. Akcentuje się relacje, komunikację, świat emocji. To wszystko jest ważne, by być człowiekiem, ale nie wystarczy do tego, by być człowiekiem prawdziwie religijnym. Celem bowiem religijności nie jest wychowanie człowieka dobrego, ale człowieka przebóstwionego.

Wiara nie jest więc tylko kwestią wychowania do dobra. Wierzyć, to dać się przebóstwić. Oznacza to, że człowiek jest zdolny do pokonywania z Bogiem tego, czego sam nie byłby w stanie pokonać. Wiara potrzebuje więc najbardziej cudu. Trzeba jednak od razu dopowiedzieć: sama cudowność nie wystarczy. Cud jest znakiem, a znak musi coś znaczyć. Cud składa się więc z warstwy empirycznej, zjawiskowej, ale najważniejsza jest warstwa znaczeniowa. A głównym celem „znaczenia” cudu jest dostrzeżenie Boga „tu i teraz”.

Effatha – otwórz się! Można uzdrowić oczy i uszy fizycznie. Ale to jeszcze nie jest cud. Cud zaczyna się w warstwie znaczeniowej uzdrowienia. Otworzyć się, ale na co? Dobrym przykładem jest Eucharystia. Jest to cud przemiany. Można dostrzec chleb i wino, można nawet dostrzec więcej – to co zauważa się w cudach eucharystycznych. Ale to jeszcze ciągle zjawiskowość. Pytanie o cud, to pytanie na co ta zjawiskowość człowieka otwiera?

Cud przemiany, to cud komunii. Oznacza to, że w warstwie empirycznej widzę człowieka, natomiast w warstwie znaczeniowej cudu widzę brata. Cud (w warstwie zjawiskowej) bez odniesienia do znaczenia religijnego, niewiele różni się od innych zjawisk paranormalnych. Tak długo nie jest cudem w sensie religijnym, jak długo nie otwiera na nic więcej niż cudowność w wymiarze zjawiskowym. Wtedy na nic się przyda nawet „cudowne” otwarcie oczu i uszu.