Fenomenologia daru. Daj mi wody, daj mi chleba… Obdarować, ofiarować, poświęcić. Nasze dawanie drugiemu człowiekowi nie zawsze jest takie jednoznaczne. Czasem dajemy przymuszeni, innym razem zainspirowani, jeszcze kiedy indziej nasz dar wypływa z ludzkich kalkulacji czy swoistej magii uchronienia siebie przed biedą w naszym własnym życiu. Nie zawsze dar jest wyrazem naszej wolności i troski o drugiego człowieka. O wiele głębsza perspektywa daru pojawia się wtedy, kiedy sam zaczynam czuć się obdarowany. Kiedy zaczynam rozumieć jako dar własne życie, bliskich wokół mnie czy wydarzenia codzienności. Kiedy daru nie przyjmuję, zostaję sam, z resztkami, które trzeba chronić. Na tym właśnie polega egoizm. Nie jest on brakiem miłości, nie jest też tak, że egoista zupełnie nie potrafi kochać. Problem egoizmu polega na tym, że rozumie się miłość jako rzeczywistość oderwaną od całości. Skoro nie czuję się obdarowany i do tego mam obdarować innych, wtedy miłość jawi się jako zagrożenie, sam mam niewiele i jeszcze muszę to oddać, a to co mam wystarcza ledwo na wykarmienie Ego.
Czas jako dar. Jedną z perspektyw rozumienia daru dzisiaj jest czas. Może warto dopowiedzieć – czas wspólny. Nie zawsze ktoś chce od nas pieniędzy. Najczęściej chce naszego czasu. Jak często próbujemy złożyć czas w pewną całość, składając ją ze strzępów. Ile razy słyszeliśmy już takie zdania: Znajdź wreszcie czas, daj mi trochę swojego czasu… Wtedy albo mocno bronimy własnego czasu albo dajemy resztki z resztek. A gdyby połączyć czas własny z czasem osoby, która oczekuje od nas poświęcenia części naszego czasu? Gdyby te dwa pragnienia połączyć we wspólny czas i z niego czerpać. Wtedy mój czas i czas osoby, która o niego prosi staje się naszym wspólnym czasem. W takim wspólnym czasie nikt nie daje, nikt nie poświęca, nikt nie zawłaszcza, ale każda ze stron cieszy się po prostu czasem, który jest jej a jednocześnie wspólny, wspólny a jednocześnie jej.
Nie ma daru bez wolności. Jednak do takiego dzielenia się czasem i w ogóle wszystkim co człowiek ma potrzebna jest wolność. Nie chodzi o wolność rozumianą jako brak ograniczeń, ale o wolność działania bez lęku o siebie. Niestety, często nawet wtedy, gdy próbujemy coś dać, nie jest to dar ani szczery, ani czyniony w wolności. Zakładamy wtedy „maski” darczyńców, a jest ich wiele. Jedną z nich jest bycie darczyńcą dla własnej chwały. Chciałem dać w skrytości, to wyłącznie przypadek, że o tym napisali. Inną maską jest darczyńca manipulujący. Z góry ostrzega, że niczego nie oczekuje, ale jednocześnie zostawia sobie w relacji obdarowania coś za co zawsze będzie mógł chwycić obdarowanego. Inną jeszcze maską jest darczyńca obliczony na zysk. Nie chodzi o żaden zysk materialny. Wizerunek też da się wycenić. Można też być darczyńcą osądzającym (porównywanie innych do siebie), darczyńcą jednorazowej akcji, selektywnym (wesprę tylko wybranych) czy też emocjonalnym (bez namysłu wykupię pół sklepu na dary, tylko dla kogo i po co)? Dar składany bez wolności ma wiele masek.
Potrzeba daru dzisiaj. Jakiego daru potrzebuje człowiek dzisiaj? Przede wszystkim wspomnianego już czasu. W refleksji nad czasem można wyróżnić trzy jego rozumienia. Czas jako chronos (ten, którego zazwyczaj nie mamy) oraz dwie płaszczyzny, które mogą sprawić, że zyskamy czas, kiedy odniesiemy go do kairos (czas polegający na tym, że wiem co zrobić teraz) i do aion (czasu jako wieczności, dla której warto coś poświęcić teraz). Drugą rzeczą jakiej potrzebuje człowiek to uwaga. Dzisiaj często spotyka się młodych ludzi, którzy popadają w różne tarapaty, tylko dlatego, że wiele od nich oczekiwano nie dając nic w zamian. I wreszcie trzeci element daru, którego potrzebuje współczesny człowiek to troska. Jest to najzwyczajniejsza troska, podobna do tej, z jaką troszczymy się o rośliny. Troska polegająca na pielęgnacji, szczególnie pielęgnowaniu relacji oraz na usuwaniu chwastów, szczególnie w sytuacjach konfliktów, gdzie tak ważne jest powiedzenie komuś, że nie jest tylko zły i że nie jest wyłącznie przeszłością.
Taki jest właśnie dar – wyraz wolności i troski.