Przeznaczenie Słowa

Bożemu Narodzeniu towarzyszy jak refren zdanie: „Słowo stało się ciałem”. Słowo, które ze swej natury nie może być w próżni, ono jest zawsze słowem kogoś dla kogoś. Domaga się ucieleśnienia, ukonkretnienia, spełnienia. Taki też sens mają przywołane słowa. Słowo odwieczne zaczyna istnieć w czasie. Najpierw w wymiarze obiektywnym, dzieląc czas ludzkości na „przed” i „po”, ale również aktualizując się w każdym ludzkim życiu, które to Słowo przyjmie.

Słowo Wcielone – bo taki jest sens tych świąt – jest jednocześnie Bogiem i Człowiekiem. Nie w wymiarze ewolucyjnym: najpierw Bóg, potem przez trzydzieści kilka lat Człowiek i znowu tylko Bóg. Stając się Bogiem-Człowiekiem ukazuje nie przejście czy proporcje pomiędzy jednym i drugim wymiarem, ale jedność. Muszą się z nią pogodzić ci, którzy chcieliby Boga pozostawić wyłącznie w sferze duchowej, ale muszą się pogodzić z faktem również ci, którzy chcieliby to Słowo rozumieć wyłącznie w wymiarze humanistycznym. Tajemnicza jedność domagająca się odzwierciedlenia w życiu człowieka.

Tak właśnie B. Pascal rozumiał tę jedność ukonkretnioną w człowieku, mówiąc o ludzkim sercu jako nowej skali wielkości.

Warunkiem przyjęcia i zrozumienia jest kenoza, uniżenie się Boga. Bóg w pokorze przyjmuje całą kondycję człowieka, aby człowiek w pokorze dotknął źródła sensu. Obraz pozostawiony przez św. Augustyna jest ciągle aktualny. Żeby napić się wody ze źródła, trzeba klęknąć.

Potrzeba też pokory rozumu i woli. Rozumu, o którym wymownie napisał kiedyś A. Szczypiorski, oddając to w obrazie maszyny parowej oświecenia, która po dwóch wiekach pożytecznej i nieprzerwanej pracy zatrzymała się i tylko para unosi się w powietrzu. Rozum upokorzony? A może ochroniony przed nim samym. Niesamowita poznawcza siła rozumu jest bowiem wykorzystana tylko wtedy, gdy daje się do zrozumienia to, co największe, co niekoniecznie wychodzi z samego człowieka. I wola, a właściwie wolność, która chce być wolna od wszystkiego. A może lepiej, gdyby człowiek był po prostu wolny z natury. Wolność „od” pokazuje bowiem jakąś niewolniczą walkę z bliżej nieokreślonym przedmiotem wyzwolenia. Człowiek zaś jest wolny z natury, wolny w poszukiwaniach, którymi prowadzi go sama ludzka natura.

Słowo stało się ciałem. Rozum nie dostanie piękniejszej i większej idei do kontemplacji.

„Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli dało moc”

(wokół Prologu Ewangelii według św. Jana)

W okresie Narodzenia Pańskiego po raz kolejny powraca Prolog Ewangelii według św. Jana. Można postawić pytanie, czy nie ma innych tekstów o Bożym Narodzeniu? W ostatnich dwóch tygodniach było przecież tyle świąt, a skoro tak, to przynajmniej czytania mogłyby się nie powtarzać. Może jednak jest to opatrznościowe, że po raz kolejny można wrócić do tych samych słów, chociażby po to, by usłyszeć jedno zdanie streszczające religijny sens Słowa Wcielonego: „Wszystkim, którzy Je przyjęli dało moc…”.

Słowo konstytuuje całą naszą wiarę. Bóg stwarza Słowem. Naród wybrany jest ukonstytuowany przez Słowo: „Ja będę waszym Bogiem, wy moim ludem”. Życie człowieka wierzącego poczyna się ze Słowa życia podczas chrztu św. w imię Trójcy. W Sakramencie Pokuty na nowo rodzimy się przez Słowo przebaczenia. Słowo jest jedynym wyraźnym „argumentem” Boga, że wydarza się coś wielkiego. Można je usłyszeć, nawet powtarzać, ale tylko tym, którzy Je przyjmują daje moc.

Jedna osoba zapytała mnie, czy to nie protestantyzm, sprowadzać wiarę do subiektywnych odczuć? Trzeba jednak rozróżnić dwie rzeczywistości: realność istnienia Boga i realność istnienia Boga dla mnie. W tym samym Prologu znajduje się bowiem werset: Przyszło [Słowo] do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. A więc było realnie. Dopiero po tym wprowadzeniu pada zdanie: Wszystkim, którzy Je przyjęli, dało moc! Czy ci, którzy nie przyjęli podważyli realność Boga? Oczywiście, że nie. Ale podważyli skuteczność i moc Słowa dla siebie. Czy to jest protestantyzm? O ile wiem, Prolog powstał przed podziałem chrześcijaństwa!

Wolimy Boga realnego niezależnie od nas. To zwalnia nas z wielu wyzwań. Czy przyjmuję czy nie przyjmuję, On istnieje. Jakie to proste. Ale czy rzeczywiście tak bardzo wyzbyliśmy się egoizmu, że nawet nie musi istnieć On dla nas, wystarczy, że istnieje w ogóle? A może tak podkreślana „realność” ma nas zwolnić z osobistych, oczywiście że subiektywnych starań?

Czy pocieszający byłby dla mnie fakt, że istnieje restauracja, w której nigdy nie zjem posiłku? Czy wystarczy mi jej realność? Stoję głodny przed drzwiami i cieszę się, że ona po prostu jest… Jakież to nieegoistyczne, ale jednocześnie mało przekonujące pocieszenie.

Tak czy inaczej, Słowo Prologu mówi jasno: wszystkim, którzy Je przyjęli dało moc. A dla tych, którzy nie przyjęli wcale nie jest pocieszeniem, że niezależnie od ich postawy Ono istnieje naprawdę.

Paradoksy Bożego Narodzenia

Paradoks I: rozmijanie się pragnień

Wielokrotnie i na różne sposoby Bóg próbował powiedzieć coś człowiekowi. Kiedy był malowany jako zbyt wszechmocny, mnożyły się antropomorfizmy. Kiedy stał się człowiekiem, nagle jest zbyt prosty, by w Niego uwierzyć.

Paradoks II: na początku było Słowo

Słowo, nie język, ani bełkot pogardliwie sklejanych słów. Było Słowo zanim powstał świat. Na początku była Miłość. Z Niej powstał świat i każde słowo. Miłość uprzednia w stosunku do każdego języka, nawet języka matki.

Paradoks III: chcemy konkretów, a zamieniamy je w puste słowa

Słowo stało się ciałem, aby nie można już słowem ludzkim odrealniać miłości. Stało się faktem: bezbronnym, dzieckiem, chorym, każdym Innym. Może dlatego boimy się tych ludzi, bo boimy się siebie, że obudzi się w nas miłość, która każe zamilknąć plugawemu słowu, które maluje Boga pomsty, odpłaty, które broniąc się przed miłością buduje mur propagandy, karykatury patriotyzmu.

Paradoks IV: nie umiemy mówić, to po co chodzić?

Żeby umieć mówić, trzeba najpierw nauczyć się kochać. Żeby kochać nie tylko siebie uczymy się chodzić, by pójść do ludzi. Ale kiedy już ich spotykamy, musimy znowu przypomnieć sobie po co umiemy chodzić i mówić.

Paradoks V: narzekamy na brak piękna, a produkujemy brzydotę

Dziwny jest ten świat, ale ciągle piękny. Bo jest i może pozostać światem ludzi.