Czy Bóg naprawdę przychodzi w nocy? Kiedy czekamy na czyjeś przyjście, wtedy staramy się być czujni, gotowi. Pismo Święte przestrzega, by Pan nie zastał nas śpiących, gdy nadejdzie. Tymczasem zarówno wielu mistyków, jak i my w przeżywaniu naszej wiary doświadczamy nocy, w której jedyne co przychodzi, to doskwierająca pustka. Chciałoby się wręcz wykrzyczeń: Nie ma Boga! Nie ma Boga w tej trudnej i bolesnej nocy! A może tak właśnie On przychodzi, kiedy nie czuwamy nad tym, co powiedzieć, jak się bronić. Przychodzi, kiedy jesteśmy bezradni jak dzieci. Wtedy może zdziałać w naszym życiu najwięcej.
Jednak ktoś musi czuwać. I znowu Pismo Święte przypomina, by nasze biodra były przepasane. To był bardzo czytelny znak postawy sługi. Przepasane biodra oznaczały gotowość, a zdjęcie pasa z bioder mogło nastąpić dopiero wtedy, gdy pan pozwalał słudze odejść. Skoro więc możemy spać, ktoś czuwa i służy. Przypomina to scenę z Wieczernika, gdy Jezus przepasuje biodra, by służyć uczniom, myć im nogi. To właśnie Jezus Chrystus staje się sługą, kiedy my nie umiemy czuwać, kiedy nasze oczy i serca są znużone. Jest ktoś, kto o nas pamięta. Ktoś, kto za nas czuwa. Ktoś, kto staje się naszym sługą, gdy czujność zawodzi.
Wyobraźnia wiary. Czasem chcemy obietnic, które możemy pojąć. Abraham otrzymał obietnicę ziemi i potomstwa, i jakże był rozczarowany, gdy starość wyprzedziła spełnienie obietnicy. A przecież nie o tę ziemię chodzi. Nie ona jest kresem naszych pragnień. Uczymy się na niej i przez nią drogi wiary. Ale ta droga prowadzi dalej. Trzeba mieć tylko wyobraźnię, która porusza zupełnie inne pragnienia.
