Wielki Piątek tajemnicą miłości ofiarnej

(felieton religijny)

Św. Ignacy z Antiochii napisał kiedyś, że gdy posiądziemy słowo Chrystusa, to usłyszymy także Jego milczenie. Co to oznacza i jak to rozumieć? Najpierw uświadamiając sobie, że zbyt często wszystko chcemy interpretować. Posiąść przez opowiadanie. Ile niepotrzebnych komentarzy robimy do słów Chrystusa. Słowo Boże wzywa do przejścia od interpretacji do doświadczenia. Kiedy przestaniemy interpretować i zaczniemy doświadczać, słowa zaczynają wręcz przeszkadzać. Człowiek pragnie milczeć. Jezus opowiadał swoją mękę do momentu jej doświadczenia. Zapowiadał pójście do Jerozolimy, przyszłość Mesjasza. Natomiast to co uderza w opisie Męki Pańskiej to przejmujące milczenie. Doświadczenie zastąpiło opowiadanie. Gdybym miał opowiadać o kimś bliskim, opowiadam tak długo, jak długo nie doświadczę i jak długo opowiadam innym. Ale osobę bliską najlepiej opisuję dla siebie milczeniem, by w nim doświadczyć jej obecności. Milczenie nie jest pustką, jest tylko brakiem słów.

Właśnie z tego powodu mamy potrzebę mówienia, bo gdy nie ma słów, a jeszcze nie ma doświadczenia, wtedy nie ma nic. Tak opowiadamy o sensie cierpienia, obawiając się, że kiedy o nim nie opowiadamy, to ono stanie się bezowocne i nie do zniesienia. Dopiero w momencie doświadczenia sensu jesteśmy w stanie zamilknąć. Dzisiaj nie jesteśmy wezwani do tego by głosić innym śmierć Chrystusa. Dzisiaj jesteśmy wezwani, by doświadczyć w milczeniu. Milczeć u stóp krzyża, by zgodzić się na własny krzyż. Milczeć w czasie adoracji, by doświadczyć Boga, milczeć w Wielką Sobotę, by nie zamienić w puste słowa tajemnicy Zmartwychwstania.

Milczenie domaga się też prostych znaków. Pierwszym jest obnażenie z szat. Obnażyć kogoś, zedrzeć z niego odzienie, to upodlić go i upokorzyć. Pokazać, że jest nikim, że już nic nie znaczy w społeczeństwie. To właśnie symbolizuje rzucenie losów o szatę Jezusa. Można o nią grać, bo człowiek, który ją nosił już nie istnieje i nikt się o niego nie upomni. Tą szatą była jednak tunika od góry całodziana. Ojcowie Kościoła upatrują w tym obrazie istotę Kościoła. Jest On całodziany od góry, czyli Kościół tworzy Bóg. To On daje jedność, moc, kierunek. Jak często chcemy Kościoła przystępnego, dostosowanego. Pytanie tylko, czyj będzie taki Kościół?

I ostatni moment opisu Męki Pańskiej, bardzo przejmujący. Jezus cierpi aż do granic możliwości. Modli się do Ojca i pozornie nie zostaje wysłuchany. Ale tu rodzi się nowa myśl, która próbuje opisać miłość. Miłość to ofiara, której się nie przerywa nawet wtedy, gdy jest ciężko. Czy więc Jezus został wysłuchany? Ojciec wysłuchuje Go w momencie dopełnienia ofiary – wtedy daje ona sens i moc. W ten sposób Bóg wysłuchał własnego Syna, w ten sposób wysłuchuje człowieka. Kiedy człowiek kocha, wysłuchanie nie polega na przerwaniu poświęcenia, ale na pójściu do końca, by stało się ono owocne.

Czy Bóg wysłuchuje mnie? Jeśli chcę, by moja miłość miała sens, musi dopełnić się ofiara, czyli kochanie niezależnie od przeszkód. Gdy idziemy adorować krzyż, nie chciejmy tworzyć zbyt łatwej scenerii życia, szybkiej zgody na trud, zacierania tego, co dzieli. Idźmy z całym dramatem krzyża naszego życia. I prośmy Boga, byśmy mieli siłę, by nie przerywać ofiary z powodu trudu, dopóki nie przyniesie ona owocu. Bo na tym polega miłość ofiarna.  

Droga Krzyżowa

Wierzę, więc milczę

Fides quaerens intellectum – wiara szukająca zrozumienia. Wiara aktywna, wychodząca poza schematy. Wierzę, czyli nie jestem bierny, obojętny. Ale czy ja wtedy wierzę w Boga czy w siebie?

A może wierzyć oznacza milczeć, bo tylko w milczeniu można usłyszeć. Najpierw swoje lęki i obawy, potem Boga. Ile razy w życiu jest tak, że im lepiej, tym gorzej. Im bliżej Boga, tym więcej krzyża, porażek, nieudanych spraw. Może dlatego wolimy do Boga mówić i próbujemy po swojemu porządkować nasz świat.

Sacrum silentium – święte milczenie, stara, dobra praktyka zakonna. Nie chodziło w niej o to, by nie obudzić cierpiącego na bezsenność brata, ale o usłyszenie Boga. Doceńmy w Adwencie chwile ciszy i milczenia, a doświadczymy tego, że Bóg potrafi mówić i to nie poprzez nakręcenie naszych myśli, ale realnie. Trzeba tylko milczeć, by usłyszeć. Trudne, ale warto!

Wierzę, więc milczę (2)

Milczenie poprzedza słowo i przychodzi również po nim, gdy już wszystko zostało powiedziane. Jest trudnym sposobem bycia z kimś. Trudnym, bo w milczeniu traci się kontrolę nad drugą stroną. Wtedy już nie wiadomo, czy ja jestem bardziej z kimś, czy też ktoś jest bardziej ze mną.

Milczenie jest trudnym sposobem bycia, zdarza się, że nie ma go w ogóle. Pytamy o to, czy mamy czas z sobą porozmawiać. A czy mamy czas razem pomilczeć?

Milczenie nie ma jednak nic wspólnego z niemyśleniem czy niemówieniem. Jest rozważaniem. W perspektywie religijnej nazywano je modlitwą myślną – rozmyślaniem. Dzisiaj już nikt nie pyta o czas na rozmyślanie. Nawet w zakonach. Pyta się o „modlitwy”, czyli o „bycie” w kaplicy. Rozmyślanie staje się sprawą prywatną i – konsekwentnie –  wspólne staje się puste.

Tymczasem rozważanie jest myśleniem o tym, czego nie umie się jeszcze powiedzieć. Dopiero z niego rodzą się słowa i czyny.