Nie było w historii takiego systemu czy takiej instytucji, które miałyby charakter ostateczny i wieczny. Są one bowiem z założenia egzemplifikacją pewnych idei, przy jednoczesnym założeniu, że ukonkretniając idee w czasie, w jakimś sensie je uśmiercają.
W VI wieku przed Chrystusem w takiej sytuacji znalazł się naród wybrany. Instytucja i osoby go reprezentujące, sprzeniewierzyły się Bożemu zamysłowi do tego stopnia, że reforma polegająca na sklejaniu starego nie miała już sensu. Z pewnymi osobami nie można było już niczego zreformować. W taki właśnie sposób naród wybrany dostał się do niewoli. Niewoli trwającej dwa pokolenia, po to, by zerwać wszelką ludzką tradycję. Po ludzku skończyło się wszystko i przegrano wszystko. Taka była cena wejścia w nowe.
Reforma przyszła ze strony najmniej spodziewanej, od perskiego króla Cyrusa, którego trudno było kojarzyć z tradycją narodu. Jednak to nie on był autorem reformy, lecz wyłącznie narzędziem w rękach Boga. Z nim miało zacząć się nowe.
Zarówno w życiu, jak i w wierze zawsze komuś zawierzamy. Najczęściej są to ludzie reprezentujący wielkie idee i wartości. Z czasem jednak obrastają oni w nieprawość, to znaczy, że przestają być czytelnymi znakami drogi reform. I wtedy trzeba zrozumieć, że wybawienie nie może być dziełem starego człowieka, lecz po ludzku musi być radykalnym zerwaniem ze starym, by mogło narodzić się nowe.
Każda reforma ma więc dwa istotne punkty. Pierwszy, mówiący o tym, że z pewnymi osobami nie da się już nic zreformować. Jest to brutalna prawda, ale im szybciej się ją zrozumie, tym skuteczniej człowiek otworzy się na nowe. Drugi punkt potrzebuje krótkiego dopowiedzenia. Kiedyś w jednym z gotyckich kościołów, do którego przestali chodzić wierni, miasto postanowiło ocalić piękno witraży. Ocalenie miało polegać na tym, że oświetli się je od środka, aby mieszkańcy, nawet nie wierzący i nie wchodzący do kościoła, mogli te piękne witraże podziwiać z zewnątrz. Wtedy proboszcz tego kościoła powiedział ważne zdanie: pewnych witraży nie da się podziwiać z zewnątrz, ponieważ postaci siedzące po prawej stronie, zaczynają przechodzić na lewą stronę. W ten sposób można wypaczyć cały zamysł autora. Takie witraże można oglądać tylko od środka, żeby wszystkie przedstawiane osoby pozostały na właściwych miejscach. To jest właśnie drugi punkt reformy – pewne instytucje można reformować tylko od środka, żeby w imię reformy nie pozamieniać postaci i ze strony prawej nie uczynić lewej, gdyż taka reforma byłaby gorsza od jej braku.