Każdy z nas miał zapewne w swoim życiu takie doświadczenie, które – gdyby nie kontekst – można by nazwać jarzmem. Wyobraźmy sobie, że trzeba wstać o czwartej rano. Ile argumentów ciśnie się do głowy, żeby udowodnić sobie, że taki pomysł nie ma sensu, że jest nieludzki. Chyba, że chodziłoby o wstanie tak wcześnie, by zdążyć na samolot, którym polecimy na wakacje. Jarzmo jarzmu nierówne.
Podobnie jest z naszymi obowiązkami, zadaniami, a nawet z wiarą. Same w sobie nie są one ponad siły, chyba że nie wiemy po co to robimy. Wtedy nawet najprostszy wysiłek staje się ciężarem i jarzmem ponad siły.
Może więc w życiu powinno się robić wyłącznie rzeczy przyjemne? One przychodzą łatwiej, jakby same z siebie. Zygmunt Freud zaproponował kiedyś taką zasadę na życie, którą nazwał zasadą przyjemności. Jednak pod koniec życia sam padł jej ofiarą. Wtedy spróbował zaproponować coś „poza zasadą przyjemności”. Tą nową zasadą okazała się zasada rzeczywistości, czyli odsuwania w czasie gratyfikacji za wysiłek.
Zasada przyjemności jawi się jednak jako pierwsza, a czasem wręcz jedyna. Co więc zrobić z tym, co trzeba robić w życiu? A może trzeba zrozumieć czym jest jarzmo. Jego celem była pomoc zwierzęciu w równomiernym rozłożeniu sił. W wymiarze duchowym znalazło to wyraz w miłowaniu Boga całym sobą – sercem, umysłem. Można by rzec miłować integralnie.
Co to oznacza w praktyce? Nie dać się ciągać wyłącznie rozumowi. On jest istotny, ale pozbawiony empatii, uczuć, staje się pato-logią. Nie dać się ciągać popędom. Może dlatego biegamy, próbujemy okiełznać ciało, wydobyć z niego coś więcej. Nie dać się ciągać instynktom. One niby pierwsze pokazują co jest niezbędne i konieczne. Wystarczy je jednak przeczekać i okazuje się, że można coś zrobić inaczej.
Rozum, popędy, instynkty. Każdy z nich na swój sposób próbuje nas ściągać na swoją stronę. Tak chcemy uciągnąć cały ciężar życia. Może dlatego mamy zniszczone nerwy, instynktownie z pewnych rzeczy rezygnujemy, leczymy zranione uczucia. A może wystarczyłoby jarzmo – czyli równomierne rozłożenie ciężarów na wszystkie sfery życia. Może wystarczyłoby ten przysłowiowy wóz życia ciągnąć integralnie? Może wtedy to co potocznie nazywamy jarzmem stanie się słodkie?